Zdrowie 12 stycznia 2023

Wilczy apetyt, a dziecko chudnie: to może być „jedynka”

Pomimo tego, że dziecko je jak wilk, to – nie wiedzieć czemu – niknie w oczach. Pije wodę nie szklankami, ale butelkami. Ciągle biega do toalety, moczy się w nocy. Jest apatyczne i nie ma na nic siły. To może to być bardzo groźna autoimmunologiczna choroba z mylącą nieco nazwą – cukrzyca typu 1. Niewykryta w porę zagraża nawet życiu dziecka.

Łatwo ją zignorować, ale też w prosty sposób wykryć: wystarczy pomiar glukozy we krwi. Osoby, które cierpią na tę autoimmunologiczną chorobę, wykonują takie badanie kilka razy dziennie. Muszą kontrolować poziom glukozy we krwi już do końca życia. Technologia idzie co prawda naprzód i diabetycy korzystają ze sprzętu monitorującego w czasie rzeczywistym ten parametr (ang. CGM – Continuous Glucose Monitoring lub FGM – Flash Glucose Monitoring), ale i tak zaleca się, by przed podaniem insuliny do każdego posiłku lub korygując np. wysoki poziom glukozy skontrolowały cukier „z palca”.  Norma na czczo u zdrowego człowieka to 70-99 mg/dl.

I nikt tu nie jest winny. cukrzyca typu 1 u dziecka

W Polsce na cukrzycę typu 1 choruje blisko 200 tys. osób. Są one zależne od insuliny dostarczanej z zewnątrz. Stąd bardziej trafna nazwa choroby – insulinozależność. Diabetycy wstrzykują insulinę penem lub dostarczana jest ona za pomocą małego urządzenia –  pompy insulinowej na stałe podłączonej do ciała. Wszystko dlatego, że trzustka, a dokładnie wysepki trzustkowe odpowiedzialne za produkcję tego białkowego hormonu zostały zniszczone, z przyczyn jeszcze do końca niewyjaśnionych.

Przypuszcza się, że na rozwój choroby wpływ mogą mieć uwarunkowania genetyczne (choć nie jest chorobą dziedziczną) lub środowiskowe, chociażby przetworzona żywność, stres, niedobór witaminy D3, wczesne wprowadzanie mleka krowiego do diety. Chorobą mogą być obciążone osoby, które mają wśród bliskich chorych cierpiących na schorzenia autoimmunologiczne (np. bielactwo, choroby tarczycy). Jeśli stwierdzona jest u dziecka (czy dorosłego) jedna autoimmunologiczna choroba – wzrasta ryzyko rozwoju kolejnej – na przykład cukrzycy typu 1.

Wciąż jednak nie wiadomo, dlaczego dochodzi do destrukcji komórek beta w trzustce. O ile w przypadku cukrzycy typu 2 brak aktywności fizycznej i niezdrowe odżywianie, a szczególnie zajadanie cukru przyspiesza rozwój choroby, tak w przypadku „jedynki” nie determinuje jej powstania. Wynika ona z autoagresji, czyli defektu w układzie odpornościowym, który zwraca się przeciwko własnym komórkom.

Ten proces niszczenia może trwać latami. Choroba najczęściej wykrywana jest wtedy, gdy pojawiają się typowe dla niej objawy kliniczne. Nie można jej zatrzymać, ani jej zapobiec. Istotne jest jednak zdiagnozowanie jej w porę, bo utrzymywanie się wysokiego cukru zagraża zdrowiu i życiu, głównie dziecka, bo wtedy najczęściej ujawnia się cukrzyca typu 1. Stąd jej kolejna nazwa – cukrzyca młodzieńcza.

