Co robić nad morzem jak nie ma pogody? Pogoda to nie wszystko!
Co robić nad morzem jak nie ma pogody to problem, z którym zetknęłam się tylko raz i to dawno temu. Chyba byłam w liceum. Od tej pory wiem, kiedy pojechać na urlop, żeby pogoda mnie tak całkiem nie zawiodła. Ale na wszelki wypadek zawsze mam plan B. Nigdy nie wiadomo…
Pogoda nad morzem bywa nieobliczalna
Z pogodą nad polskim morzem jest tak, że nigdy nie można być jej pewnym. Co prawda te wszystkie nowoczesne aplikacje pogodowe są dosyć dokładne, ale przekonałam się nie raz, że i one potrafią kłamać. Powód? Pogoda nad morzem zmienia się tak szybko, że radary nie nadążają! Serio, serio, nie żartuję. Chociaż są pewne prawidłowości. Rano słońce, wieczorem deszcz to scenariusz raczej nizinny. Nad morzem bywa odwrotnie, poranny deszcz nie oznacza, że do końca dnia nie wyjdzie słońce. Raz się oszukałam i teraz już wiem, że na plażę chodzi się z kostiumem i ręcznikiem w torbie niezależnie od pogody. Niemniej jednak w tym roku pogoda nad morzem nie rozpieszcza. Ja nie mogę narzekać, ale internety donoszą, że turyści nad Bałtykiem są wściekli na pogodę. Donoszą też, że ci sami turyści chodzą na plażę bez względu na pogodę, rozkładają koc, parawan i siedzą na plaży, „bo nad morzem nie ma co robić”. Naprawdę?
Co robić nad morzem jak nie ma pogody
Powiem Wam, że mnie nawet deszcz nad morzem nie przeszkadza, byleby nie było fal i wstecznych prądów. Najlepsze w życiu pływanie zaliczyłam wiele lat temu, gdy ludzie po plaży spacerowali w kurtkach! Nie, nie było bardzo zimno i nawet nie było wiatru. Ale upału też nie było, a nad plażą wisiały gęste, ciemne chmury, czasem kropiło. Jednak mogę zrozumieć, że nie każdemu to pasuje, dlatego znalazłam kilka innych propozycji, które nie zrujnują rodzinnego budżetu:
- Spacer to naprawdę lepsza opcja niż siedzenie na kocu. Jak nie ma pogody oczywiście. Jak jest, to ten koc staje się po prostu bazą wypadową do morza. W chłodniejszy, pochmurny deszcz można przejść plażą całkiem spory kawałek, zabawić się w banalne zbieranie kamyków, piórek, muszelek. Czasem nawet uda się znaleźć bursztyn. Te pojawiają się wbrew obiegowym opiniom nie tylko nad Zatoką Gdańską. W tym roku zbierałam bursztyny we Władysławowie.
- Jak nie ma plaży (brzmi dziwnie, ale w Rozewiu praktycznie nie ma, w Gdyni też jest szczątkowa) można spacerować bulwarem, chociaż wierzę, że dla dzieci to dużo mniejsza atrakcja choćby dlatego, że maluchom kamieniste bulwary zwyczajnie zasłaniają widok.
- Bilety na latarnie morskie nie są drogie. W Rozewiu płaciliśmy jakieś grosze. W cenie biletu nie tylko wejście na latarnię, ale i zwiedzanie muzeum. Niedużego, ale zawsze. Całkiem ciekawe doświadczenie. A samo wejście na latarnię to gratka zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Widoki z gatunku co kto lubi, ja tam mogłabym na latarni siedzieć godzinami. I powiem Wam, że brzydka pogoda to najlepsza opcja na wejście na latarnię. Bo na górze to jest tak: jak latarnia obudowana to w upał gorąco, jak nieobudowana to wieje. A jak nie ma pogody i latarnia jest obudowana, to można siedzieć i siedzieć i siedzieć… Siedziałam tak kiedyś w Darłowie na parapecie niedużego okna tuż poniżej tarasu widokowego. Mąż mnie ściągał praktycznie siłą 😛
- Każde miasto czy miejscowość turystyczna nad morzem ma swoją reprezentacyjną ulicę, którą warto się przespacerować. Oczywiście nie brak tam sklepów z pamiątkami i dzieci na pewno przymarudzą, żeby im coś kupić, ale umówmy się – nie musimy sponsorować właścicieli wszystkich straganów, niemniej jednak jakąś pamiątkę z wakacji wypadałoby przywieźć. Najlepiej ustalić z dziećmi konkretną kwotę.
- Muzea, zwłaszcza te mniejsze, nie są drogie, a potrafią być naprawdę interesujące. Za rodzinny bilet do Muzeum Motyli we Władysławowie płaci się 35 złotych. W cenie wejście dla rodziców i dwójki dzieci. Tak naprawdę cztery gofry z bitą śmietaną i owocami kosztują więcej. Warto skorzystać z dobrodziejstwa internetu i sprawdzić, czy w okolicy nie ma takich tanich atrakcji. Można się naprawdę mile zaskoczyć.
- Nie trzeba być religijnym, żeby wejść do kościoła, są otwarte dla wszystkich. Wiele osób traktuje je jak dzieła sztuki i słusznie, bo kościoły, nawet te stosunkowo nowe, są swego rodzaju perełkami architektonicznymi. Te starsze potrafią skrywać naprawdę cenne zabytki. Wstęp do kościołów wszystkich wyznań jest darmowy. Warto tylko pamiętać o odpowiednim stroju i zachowaniu się, w końcu to obiekt sakralny.
- Molo znajduje się prawie w każdym większym kurorcie nad Bałtykiem. Co prawda spacerowanie nim przy brzydkiej pogodzie nie zawsze jest przyjemnością, no ale jak się nie ma, co się lubi, to umówmy się – byle nie wiało, będzie dobrze.
- Jeśli już naprawdę ktoś się upiera, żeby spędzić dzień na plaży, to przecież nie siedząc! Jak jest zimno i nie wieje, można pograć w piłkę nożną, siatkową czy ringo. A jak wieje? Latawce nie są drogie.
- Czasem warto po prostu zostać pod dachem. To dobry moment na grę w planszówki, czytanie, wspólne rozmowy i inne rzeczy, na które zazwyczaj brakuje czasu.
Jak się ma mało kasy, to takie atrakcje muszą wystarczyć. Na bardziej zamożnych czekają różnorakie parki tematyczne, aquaparki, papugarnie, fokaria, droższe muzea (choćby zamek w Malborku, z Trójmiasta to godzina jazdy pociągiem), wycieczki tramwajami wodnymi i statkami. Można też zaszaleć i iść na obiad do prawdziwej, ekskluzywnej restauracji zamiast nadmorskiej smażalni. Co prawda cena wbije w krzesło, no ale w końcu to urlop.
Ja wiem, że nad morze jeździ się po słońce, opaleniznę, pływanie i skakanie na falach. Ale doprawdy siedzenie na zimnej plaży i narzekanie to chyba typowo polska rozrywka. Serio lepiej narzekać, niż podjąć choćby minimalny wysiłek?