Prawdziwy bohater
Odprowadzając wczoraj małą do przedszkola, zobaczyłam coś, co jest najpiękniejszą widokówką Warszawy, a pewnym sensie i całego kraju… Staruszkę – ale nie zwyczajną babulinkę, tylko bardzo niezwyczajną kobietę, której każdy z nas zawdzięcza swoje dzisiejsze życie!
Na głowie miała zadbany beret spod którego wystawały dwa siwe warkoczyki, na dość cienkiej kurtce wisiały majestatycznie odznaczenia i ordery, a na ramieniu błyszczała bielą i szkarłatem dumna opaska „AK”… Ta wielka bohaterka, szła wspierając się laseczką, dumna i z uniesioną głową – każdy kto na nią spojrzał wiedział, że bezradność wcierana w jej życie przez starość, nigdy nie wygra z heroizmem jej wyborów!
Chyba nigdzie indziej na świecie za sprawą obecności ludzi honoru, niestety dziś już odchodzących, nie można poczuć się tak dumnym z Polski, jak w Warszawie. To jeden z powodów, dla których warto się w niej zakochać. To również powód do rachunku sumienia, do weryfikacji swoich poglądów i rewizji przekonań.
Gdybym żyła w „jej” czasach kim byłabym ja? Zdrajcą czy bohaterem? Pewnie w dużej mierze podejmowane decyzje determinował wiek. Gdybyście zapytali mnie 10-15 lat temu kim bym była, bez wahania wykrzyknęła bym, że bohaterem. I z ręką na sercu jako nastolatka oddałabym swoje życie na ołtarzu Ojczyzny. Nie bez strachu i łez, ale nadrzędnym celem byłaby obrona Ojczyzny i wyższe wartości moralne. Gdybyście zapytali mnie dziś… nie wiem, odpowiedź nie jest już tak oczywista, a wartością nadrzędną mojego życia jest chronić swoja rodzinę. Mogę tylko dziękować Bogu, że żyję w innych czasach i nie muszę podejmować wyborów, które dopiero od niedawna naprawdę rozumiem! Co by było gdybym naraziła na śmierć moje dzieci i męża? Czy zaryzykowałabym pomoc drugiemu człowiekowi? To napawa mnie wielkim smutkiem, odczuwam ogromny dysonans, bo tak właściwie czy jestem dobrym i prawym człowiekiem, za którego się uważam? Przecież każdy Powstaniec miał matkę, ojca, często dzieci – a jednak podejmowali decyzję i stawali do walki, tak zagrażającej ich rodzinom. A jednak poświęcali tak wiele dla umiłowanej Ojczyzny, dla mnie i dla Ciebie… Mimo wszystko, szli po wolność lub na śmierć… A może animuszu dodawał im młody wiek? Nie sądzę, myślę, że z dnia na dzień większość ówczesnych nastolatków dorosła i cechowała się większą dojrzałością i świadomością, niż niejeden współczesny czterdziestolatek!
Wiem jedynie, że nie byłabym zdrajcą dla ratowania siebie – czy gdyby od tego zależałby los mojej rodziny, nie wiem i nie chcę wiedzieć! Czy my, współcześni jesteśmy tchórzami? Czy człowiek XXI wieku wychowany w supermarkecie przez pieniądze i gadżety potrafi być jeszcze bohaterem dużego formatu? Mam nadzieję, że nigdy już nie będziemy musieli tego zweryfikować w potrzebie – a takie historyczne rozważania pozwolą nam czasem zatrzymać się na ulicy z dzieckiem za rękę i powiedzieć: „Zobacz skarbie, tak wygląda prawdziwy bohater. Być może będziemy ostatnimi ludźmi na Ziemi, którzy go widzieli…”
„Kto Ty jesteś? Polak mały!”
Władysław Bełza
Kto ty jesteś?
Polak mały.
Jaki znak twój?
Orzeł biały.
Gdzie ty mieszkasz?
Między swemi.
W jakim kraju?
W polskiej ziemi.
Czym ta ziemia?
Mą ojczyzną.
Czym zdobyta?
Krwią i blizną.
Czy ją kochasz?
Kocham szczerze.
A w co wierzysz?
W Polskę wierzę.
Czym ty dla niej?
Wdzięczne dziecię.
Coś jej winien?
Oddać życie.
Dziękuję wszystkim, którzy powierzyli swój los i życie Ojczyźnie, abyśmy my nie musieli dokonywać takich wyborów!
A myslalam ze tylko ja mam takie mysli ze jestem tchorzem i samolubem gdy nie mialam dzieci nic nie bylo mi straszne i znajac mnie pierwsza bym leciala z pomoca a teraz gdy mam dzieci i tyle roznych konfliktow na swiecie jest i niedaj Boze wybuchlaby wojna to bym starala sie za wszelka cene chronic moja rodzine i nie wiem naprawde co wplywa na nasze wybory bo wtedy ludzie tez mieli rodziny….