Je, chudnie i zapada się w sobie

Gdy w organizmie zaczyna brakować insuliny, bo wyspy trzustkowe ją produkujące sukcesywnie są niszczone, to glukoza nie jest wchłaniana do komórek. Obrazowo rzecz ujmując, nie ma klucza, by odpalić organizm. Człowiek dosłownie słabnie w oczach. Glukoza, która jest paliwem dla naszego organizmu, w tym mózgu, krąży we krwi, pojawia się w moczu. Jest jej coraz więcej, ale nie odżywia tkanek, bo nie ma wytrycha, by się do nich dostać. cukrzyca typu 1 u dziecka

Potrzebna jest woda (stąd pragnienie i częste oddawanie moczu), by usunąć pojawiający się nadmiar glukozy. Przez organizm chorego przewala się prawdziwe tsunami, które wypłukuje wartości odżywcze, minerały, wyjaławia. Chory może mieć skurcze nóg, czuć ogromną niemoc. Podatny jest na zakażenia drożdżakami Candida (zajady, afty w jamie ustnej, drożdżyca narządów płciowych, infekcje sromu). Spada też waga, bo organizm wykorzystuje zapasy tłuszczu, by przeżyć.

Jeśli zauważysz, że twoje dziecko bardzo dużo pije, wstaje w nocy do łazienki lub wręcz się w nocy moczy, udaj się do lekarza!

Efektem jego spalania jest nie tylko aceton, który wywołuje nieprzyjemny zapach z ust przypominający woń kwaśnych jabłek, ale przede wszystkim ciała ketonowe. Bardzo szybko może dojść do zakwaszenia organizmu (tego prawdziwego, a nie rodem z internetowych opowieści o dietach rzekomo odkwaszających organizm) i w konsekwencji do stanu zwanego kwasicą ketonową, która bezpośrednio zagraża życiu pacjenta. Chory wymaga natychmiastowej hospitalizacji. Jeśli kwasica się rozwinie, dziecko zapada w śpiączkę.

Alarmowymi objawami kwasicy ketonowej są też ból brzucha, duszność i wymioty. W takiej sytuacji trzeba wezwać karetkę.

Wielu rodziców na oddziale diabetologicznym czuje się winnych, że przeoczyło symptomy choroby. Po diagnozie łączą już łatwo wszystkie te elementy, które na początku – wydaje im się – nie mają nic ze sobą wspólnego i mogą wskazywać na zwykłe przemęczenie.

Historia jak 200 tys. innych. Cukrzyca typu 1 u dziecka

Mama 12-letniej diabetyczki do dzisiaj przyznaje, że od pierwszych objawów do diagnozy upłynęło co najmniej kilka tygodni, a może nawet miesięcy. Córka była zaś przykładem książkowym.

Pamiętam obraz ze szpitala, gdy trafiliśmy już w stanie zaostrzonym choroby, bliscy kwasicy ketonowej. Córka szła korytarzem, a jej widok nasunął mi scenę z horroru. Wychudzona, z podkrążonymi oczami, blada, prawie przeźroczysta. Intuicja podpowiadała mi już kilka tygodni, może miesięcy wcześniej, że dzieje się coś niedobrego. Myśleliśmy, że to nauka zdalna przez ostatnie miesiące daje się we znaki. Trafiliśmy nawet do psychologa. Przyszły wakacje, ale córka w ogóle nie odżyła. Nadal nie miała na nic siły – opisuje stan swojej córki, która z glukozą we krwi na poziomie 355 mg/dl, a moczu ponad 1000 dl/mg trafiła do jednego z warszawskich szpitali.

Dzień wcześniej odebrała wyniki morfologii córki. Zrobiła ją na wszelki wypadek, by jednak sprawdzić, dlaczego dziecko jest ciągle zmęczone. „Może ma anemię?” – myślała. Wpisała wieczorem w wyszukiwarkę poziom glukozy i podejrzenie, że może to być cukrzyca typu 1 zwaliło ją z nóg. cukrzyca typu 1 u dziecka

Rano pediatra i od razu SOR, a potem dwa tygodnie na oddziale. Uczenie się choroby, oswajanie z nową sytuacją, a przede wszystkim najważniejsze – jedzenie, które dzięki dostarczanej z zewnątrz insulinie w końcu zaczęło odżywiać organizm.

