Wsiąść do pociągu byle jakiego…
Każdy chyba zna tę piosenkę w wykonaniu Maryli Rodowicz. Ale każdy kto ma dzieci wie, że nie da się od tak do niego wsiąść, nie dbając o bagaż czy bilet. No chyba że się chce dostać mandat od konduktora za jazdę na gapę, opcjonalnie dzieci zagłodzić.
Będąc u siostry na wakacjach, pomyślałam sobie że dla Bartka podróż do domu koleją, będzie nie lada atrakcją, bo on pociągi bardzo lubi, ale z racji przemieszczania się wszędzie autem, zwyczajnie nie zna przyjemności takiej podróży. Celowo napisałam przyjemności, bo pociągi a faktycznie szynobusy relacji Szczecin – Kołobrzeg to wyższa szkoła jazdy. Powiem wręcz, że w stosunku do starych pociągów to wersja “de luxe” bo naprawdę szybka, cicha, klimatyzowana, bardzo wygodna, nowoczesna, etc… No i co bardzo ważne, możliwość skorzystania z czystej toalety, to przy czterolatku fantastyczne rozwiązanie. Właśnie z tych względów zdecydowałam, że kupię bilety na Inter Regio a nie na autobus. Co prawda mogliśmy poprosić o przyjazd Marcina, ale podróż 400 km w dwie strony, pochłonęłaby niemałą kwotę, wiadomo że auta na powietrze jeszcze nie jeżdżą.
Jeszcze u siostry zorientowałam się w internecie o której mamy odjazd i ile czasu będzie trwała podróż. W sumie 1,5 godziny z dwójką dzieci w wygodzie to sama przyjemność. Tak przynajmniej zakładałam. Na pół godziny przed planowanym odjazdem szynobusu kupiłam bilety dla nas, upewniłam się, że pod ręką mam pieluchy, jedzenie, picie i telefon. Siostra pomogła mi wypakować dzieci z auta i podała pomysł, żebym Wojtka wzięła w foteliku, a nie jak planowałam w chuście, i całe szczęście jej posłuchałam.
Dochodziłyśmy już do naszego stanowiska, gdy nagle usłyszałam głos z megafonu informujący o zmianie peronu i toru, z którego mieliśmy odjechać. Boże, co się wtedy działo! Ludzie jak ślepe bydło ruszyli przed siebie, akurat staliśmy na schodach gdy przelała się przez nas ta fala. A biegli jakby ktoś złoto za darmo rozdawał. Nie patrzyli pod nogi, jakaś kobieta potrąciła na schodach Bartka, a ten się przewrócił! Dobrze że młodego za rękę trzymała ciocia, bo zleciałby jak nic na dół. Oj, przejście przez morze ludzi po wysokich schodach graniczyło wręcz z cudem, ja miałam plecak, torbę przez ramię, reklamówkę w dłoni plus fotelik z Wojtkiem, a moja siostra Bartka za rękę i swojego dwulatka na ręku. I wszystko biegiem, biegiem…
Szczęśliwie i z ulgą doszliśmy do pociągu a tam ludzi jak mrówek. Ledwie weszłam z dziećmi i od razu pomyślałam – to był mega błąd! A ja marzyłam sobie, że się rozsiądziemy, że odpalę Bartkowi bajkę na smartfonie a Wojtka przytulę i pojedziemy w siną dal. No tośmy pojechali, hałas, ścisk, przepychanki. Siostra krzyknęła jeszcze że pobiegnie sprawdzić z tyłu czy są wolne miejsca, ale ja już wiedziałam że nie ma szans. Cały czas staliśmy przy drzwiach co przy Bartku było bardzo niebezpieczne, postanowiłam więc skorzystać z prawa do miejsca dla matki z dzieckiem, a tam jak na złość już przez rodzinki zajęte. Od razu podziękowałam w duchu za fotelik bo mogłam odłożyć Woja na podłogę, nogą podtrzymać bagaże, na których miał usiąść Bartek. Nie zdążyłam, jakiś chłopak ustąpił miejsca młodemu, obok postawiłam fotelik Woja i podróżowanie zrobiło się przyjemne…
Jechaliśmy już w miarę wygodnie, a na milion pytań Bartka odpowiadali pasażerowie, bo mi w połowie drogi skończyły się pomysły w tematyce opowiadania o wodzie 🙂 W międzyczasie herbatniki, woda mineralna, a tam gdzie był zasięg to i była bajka z You Tube.
Nie nudziło się nam, pasażerowie uśmiechali się do dzieci i zagadywali cały czas, jakby przeczuwali, że gdy przestaną, może zacząć się marudzenie. Martwiłam się jeszcze tylko jak wysiąść, ale i tu pojawiły się pomocne dłonie, ktoś podał bagaże, ktoś wziął za rączkę Bartka i bezpiecznie zdjął z podestu. Na stacji czekał już Marcin więc cała reszta poszła jak z płatka. Taka to była nasza, na pewno nie ostatnia, podróż koleją.
Obym w najbliższy weekend trafiła na tak przyjaznych ludzi. Zamarzyła nam się wycieczka do warszawskiego ZOO. 🙂
A wcześniej przed nami godzinna podróż pociągiem.
My najczęściej do (pra)dziadka – jakieś 8 przystanków, ale zawsze jest super 🙂
My jezdzimy do babci lub cioci maluchy uwielbiaja pociagi
Głównie na Roztocze, mega przeżycia dla dzieci 🙂