Zdrowie 23 czerwca 2023

Uważajcie na lizaki w sprayu

Lizaki w sprayu robią ostatnio furorę wśród maluchów, jednak stomatolodzy dziecięcy ostrzegają przed nimi. Zobacz dlaczego.

Lizaki w sprayu to nic innego jak słodki płyn zamknięty w niewielkich buteleczkach z atomizerem. Wystarczy spojrzeć na skład: cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, woda, barwniki, sorbinian potasu czy benzoesan sodu.

„Lizaki w sprayu, jak inne słodycze, wpływają negatywnie na zdrowie dzieci. Słodka substancja oblepia zęby na każdej powierzchni, co nie tylko sprzyja rozwojowi próchnicy, ale rozpylana po całej jamie ustnej może powodować podrażnienia błony śluzowej, a także prowadzić do grzybicy jamy ustnej. Cukier jest bowiem wspaniałą pożywką zarówno dla bakterii, jak i grzybów” – informuje lek. dent. Magdalena Słowik-Mazur, specjalista stomatologii dziecięcej z LUX MED Stomatologia.

Warto wiedzieć, że lizak powoduje obniżenie pH jamy ustnej. Tymczasem obniżone pH wpływa na strukturę szkliwa. Zęby stają się porowate i odwapnione. Przy częstym i długotrwałym spożywaniu słodyczy, pory i odwapnienia robią się coraz większe, aż do pojawienia się realnego ubytku w zębie.

„Niestety spotykam się z przekonaniem, że jeśli zęby nie wykonały „pracy” w postaci rozdrobnienia i żucia pokarmu, to nie trzeba ich myć. I np. lizak niegryziony – nie ma wpływu na rozwój próchnicy, a to nieprawda” – przypomina dentystka.

Nie zapominajmy także, że nadmiar węglowodanów prowadzi do nadwagi, otyłości i chorób metabolicznych.

„Znam kilkulatków, którzy potrafią zjeść nawet 12 lizaków dziennie. To bardzo niepokojące zjawisko –-cukier sprawia, że dzieci tyją, zapadają na choroby metaboliczne, autoimmunologiczne. Zawarte w słodyczach barwniki są często alergizujące. Spożywanie węglowodanów w nadmiarze obciąża nie tylko szkliwo, ale też inne organy, m.in. trzustkę” – tłumaczy specjalistka.

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Obraz Rudy and Peter Skitterians z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kultura 23 czerwca 2023

Co przynosi szczęście, czyli najpopularniejsze przesądy „na szczęście”

Jak przyciągnąć szczęście do siebie i domu? Istnieje wiele przesądów „na szczęście”, którymi można się posiłkować. Jak to z przesądami bywa – gwarancji nie ma, ale dobra zabawa murowana. Jednak zgodnie z zasadą, iż nawet jak nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi, zapraszam na przegląd najpopularniejszych sposobów na „upolowanie” szczęścia. 

 

Czterolistna koniczyna 

Jak powszechnie wiadomo, koniczyna ma trzy listki na jednej łodyżce, więc sam fakt, iż komuś uda się znaleźć czwarty czyni go szczęściarzem. Co prawda teoretycznie jedna na dziesięć tysięcy koniczynek ma cztery listki, jednak są tacy, którzy znajdują je częściej i tacy, którym się to nigdy nie udaje, więc coś w tym przyciąganiu szczęścia jest. Wiara w magiczną moc czterolistnej koniczyny wywodzi się z wierzeń celtyckich. Celtowie uważają, że trzy listki koniczyny symbolizują wiarę, nadzieję i miłość, a czwarty – szczęście

 

Podkowa 

Dziś podkowę najłatwiej wypatrzyć na pchlim targu, bo zwyczaj trzymania konia w każdym gospodarstwie całkowicie zanikł. Niegdyś zresztą też nie było lepiej, bo konie do tanich nie należały i pochwalić się nimi mogła jedynie szlachta, chłopi musieli się zadowalać wołami. Znalezienie przez nich podkowy było więc postrzegane jako wielkie szczęście po prostu dlatego, że szanse na to były bardzo małe. Znalezioną podkowę należało powiesić nad drzwiami, koniecznie otwartą stroną do góry. 

Dziś nie trzeba znajdować podkowy, można ją sobie kupić, ale by przyciągała szczęście, trzeba ją powiesić do góry, dokładnie tak samo, jak czynili to chłopi kilka wieków temu. Jeśli jednak powiesimy podkowę otwartą stroną w dół, nie oznacza to przyciągania pecha. Ten kierunek ma chronić przed urokami. 

 

Siódemka 

Siódemka to cyfra, której przypisuje się niezwykłe moce. Trzeba uczciwie przyznać, że nie ma drugiej takiej, wyróżnianej nie tylko przez religie, jak i przez uczonych, zwłaszcza tych starożytnych. 

To najwyższa pojedyncza liczba pierwsza, która niegdyś symbolizowała wszechświat (starożytni znali tylko siedem planet). Tydzień ma siedem dni, istnieje siedem cudów świata, siedem grzechów głównych, biblia zna siedmiu Archaniołów, a Sumerowie całą swoją religię oparli na siódemce. Przez wieki siódemce przypisywano pozytywne cechy, co nie znaczy, że faktycznie ma takowe. Jeśli jednak będziecie obstawiać totolotka, to skreślcie siódemkę, tak na wszelki wypadek 😉 

 

Kominiarz 

Zawód bardzo potrzebny, a jednak równie rzadki dziś, jak i wieki temu. Wizyta kominiarza oznaczała szczęście dla całej wioski (w miastach było o nich łatwiej) z bardzo praktycznego powodu – czyste kominy to mniej pożarów, a to na pewno było szczęściem, szczególnie w czasach krycia dachów strzechą, gdy ogień łatwo przenosił się na kolejne zabudowania. 