Nie zapomnę uśmiechu córki po dwóch dniach pobytu w szpitalu i zdania, że w końcu nie jest głodna. Zdałam sobie sprawę, że przez te tygodnie praktycznie się nie uśmiechała. Gasła na naszych oczach  – opowiada mama.

Życie z cukrzycą to góry i doliny

Wykrycie choroby w porę jest bardzo ważne, ale okiełznanie glikemii na co dzień to spore wyzwanie. Jeśli glukozy jest za dużo, to dochodzi do przecukrzenia (hiperglikemii) i trzeba ją „zbijać” odpowiednio wyliczoną dawką insuliny. Wyliczać gramy zjadanych węglowodanów, białek i tłuszczy i podawać odpowiednią na to ilość insuliny do każdego posiłku. A na stany hipoglikemii (niedocukrzenia) reagować natychmiast, bo jest to stan o tyle groźny, że szybko może dojść do utraty świadomości czy nawet śpiączki.

Te dwa stany – hipo- i hiperglikemia – u diabetyka typu 1 występują dość często. Wykres ich glikemii przypomina sinusoidę, a wysokie i niskie cukry mogą występować tuż po sobie, nawet w odstępach kilkunastu, kilkudziesięciu minut. Trudno czasem orzec, dlaczego tak się dzieje, bo oprócz czynników, które wymienia literatura jako oddziałujące na glikemię, czyli dawka insuliny, aktywność fizyczna, pożywienie jest jeszcze wiele innych.

Wszystkie je trudno utrzymać w ryzach, bo są to rzeczy, nad którymi trudno zapanować każdemu z nas – infekcje, skrajne emocje – euforia, strach lub stres. Szczególnie trudno może być rodzicom małych diabetyków, bo podjada ono albo nie zjada z talerza wszystkiego, co przeliczono na dawkę insuliny. Jest spontaniczne. Trudno je utrzymać w bezruchu i zapanować nad jego aktywnością, a to też może być kłopotem – z powodu nadmiernej aktywności cukier może gwałtownie spaść.

Nastolatki natomiast często negują chorobę, buntują się, nie chcą żyć w reżimie wymuszonym chorobą. Jednak jest to schorzenie, którym w miarę możliwości i siły trzeba „zarządzać”, by uniknąć poważnych powikłań. Będziemy o tym wszystkim pisać – ten tekst rozpoczyna cykl o cukrzycy typu 1.

cukrzyca typu 1 u dziecka


Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Źródło zdjęcia: Shlomaster/Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża 9 stycznia 2023

Co się dzieje z twoim ciałem, kiedy jesz za dużo soli?

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać o szkodliwości cukru, jednak gdy zastanawiamy się nad ilością spożywanej soli, jesteśmy skłonni chętniej przymknąć oko na nasze wybory żywieniowe. Niestety nie pozostaje ona obojętna dla naszego zdrowia, a Polacy solą na potęgę. Jaki ma wpływ na zdrowie i co się dzieje z twoim ciałem, kiedy jesz za dużo soli? Sprawdzamy, co na ten temat mówi nauka.

Zanim zaczniecie krzyczeć, że sól jest na również potrzebna, zrób swój dietetyczny rachunek sumienia. Owszem sód, a nie sól, jest niezbędnym dla organizmu minerałem, jednak rzadko zwracamy uwagę na przewidziane normy.

Czy sól jest niezdrowa?

Sól nie jest niezdrowa, chyba że jesz jej zdecydowanie za dużo, a niestety istnieje duża szansa, że tal właśnie się dzieje. Polacy od soli nie stronią. Sól kuchenna i sód to nie to samo, sól składa się ze związku dwóch minerałów sodu (ok. 40 proc. ) i chloru (ok. 60 proc.), jednak to sód może mieć swój negatywny wpływ na zdrowie.

Ile sodu naprawdę potrzebujesz?

