Rok 2023 był dla mnie dość łaskawy, bo udało mi się przeczytać sześćdziesiąt dziewięć książek, a jak dobrze pójdzie, to będzie okrągłe siedemdziesiąt. Ponieważ wszystkie sobie wynotowałam, dość łatwo przyszło mi sprawdzić, jakich było najwięcej i których autorów dobrze pamiętam, a których niekoniecznie. Moja prywatna lista najważniejszych nazwisk poniżej. Wszystkich polecam z czystym sercem i bez wyrzutów sumienia. O ile lubicie kryminały, bo autorzy takowych przeważają.
Mieczysław Gorzka – mój prywatny numer jeden
Tak jakoś wyszło, że w tym roku przeczytałam aż osiem książek tego autora, a pewnie i dziewiątą uda mi się skończyć. Biorąc pod uwagę, że wszystkich przeczytanych książek na kilka dni przed Sylwestrem mam na koncie sześćdziesiąt dziewięć, łatwo sobie policzyłam, że pan Gorzka zajął nieco ponad 11% mojej listy. No ale tak to jest, jak się odkrywa autora stosunkowo późno i nadrabia zaległości. A naprawdę było co nadrabiać.
Mieczysław Gorzka jest autorem powieści sensacyjnych i to autorem nie byle jakim. Finezyjnie buduje akcję, świetnie gra na emocjach i do tego ma niesamowity dar gawędziarstwa. To się po prostu bardzo dobrze czyta! Zresztą zajrzyjcie sobie do Poszukiwacza zwłok. Chociaż nie ukrywam, nadal to Marcin Zakrzewski, „seryjny” bohater Mieczysława Gorzki, jest moim numerem jeden w jego twórczości.
Dianne Freeman – trudno być damą
I to jeszcze damą w XIX wieku! Jak nie przepadam za literaturą epoki wiktoriańskiej i raczej po nią nie sięgam, tak Dianne Freeman udało się mnie przekonać, że w tamtych czasach wcale nie było tak sztywno i zasadniczo, jak próbuje się nam wmawiać.
Cykl z Frances Wynn to sprytne połączenie dużej dawki humoru i kryminału. Do tego całość osadzona jest w czasach, w których wiele rzeczy damom nie wypadało robić, co wcale nie znaczy, że sztywno trzymały się etykiety. Pokochałam te książki za przednią rozrywkę i niecierpliwie czekam na więcej.
Piotr Kościelny – oracz dusz
Szymkiem Piotr Kościelny przeorał mnie niewąsko, a ja naprawdę jestem dość odporna, jeśli chodzi o literaturę i byle co mnie nie rusza. Okazało się jednak, że są tematy, które nie do końca jestem w stanie udźwignąć, a moja wrażliwość okazuje się dużo większa, niż sama mogłabym podejrzewać.
Muszę też podkreślić, że autor wyszedł nieco poza swoje ramy, pisząc powieść zaangażowaną społecznie, która na pewno nie jest klasycznym kryminałem. I zrobił to naprawdę dobrze. Śmiem twierdzić, że i romans byłby w stanie napisać mistrzowsko, ale nie będę naciskać, wolę kryminały.
Szymek to książka trudna, ale bardzo ważna i niestety mam wrażenie, że nieco niedoceniona. Jeśli nie czytaliście, to bardzo polecam.
Książę Harry – inne spojrzenie na brytyjską monarchię
Powiem tak: cały świat czytał, więc i ja musiałam. W końcu trzeba wiedzieć, co w trawie piszczy, prawda? I chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że PR jest najważniejszy i książka musiała przejść ostrą cenzurę, to czyta się to naprawdę dobrze, a i na tego drugiego księcia patrzy jakby przychylniejszym okiem. Warto, jeśli ktoś pasjonuje się brytyjskim dworem, bo ogólnie książka jest długa, początek trochę nudnawy, potem się rozkręca i niesamowicie wciąga. Niemniej trafia do mojego zestawienia najważniejszych autorów, bo pióro to akurat książę ma całkiem niezłe, chociaż krążą plotki, że nie sam spisywał swoje wspomnienia.
(Na zdjęciu nie ma książki, bo nie była moja i nie mam jej w domu, ale daję słowo, że przeczytałam!)