Jednak nie wystarczy spotkać kominiarza. Aby przyniósł szczęście, trzeba złapać się za guzik. Swój. Trochę to dziwne, bo niegdyś łapano właśnie za guzik kominiarzy, aby przyciągnąć ich do domu. Być może dziś nie trzeba tego robić, bo kominiarze mają mniej pracy i przychodzą dobrowolnie, więc guzik stał się tylko symbolem tradycji i dlatego wystarczy własny. Ponadto niegdyś szczęściem była wizyta kominiarza w domu, dziś wystarczy spotkać go na ulicy. 

 

Kukułka 

Ponoć kto usłyszy kukanie kukułki, do tego uśmiechnie się szczęście. Spotkać tego ptaka wcale nie jest łatwo, dużo łatwiej usłyszeć skrzeczenie wrony lub trele wróbli, stąd zapewne przekonanie, że kto usłyszy kukułkę, będzie miał w życiu dobrze. 

Niegdyś panny na wydaniu wsłuchiwały się w śpiew kukułki, wierząc, że każde pojedyncze „kuku” oznacza jeden rok w panieństwie. Oczywiście im mniej razy kukułka zakukała, tym lepiej. 

W miastach usiłowano przywołać szczęście, wieszając na ścianach zegary z kukułką. Można tego popróbować i dziś, ale większą pewność da usłyszenie kukułki w lesie. 

 

Kot 

Już samo posiadanie kota można uznać za szczęście, ale tym zwierzętom przypisuje się większe moce. Co ciekawe w USA szczęście przynoszą białe koty, natomiast w Wielkiej Brytanii czarne, których my unikamy jak przysłowiowego ognia. 

Kot przynoszący szczęście do domu znany jest także w Japonii. To figurka kota z uniesioną łapą, która ma przygarnąć dobrobyt do domu lub firmy. 

A skąd wiara w koty? Niegdyś były trzymane w domach jako antidotum na wszechobecne myszy. Niewątpliwie im mniej tych gryzoni, tym więcej można było zarobić na zbiorach i zaoszczędzić na wszelakich stratach, co na pewno było szczęściem. 

 

Tęcza 

Tęcza w ostatnich latach zmieniła znaczenie i dziś postrzegana jest jako symbol ruchu LGBT, jednak zanim do tego doszło, przez wieki była symbolem szczęścia i biblijnego pojednania. Sama w sobie ma siedem kolorów, co niejako usprawiedliwia ten przesąd. Ponadto wbrew pozorom wcale nie łatwo jest zobaczyć tęczę, co na pewno przekłada się na uwiarygodnienie wierzenia. 

Warto też pamiętać, że tęcza była ważnym symbolem nadziei w mitologii greckiej. 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża i dziecko 22 czerwca 2023

Perły Epsteina u noworodka. Czym są i czy trzeba z nimi walczyć?

Perły Epsteina to dość charakterystyczne zmiany spotykane u większości noworodków i niemowlaków w początkowym okresie życia. Szacuje się, że nawet 80% maluszków może je mieć, warto więc uspokoić rodziców zaniepokojonych ich obecnością, ponieważ nie stanowią one powodu do zmartwień. Skąd się biorą perły Epsteina i czy coś trzeba z nimi robić?

Czym są perły Epsteina?

Perły Epsteina to niebolesne torbiele listewki zębowej znajdującej się w jamie ustnej dziecka. Jest to pozostałość jeszcze z czasów życia płodowego, gdy następował rozwój podniebienia u dziecka. Są one wypełnione keratyną i zazwyczaj tworzą się po obu stronach szwu łączącego podniebienie twarde. Przybierają postać biało-żółtych zmian o średnicy do 3 mm. Ponieważ opisał je pediatra Alois Epstein, a na ich powierzchni można zauważyć delikatny połysk, ten fakt przesądził o nazwie dla tych zmian. 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Dr Ana??‍⚕️ (@dentistsallabout)

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez I parent I know (@drayagebara)

Czy perły Epsteina trzeba usuwać?

Perły Epsteina nie stanowią żadnego zagrożenia dla maluszka i nie powodują innych dolegliwości czy powikłań. Znikają samoistnie, w ciągu pierwszych tygodni życia dziecka. Nie należy ich wyciskać, bo to w niczym nie pomoże, a spowoduje ból u dziecka i stworzy ryzyko nadkażenia bakteryjnego powstałych po wyciskaniu ranek. Nie ma sensu przy nich manipulować, ponieważ samo ssanie przez maluszka piersi czy smoczka butelki przyspiesza wchłanianie się tych zmian w sposób naturalny. 

Czy i kiedy te zmiany pokazać pediatrze?

Ponieważ „perły” znikają samoistnie, nie trzeba biec z nimi do pediatry. Jednak dla pewności warto przy wizycie wspomnieć o nich. Niekiedy bywają przez świeżo upieczonych rodziców mylone z innymi zmianami, które mogą pojawić się w buzi dziecka, takimi jak: torbiele dziąsłowe, guzki Bohna, pleśniawki lub afty. Dziecko zdecydowanie należy pokazać pediatrze wtedy, gdy towarzyszą im niepokojące dolegliwości, takie jak zaczerwienienie błony śluzowej jamy ustnej, obrzęk, ból, czy niechęć do jedzenia. Specjalista rozwieje wątpliwości rodziców, a gdy zajdzie taka potrzeba, zleci odpowiednie postępowanie, które pomoże pozbyć się zaistniałego problemu.   


Źródło: stomatologa.pl
Źródło zdjęcia: Dragos Gontariu/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close