Ale twoje ciało potrzebuje również sodu, aby przeżyć. W niewielkich ilościach pomaga prawidłowo funkcjonować nerwom i mięśniom oraz jest niezbędne do utrzymania równowagi płynów (sód jest elektrolitem). Potrzebujesz co najmniej 1500 mg sodu dziennie, jeśli spożyjesz go za mało (co jest prawie niemożliwe) możesz doświadczyć przykrych objawów niedoboru sodu:

  • zawrotów i bólu głowy,
  • uczucia zmęczenia i braku energii,
  • zmęczenie mięśni,
  • mdłości.

Dla większości ludzi uzyskanie wystarczającej ilości sodu w diecie nie stanowi żadnego problemu. Co ciekawe, nieważne, po jaką sól sięgasz w swoim domu: jodowaną, morską czy różową sól himalajską — zawartość sodu jest w tych produktach taka sama, różnią się natomiast zawartością lub brakiem innych minerałów.

Za dużo soli, czyli ile?

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zaleca, aby osoby dorosłe spożywały mniej niż 2300 mg sodu dziennie. To około jednej łyżeczki soli kuchennej w ciągu całego dnia. Choć trudno sobie wyobrazić, że ktoś zjada taką ilość, korzystając z solniczki, rzeczywistość wygląda zgoła odmiennie. Sól znajduje się praktycznie w każdej, nawet minimalnie przetworzonej żywności, która trafia w  nasze ręce, od chleba i wędliny zaczynając, na gotowych posiłkach do odgrzania, kończąc. Do tego należy doliczyć to, co dorzucamy podczas przygotowywania potraw. Statystyczny Polak nie kończy na tym solenia posiłku, bo większość z nas odruchowo łapie za solniczkę, gdy siada do stołu.

Według WHO dzienne spożycie soli nie powinno przekraczać 5 g, a według danych z 2019 roku, statystyczny Polak pochłania jej aż 13,7 g dziennie!

Co się stanie, jeśli zjesz za dużo soli?

Dieta bogata w sód jest jedną z głównych przyczyn niektórych problemów ze zdrowiem. Sód powoduje zatrzymywanie wody w organizmie, co może prowadzić do obrzęków i opuchlizny. Jeżeli nadmiar sodu w organizmie jest długotrwały, może prowadzić do uszkodzenia nerek. U osób, które spożywają za dużo soli, zwiększa się również ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, nadciśnienia tętniczego i ryzyko udaru mózgu. Chyba nie warto, prawda?

Możesz być również bardziej wrażliwy na działanie sodu, a wtedy wkrótce po zjedzeniu słonego posiłku odczujesz przykre konsekwencje takiej uczty. Co się stanie, jeśli zjesz za dużo soli?

1. Będziesz mieć wzdęcia

Sód przyciąga wodę. Jeśli jesz dużo słonych potraw, w twoim organizmie zostanie zatrzymana woda. W efekcie doświadczysz nie tylko obrzęków, ale i wzdęć.

2. Będziesz bardziej spragniony

Tego objawu każdy doświadczył na własnej skórze. Duża ilość soli wzmaga pragnienie. W ten sposób organizm usiłuje rozrzedzić krew oraz zmniejszyć stężenie sodu w płynach. Gdy dużo pijesz, częściej oddajesz mocz i znów chce ci się pić.

3. Wzrośnie twoje ciśnienie krwi

Naukowcy nie mają wątpliwości. Badania jednoznacznie udowadniają, że spożywanie soli jest związane z podwyższeniem ciśnienia tętniczego krwi. Sód znajduje się przede wszystkim w naszej krwi i, jak już wiemy, zatrzymuje wodę. Jedząc za dużo soli, zwiększa się objętość krwi, co powoduje wzrost ciśnienia.

4. Będziesz gorzej spać

Spożywanie zbyt dużej ilości sodu może zakłócać zdrowy sen, zwłaszcza jeśli zjesz go wieczorem. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, następuje skok ciśnienia krwi. Po drugie, wzrasta potrzeba picia i siusiania. To wszystko utrudnia zasypianie.

