Sprzątanie przed Świętami – wielki problem współczesnego świata
Czy naprawdę jestem jedyną blogerką w Polsce, która myje okna na święta? Nastała moda na manifesty, żeby mieć w doopie brudne okna, bałagan w szafkach i kurz pod łóżkiem. Facebook opanowały memy wyśmiewające świąteczne przygotowania. Do tego wmieszane są jeszcze hasła, by skończyć z fałszywą uprzejmością i hipokryzją przy wielkanocnym stole. W ostatnim przykładzie to ja już w ogóle nie widzę związku z tymi nieszczęsnymi oknami, ale inni chyba widzą, bo komentują: „Święta prawda!”, „W samo sedno”, „Och!” i „Ach!”.
Data obchodów Świąt Wielkanocnych ściśle wiążę się z przyjściem wiosny – od ponad 1600 lat przypada w niedzielę, następującą po pierwszej w danym roku wiosennej pełni księżyca. Wraz z coraz dłuższymi dniami i promieniami słońca, które zaglądają do mojego domu, rodzi się we mnie chęć, by zabrać się za tak zwane wiosenne porządki. Dla mnie to naturalna motywacja. I nikomu nic do tego, czy generalne porządki robię tylko i wyłącznie dwa razy w roku – na jedne i drugie święta. Uspokajam, na co dzień też nie żyję jak w chlewie 😉
Mieszkam w dużym mieście, gdzie mentalność ludzi jest taka, że akurat oni rzeczywiście mają w czterech literach, czy u mnie wiszą czyste firanki, czy nie. Za to mi samej przeszkadzają szyby, które nie pozwalają się cieszyć widokiem rozkwitających krokusów przed domem. Nie traktuję tego jak obowiązku względem opinii publicznej, ale brak porządku byłby dyskomfortem dla mojego spokoju psychicznego. Tak już mam, że czysta i uporządkowana przestrzeń ma dobry wpływ na moje samopoczucie, umysł i bieganinę myśli. A że lubię mój dom i przyjemnie spędza mi się w nim czas, to cytując inne blogerki: nie mam w d… tego, czy jest brudny, czy czysty. Po prostu mam naturalne, wewnętrzne dążenie do życia w estetyce i porządku.
Druga rzecz, nie podchodzę do sprzątania niczym do wielkiej bitwy, pełnej wyrzeczeń i poświęceń. Nic mi się nie stanie od umycia podłogi mopem – nawet schylać się nie trzeba, czy umycia okien, tym bardziej że można skorzystać z różnych współczesnych udogodnień.
Lubię też gościć bliskich i przyjaciół i jakoś nie wyobrażam sobie z szacunku do nich, przyjmować ich w domu, gdzie jest bałagan. À propos tego tematu i hipokryzji przy dzieleniu się jajeczkiem — zapraszam do siebie tych, których lubię i z którymi dobrze się czuję. I w życiu do głowy mi nawet nie przyszło, że przybyli tylko z czystej złośliwości, żeby sztucznie się uśmiechać i udawać, a potem obrobić tyłek gospodarzowi. Spędzamy ze sobą czas, bo to kolejna okazja, by wzmocnić więzy, poczuć bliskość, pośmiać się, powspominać, cieszyć się z wzajemnej obecności. Czy jest coś piękniejszego niż możliwość spędzenia świąt z tymi, których się lubi i kocha?
No i kolejna sprawa to powiązanie porządków z kwestią wiary, w myśl ironicznych haseł, że Jezus przyjdzie i sprawdzi, czy umyłeś dla niego okna. Tak, wiem, że to tylko żart i nawet myślę, że wcale niegłupi. Taki humor może osoby wierzące skłonić do refleksji, by nie ograniczać się do porządkowania domu, ale skupić na wymiarze religijnym postu – na uporządkowaniu swojego życia i serca, skorzystania z rekolekcji, sakramentu pokuty. Przy czym podkreślę, że te dwa wymiary porządków (ziemski i duchowy) wcale się nie wykluczają.
Podsumowując, wcale nie chodzi mi o to, by tak się zmęczyć przed świętami, by w wielkanocny poranek padać z wyczerpania. Dobrze jest znaleźć umiar i spróbować być razem nie tylko w Wielkanoc, ale i w świątecznych przygotowaniach. Jeśli już miałabym coś manifestować, to byłby to pomysł, by właśnie nie rezygnować z tych niecodziennych starań i zabiegów. Przecież święta to szczególny czas i od nas zależy, czy zobaczymy w nich tę wyjątkowość. Za to nawoływałabym do odpuszczenia w kuchni i na zakupach, bo akurat nie widzę sensu w uginających się od potraw stołach i niezliczonej ilości świątecznego jedzenia, którego nie da się przejeść. Ale najbardziej zależałoby mi na Waszej umiejętności docenienia, przeżycia i wykorzystania jak najlepiej tych świątecznych dni.
Dobrych Świąt Wielkanocnych!