Ostatni weekend lata. Jak pożegnać wakacje?
Ostatni weekend lata co prawda dopiero za trzy tygodnie, ale nie ma co się oszukiwać. To ostanie dni sierpnia są symbolicznym końcem lata, wrzesień się nie liczy. Już za niespełna tydzień dzieciaki wrócą do szkół. Jeśli macie chęć umilić im ostatnią niedzielę wakacji, mam dla Was garść niedrogich pomysłów.
Na wstępie zaznaczę tylko, że jeśli ktoś ma wolną gotówkę w ilości nieograniczonej, którą chce przeznaczyć na jakiś city break w modnym kierunku, to ja oczywiście nie mam nic przeciwko. Tylko tak mi się wydaje, że jak ktoś ma kasę, to sobie sam ogarnie atrakcje. Ten tekst jest dla tych, którzy chcą dobrze, tanio i szybko. Nie da się? Oj tam, oj tam.
Taras widokowy na dowolnym lotnisku
Oczywiście lepsze byłoby takie międzynarodowe w dużym mieście, bo tam najwięcej się dzieje, ale jak się nie ma, co się lubi, to się jedzie na najbliższe. W internecie pewnie uda się sprawdzić rozkład lotów. Nawet dorosłych fascynują te ogromne maszyny, które niczym piórka na wietrze unoszą się do góry i miękko opadają. Tym bardziej dzieci nie mogą od nich oderwać wzroku. Wiem, bo sprawdzałam. I to zimą!
Za wejście na taras widokowy nie płaci się wcale lub płaci jakiś symboliczny pieniążek. Pozostaje kwestia dojazdu, ale nie obiecywałam, że będzie za darmo, tylko tanio.
Plaże i baseny zawsze są atrakcją
Co prawda z basenami jest tak, że nie wszystkie tanie, za to wszystkie oblegane, ale przynajmniej woda w nich czysta (no, prawie) i ratownik na miejscu. Z plażami bywa różnie, ale umówmy się – tam, gdzie woda sięga do kostek, spokojnie można udać się z dzieckiem, a nawet kilkorgiem. Kto ma blisko nad morze, ten wygrał.
Wyprawa rowerowa
Oczywiście dopasowana do możliwości najmłodszych członków rodziny. Czasem mniej ważne jest, jak daleko zajedziemy, a bardziej – co znajduje się w koszyku piknikowym. Oczywiście miejsce na piknik warto zawczasu przemyśleć. O ile chociaż trochę znamy pobliski las. Jeśli nie – witaj przygodo!
Plac zabaw i lody
Wiem, że to mega oklepane, ale pokażcie mi dziecko, które negatywnie zareaguje na taką propozycję. Oczywiście im młodsze, tym bardziej taka wyprawa przypadnie mu do gustu, no ale o potrzeby maluchów też trzeba dbać. Jest tylko jeden warunek powodzenia imprezy – to dziecko decyduje, kiedy wychodzimy z placu zabaw i jak długo jemy lody. Dobrze jest też znaleźć jakiś większy plac zabaw, na którym do tej pory nie byliśmy, choćby w sąsiedniej dzielnicy lub mieście. Zresztą nie musi być duży. Kiedyś trafiliśmy na całkiem mały plac zabaw, którego główną atrakcją był brak tłoku. Spędziliśmy tam kilka godzin.
Dworzec kolejowy i przejażdżka pociągiem
To też propozycja dla maluchów (chociaż może niekoniecznie) i to takich, które pociągami nie jeżdżą. Nie ma się co oszukiwać, coraz częściej przemieszczamy się samochodami i nietrudno znaleźć nawet dziesięciolatka, który nigdy nie widział pociągu od wewnątrz, a i z zewnątrz tylko z daleka. Jeśli już musimy kupić bilet na pociąg, to warto ustalić, czy przewoźnik oferuje bilety rodzinne albo weekendowe. No i wybrać jakieś atrakcyjne miejsce. Może to właśnie tam będzie jezioro lub basen? Albo odwrotnie – klasyczna wieś, o jaką coraz trudniej? Przy odrobinie szczęścia uda się pogłaskać konia i napić mleka prosto od krowy.
Rejs statkiem albo promem
Atrakcja dostępna dla tych, którzy mają w pobliżu jakąś wodę. Plusem tych wszystkich statków i wodnych tramwajów są stosunkowo niskie ceny za bilety. Podobnie z promami, a w niektórych miejscach można się przepłynąć na drugą stronę rzeki za darmo. Tak było bodaj rok czy dwa lata temu w Warszawie, w tym roku nie sprawdzałam. No pokażcie mi dziecko, które się temu oprze.
A skoro już nad wodą jesteśmy, to warto się rozejrzeć, czy w pobliżu nie ma wypożyczalni rowerów wodnych albo kajaków. To też nie są duże pieniądze.
Turystyczna wyprawa do lasu
Teoretycznie każdy, kto ma w pobliżu jakiś las, był w nim co najmniej raz, a na pewno więcej. Ale ciekawa jestem, czy znajdzie się ktoś, kto z ręką na sercu powie, że przeszedł wszystkie oznaczone szlaki turystyczne od początku do końca, albo chociaż jeden. Ja sama, chociaż praktycznie mieszkam w lesie, nie przeszłam żadnego.
Podobnie jest ze świeżo wytyczonymi szlakami rowerowymi po lasach. Właściwie usprawiedliwia mnie tylko to, że są świeżo wytyczone, niemniej przez całe wakacje jakoś nie udało się choćby sprawdzić, gdzie się zaczynają. Tak więc, jeśli gdzieś blisko jest las, zakładamy mocne buty, pakujemy wodę i suchy prowiant i w drogę. Dzieci trzeba uświadomić, że może być ciężko zejść ze szlaku i muszą się przygotować na kilkugodzinną wyprawę. Jeśli idziemy z maluchami, wybieramy jakąś prostą trasę.
Obiad albo podwieczorek w restauracji
Opcja dla osób, które preferują domowe jedzenie i z dziećmi po knajpach nie chodzą. Owszem, jest to wydatek, ale nie musi być duży. Wszystko zależy od tego, jaką restaurację wybierzemy. Trzeba tylko pamiętać, że dzieci szybciej wybiorą pizzę niż sushi 😉
Od razu mówię: wiem, że są ogrody zoologiczne, parki rozrywki i inne ciekawe miejsca. Tylko nikomu nie zamierzałam robić reklamy, to sobie sami wyguglacie. Moją intencją było przekonanie Was, że można spędzić trochę czasu w rodzinnym gronie i dobrze się bawić, robiąc pozornie banalne rzeczy. Zresztą… przypomnijcie sobie, co Wy robiliście w ostatnie weekendy swoich wakacji 😉