5. Zwiększy się ryzyko niektórych chorób i śmierci

Długotrwałe spożywanie dużych ilości soli ma bardzo negatywny wpływ na organizm. Taki stan zwiększa ryzyko zachorowania na raka żołądka, nadciśnienie, choroby serca i udaru mózgu.

Jaki z tego morał? Bardzo prosty: spożywanie zbyt dużej ilości soli jest szkodliwe dla zdrowia! Smak, który szybko do słonego się przyzwyczaja, może się znów zmienić, kiedy ograniczysz spożycie soli. Odrobina cierpliwości i będzie smakowało ci jedzenie bez dodatku soli.

Źródła: healthline.com, hsph.harvard.edu, webmd.com

Zdjęcie: Photo by Emmy Smith on Unsplash

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kultura 6 stycznia 2023

Czytelnicze podsumowanie roku – moje Top 10

Czytelnicze podsumowania roku chyba są w modzie, bo ostatnio często wpadają mi w oko. Czytam je z ciekawości, co tam koledzy recenzenci przeczytali i polecają, i… niejednokrotnie przecieram oczy ze zdumienia, bo do zestawień trafiają pozycje, które ja bym odesłała do ponownej redakcji, a może nawet do gruntownego przerobienia. No cóż, o gustach się nie dyskutuje, pozostaje tylko przyłączyć się do trendu i napisać własne podsumowanie. Kolejność totalnie przypadkowa. W nagłówkach ukrywają się linki do pełnych recenzji.

 

Michel Bussi – Mama kłamie 

Pierwsza książka tego autora, z jaką się zetknęłam i… miłość od pierwszego wejrzenia. Po mistrzowsku skonstruowana akcja, fabuła pełna niespodzianek, a znajomość tematu sięgająca dużo głębiej niż do Wikipedii. Ile może zapamiętać trzyletnie dziecko i czy warto mu wierzyć, gdy twierdzi, że jego mama nie jest jego mamą? Gdzie kończy się dziecięca fantazja, a zaczyna proza i groza życia? To jedna z tych książek, od których dosłownie trudno się oderwać. 

 

Joanna Opiat-Bojarska – Oni 

Wrzucam tę książkę na listę najlepszych za wnikliwy opis świata ludzi z zespołem Aspergera. Bardzo ważna pozycja, która nie tylko pozwala zrozumieć niezrozumiałe, ale też gwarantuje intelektualną rozrywkę na najwyższym poziomie, bo w końcu to połączenie kryminału i thrillera. Dodatkowe punkty za brak powielania schematów typowych dla tych książek. Może kiedyś ktoś się pokusi o stworzenie nazwy nowego gatunku, którego Joanna Opiat-Bojarska niewątpliwie jest prekursorką. 

 

Dagmara Andryka – Król, As, Dama 

Wrzucam od razu trzy książki, bo wszystkie stanowią części tej samej serii i są ze sobą powiązane prywatną historią głównej bohaterki. Solidnie skrojone kryminały z wątkiem obyczajowym i osobistym spodobają się wszystkim miłośnikom gatunku. Brawa za barwny język i plastyczne opisy, które składają się na niepowtarzalny klimat – jak już się w te książki wejdzie, to trudno z nich wyjść. Dodatkowy plus muszę dać za bohaterkę – w naszej rodzimej literaturze chyba jeszcze nie spotkałam emerytowanej policjantki w sile wieku, która zostaje prywatnym detektywem. Ale uczciwie powiem – jest taki przypadek w rosyjskiej i to całkiem udany. 

 

Mieczysław Gorzka – Krwawnica 

Autor urzekł mnie minimalistyczną formą, przy pomocy której wywołał maksimum emocji i udowodnił, że potrafi napisać „zwykły” thriller, po przeczytaniu którego będę się bała chodzić nocą po domu, a w końcu umówmy się – przestraszyć kogoś, kto czyta około czterdziestu thrillerów i sensacji rocznie, to nie jest prosta sprawa. Sama książka magnetyzuje i wciąga niczym przysłowiowe bagno. 

