Skarpetkowe stwory – zagadka ginących skarpet rozwiązana!
“Skarpetkowe stwory” to niby tylko tytuł gry i wytwór wyobraźni jej autorów, a jednak mam wrażenie, że te istoty istnieją naprawdę. No bo powiedzcie mi, gdzie u licha podziewają się te wszystkie pojedyncze skarpety, które od czasu do czasu giną w niewyjaśnionych okolicznościach?
Do tej pory myślałam, że pochłania je tajemnicza czarna dziura, albo że skarpetki wyruszają w świat, jak w opowieściach Justyny Bednarek, ale kiedy dostałam tę grę, doznałam (w pewnym sensie) olśnienia i doszłam do wniosku, że chyba jest też trzecia opcja…
Opcja, którą przedstawia Galakta Kids wygląda bardzo wiarygodnie, a na dodatek niezwykle uroczo! Bowiem przedstawione na ilustracjach stwory są po prostu rozkoszne i nie sposób oderwać od nich wzroku. Nie sposób ich nie polubić i nie wpuścić do swojego domu ?
Ale teraz do rzeczy!
Skarpetkowe stwory – główna idea gry
“Skarpetkowe stwory” to bardzo prosta gra, z kilkoma, łatwymi do zapamiętania zasadami – przynajmniej w wersji podstawowej. Bardzo podobna jest do klasycznego memory, ponieważ tutaj (na specjalnej planszy) też mamy rozłożone kafelki, odwrócone obrazkami do dołu, wśród których szukamy kilku konkretnych, zapamiętując położenie tych, które podejrzeliśmy. W Skarpetkowych stworach nie zdobywamy jednak punktów za wyszukanie dwóch takich samych kartoników, a za zebranie trzech par skarpetek – parę tworzą oczywiście dwa te same kolory.
Jest to o tyle trudniejsze niż w zwykłym memory, że spośród trzydziestu sześciu kafelków planszy musimy odnaleźć (cztery) żetony graczy pasujące do naszego koloru, które rozdzielamy na początku rozgrywki – każdy gracz wybiera swój kolor pionka i owych żetonów. Gdy odnajdziemy jeden z nich, losujemy z worka dwie skarpetki – a więc działamy tutaj na chybił trafił, przez co dużo zależy od naszego szczęścia. Osoba, która jako pierwsza uzbiera trzy pary, wygrywa.
Szukanie potrzebnych nam kartoników, a co za tym idzie, zdobywanie skarpetek nie jest jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać, ponieważ przeszkadzają nam w tym tytułowe stwory. Czają się one w różnych zakamarkach naszego domu i podkradają pojedyncze otulistópki. Mówiąc wprost, figurki stworów również poruszają się po planszy, podobnie do naszych pionków, deptając nam po piętach.
Trzeba więc wykazać się niemałym sprytem, by je przechytrzyć, tzn. nie dać im zbliżyć się do siebie, a przy tym tak nimi pokierować (każdy gracz w swojej turze przesuwa najpierw stwora, później swój pionek), by wysłać je w stronę naszych przeciwników — nie jest dobrze stać tuż obok nich, bo są przebiegłe i lubią niepostrzeżenie podkradać nam nasze skarpety.
To w zasadzie tyle z takiej głównej idei gry, aczkolwiek to nie koniec zasad bowiem autorzy zadbali o to, byśmy prędko się nie znudzili i by gra otwierała przed nami nowe drzwi (dosłownie i w przenośni). Tak więc teoretycznie po skończonej rundzie, a w praktyce po opanowaniu podstaw, możemy wprowadzić do rozgrywki kolejne komponenty i reguły.
Skarpetkowe stwory – ukryte elementy i nowe zasady
W pudełku, którego wnętrze przypomina miniaturowe mieszkanie (lub dom) z garażem, ukryte zostały dodatkowe elementy i nowe instrukcje. Bardzo mile nas to zaskoczyło, tym bardziej że nie zorientowaliśmy się od razu, a dopiero przy którejś z kolei rozgrywce, że w pudełku schowane mamy inne części.
Wprowadzenie kilku dodatkowych składników i urozmaicenie zasad szczególnie ucieszyło Jasia (10 l.), dla którego podstawowa wersja jest, mówiąc wprost, banalna. Co prawda po otworzeniu innego pokoju i przebrnięciu przez nowe zasady, stwierdził, że „sprawa mocno się skomplikowała” i musieliśmy na moment zwolnić, by zrozumieć, co teraz mamy robić. ? Pomijając jednak chwilę zamieszania, ogólnie podziałało to na plus, dając nam takie poczucie, że możemy trochę kierować tą grą i krok po kroku przechodzić na wyższe poziomy.
Skarpetkowe stwory – ogólne wrażenia
Gdybym miała określić wiek dzieciaków, dla których poleciłabym tę planszówkę, to sugerowałabym raczej ciut młodsze niż Jasiek – pięć, sześć, siedem, może osiem lat. Nie chodzi o to, że dla starszaków nie ma tu nic atrakcyjnego, ale widzę po swoich dzieciach, że Pola (5 l.) i Staś (3 l.) mają o wiele większą radochę z tej zabawy. Ogromną sympatią obdarzyli bohaterów – zarówno skarpetkowe stwory, jak i skrzaty, które pomagają graczom odnajdywać i parować skarpety. Uwielbiają poruszać się po planszy, odkrywać kafelki, szukać konkretnych żetonów, no i losować z worka skarpety – to jest dla nich wielki fun! ? I właściwie każdy element gry sprawia im ogromną radość.
Jasiu z racji wieku (toć to już prawie nastolatek! ?) wykazuje nieco mniej entuzjazmu, ale ogólnie polubił tę grę. Chociażby dlatego, że ma proste zasady i nie trzeba się mocno skupiać, ani specjalnie wysilać, żeby zagrać, tudzież wygrać.
Ja natomiast od siebie dodam, że gra jest pięknie zilustrowana i nie mogę oderwać od niej wzroku! Dokładając do tej bajecznej grafiki jeszcze krótki czas rozgrywki, około piętnaście/dwadzieścia minut i ogólny pomysł na zabawę, stwierdzam, że to fajna pozycja, idealna na krótką przerwę w obowiązkach. Taki dodatek do poobiedniej kawy zamiast ciastka ?
…
Zdjęcia: J. Fizia
Dziękuję wydawnictwu Galakta Kids za przekazanie recenzenckiego egzemplarza gry.
- Kroniki zamku Avel – kooperacyjna gra dla całej rodziny
- Zip City – logiczna łamigłówka dla każdego
- Feluś i Gucio grają w literki – gra edukacyjna wspierająca naukę czytania
- Architekci 7 Cudów Świata – pozostaw po sobie trwały ślad w historii
- Abecadło – szybka gra edukacyjna dla przedszkolaków od Albi
- GRY PLANSZOWE POD CHOINKĘ – PREZENT DLA DZIECI W WIEKU 7+
- Kto da mniej – edukacyjna gra dla całej rodziny
Cudne te skarpetkowe potwory! Już wiem, co córcia dostanie na urodziny!