Przemysław Piotrowski – nowy wymiar pisania
W tym roku przeczytałam trzy książki autora, ale numerem jeden było Nic do stracenia, czyli kontynuacja przygód Luty Karabiny. Nie ukrywałam przy pisaniu recenzji i teraz też nie będę – średnio czekałam na drugi tom, bo pierwszy może nie był zły, ale do ręki mistrza było daleko. Jednak Nic do stracenia to, moim prywatnym zdaniem, kamień milowy w twórczości Przemysława Piotrowskiego. Wreszcie doszedł do momentu, w którym wie, że niczego nikomu nie musi udowadniać, a już na pewno tego, że umie pisać. Dawno żadnej książki nie czytało mi się równie fenomenalnie.
Iwona Banach – prywatne odkrycie roku
Doprawdy nie wiem, jak to się stało, ale z twórczością pani Iwony wcześniej do czynienia nie miałam i w ogóle nazwisko było mi totalnie obce. Wstyd przyznać, ale jakoś ją przegapiłam w gąszczu nowości książkowych. Natomiast Klątwa Utopców ubawiła mnie tak, że na pewno będę szukać innych książek autorki. Cięty język, mistrzowskie riposty, błyskotliwe poczucie humoru i duża znajomość tematu, a przy tym niesamowicie zakręcony umysł, bo żeby coś takiego wymyślić!
Piotr Górski – przypadki chodzą po ludziach
Dokładnie tak było ze mną. Po książki Piotra Górskiego sięgnęłam w zasadzie dla żartu. Poprosiłam o egzemplarz recenzencki, bo… mam kolegę o tym samym imieniu i nazwisku, i chciałam sobie z niego trochę podworować.
O ile Ćma urzekła mnie tylko połowicznie, to już Pułapka na szczury przekonała, że właśnie dokonałam kolejnego odkrycia i znowu mam bardzo dużo do nadrobienia. Nie wiecie, gdzie można kupić trochę dodatkowego czasu?
Piotr Górski pisze kryminały i jest w tym naprawdę dobry. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu z komisarzem Sławomirem Krukiem, a w międzyczasie spróbuję zdobyć poprzednie.
Karin Slaughter – jak zawsze w formie, a nawet lepiej
Nie pamiętam, kiedy sięgnęłam po pierwszą książkę Karin Slaughter, ale na pewno wiele lat temu. Od tej pory każda nowa pozycja z Sarą Linton trafia na listę lektur obowiązkowych. Tak też było z Po tamtej nocy i chociaż mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać, to dałam się zaskoczyć. Tak dobrej powieści nie czytałam już bardzo dawno.
Żadnego pisania na skróty ani niepotrzebnego rozciągania akcji, a i tak książka ma objętość dwóch i to wcale nie najkrótszych. Majstersztyk pod każdym względem i duże brawa dla tłumacza. Wszystko, co najważniejsze, napisałam w recenzji, zajrzyjcie.
Maciej Siembieda – ten to potrafi zjednywać czytelników!
Z Maciejem Siembiedą było tak, że ktoś (chyba Przemysław Piotrowski, ale głowy nie dam) polecił jego książkę na swoim Facebooku. Trafiła na moją listę, ale długo musiała ustępować pozycjom do recenzji i zanim sięgnęłam po Katharsis (genialna powieść swoją drogą!), trochę czasu minęło.
W tak zwanym międzyczasie zaczęłam obserwować profil pana Siembiedy na FB i powiem Wam, że to jeden z ciekawszych, na jakie zdarza mi się zaglądać. Niezwykłe poczucie humoru, duża spostrzegawczość, celne riposty i ogromny dystans do siebie – pierwszy raz zdarzyło mi się śledzić przez dłuższy czas social media autora, którego żadnej książki nie udało mi się przeczytać. Obecnie nadrabiam braki, na półce leżą dwie książki, oby nie musiały leżeć zbyt długo!
Oczywiście czytałam też książki innych autorów. O niektórych wspominałam rok temu, inni… może trafią do tego zestawienia za rok, to jeszcze nie ich czas 😉
I jeszcze jedno: to nie jest lista najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku, ale autorów, którzy najbardziej dali mi się we znaki, w pozytywnym znaczeniu oczywiście 😉