 

Przemysław Piotrowski – Bagno 

Skoro już jestem przy wciągającym bagnie, to pora na… Bagno. To jedna z tych książek, o których śmiało mogę powiedzieć, że jest bardzo dobra (ona naprawdę jest bardzo dobra!), ale trudno mówić o podobaniu się. Fabuła wywraca flaki na lewą stronę, a obrzydzenie na twarzy przy czytaniu jest w tym wypadku normą. Niemniej polecam, tak, jak i całą serię z Igorem Brudnym. Kawał mocnej, męskiej literatury w stylu niegrzecznych chłopców. Autor nie bierze jeńców i pewnie za to go tak lubię. 

 

Piotr Kościelny – Decyzja 

Temat przemocy domowej, szczególnie tej trwającej latami, pojawia się w literaturze raczej rzadko i przeważnie jako tło. Tutaj stał się kanwą dla bardzo trudnej, ale bardzo ważnej książki. Autor serwuje czytelnikom bolesne zrywanie zasłon z oczu a przy tym prawdziwą literacką ucztę. Fabuła jest bardzo dobrze przemyślana, w żadnym momencie nieprzesadzona i zmuszająca do myślenia. To jedna z niewielu książek, która została we mnie naprawdę na długo. Tego się po prostu nie da zapomnieć. 

 

Michał Śmielak – Postrach 

Bardzo, bardzo dobra książka i wcale nie taka straszna, jak mógłby sugerować tytuł. Drobiazgowo opisana fabuła, misternie prowadzone śledztwo, a wszystko po to, by… wyprowadzić czytelnika na manowce. Thriller, który mógłby się stać wzorcem dla tego gatunku. Właściwie gotowy scenariusz filmu i dziwię się producentom, że jeszcze się o tę pozycję nie pobili. Myślę, że kina pękałyby w szwach. 

 

Marta Zaborowska – Debiutantka 

Królowa jest tylko jedna. Mimo iż w naszej rodzimej literaturze jest sporo autorek, które sobie bardzo cenię, Marta Zaborowska każdą kolejną książką udowadnia mi, że jej pozycja jest niezagrożona. Rozbudowana i drobiazgowo opisana fabuła nie nudzi, wręcz przeciwnie – pochłania i zmusza do błagania o więcej. Jeśli dodamy do tego zmyślną intrygę i obyczajowe tło, mamy kolejny przepis na sukces, czyli powieść sensacyjną, która bije na głowę konkurencję. 

 

Agata Czykierda-Grabowska – Oddaj to nocy 

Brawa za klimat i fabułę, która sprawiła, że powieść, która mogła być obyczajowa, stała się soczystym kryminałem. To książka, w której emocje narastają z każdą stroną, a ich umocowanie w codzienności nadaje im bardzo smakowitego charakteru. Historia, która mogłaby się wydarzyć po sąsiedzku i może dlatego jest tak kontrowersyjna. No i pytanie zasadnicze: winny czy niewinny? 

 

Michaeleen Doucleff – Jak bez napięć wychować pewne siebie dziecko 

Na koniec mała niespodzianka, bo tym razem poradnik. Przeczytałam ich kilka w ubiegłym roku, ale ten zasługuje na to, by trafić do mojego prywatnego Top 10. Jako wsparcie wychowawcze przyda się rodzicom małych dzieci, bo im starsze, tym trudniej wprowadzić w życie opisane tu metody. Mnie urzekły opisy codziennego życia plemion Majów, Inuitów i Hadzabe. Nawet jeśli ktoś nie ma dzieci, a lubi książki podróżnicze, nie będzie rozczarowany. To unikalne połączenie pozycji o rodzicielstwie z wnikliwym opracowaniem etnograficznym. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close