Zdrowie 8 października 2023

Eksperci biją na alarm: brakuje osocza do produkcji leków. Jak zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na ten cenny składnik krwi?

W Unii Europejskiej brakuje osocza niezbędnego do produkcji pochodzących z niego leków. Dlatego Polska potrzebuje dobrej legislacji w zakresie poboru osocza, aby zabezpieczyć krajowe zapotrzebowanie na produkty osoczopochodne. Tymczasem aż 80% Polaków nie wie, do czego wykorzystywane jest osocze – to wnioski z raportu Instytutu Rozwoju Spraw Społecznych „Polityka osoczowa w Polsce na tle europejskim”, opublikowanego w trakcie trwającego 11. Międzynarodowego Tygodnia Świadomości o Osoczu.

Osocze to płynny składnik krwi stanowiący 55% jej objętości. W znacznej większości składa się z wody, ale zawiera również cenne białka. Osocze krwi może być przetaczane pacjentom lub frakcjonowane, w wyniku czego – w ramach skomplikowanego procesu przetwarzania – powstają ratujące zdrowie i życie produkty osoczopochodne, takie jak immunoglobuliny, albuminy oraz czynniki krzepnięcia.

Leki otrzymywane z osocza często stanowią jedyną możliwość leczenia wielu ciężkich, rzadkich zespołów chorobowych oraz chorób. Stosowane są m.in. przy transplantacji narządów i tkanek, operacjach kardiochirurgicznych, z ciężką niewydolnością serca, hemofilią, pokrewnymi skazami krwotocznymi oraz w profilaktyce konfliktu serologicznego. Wykorzystywane są także w leczeniu oparzeń i wstrząsów, w pierwotnych i wtórnych zaburzeniach odporności, a także w hematoonkologii, neurologii oraz wielu chorobach rzadkich.

Produkcja leków pochodzących z osocza to wyjątkowo skomplikowany proces, który zaczyna się od pobrania ludzkiego osocza krwi. Ta życiodajna substancja jest pozyskiwana od zdrowych dawców, którzy dobrowolnie oddają ją, aby uratować życie innych ludzi. Proces od pobrania do dostarczenia gotowego leku pacjentowi może trwać nawet do 12 miesięcy.

Zapotrzebowanie na osocze stale rośnie

Obserwowane w ostatnich latach wzrastające zapotrzebowanie kliniczne na leki osoczopochodne związane jest z coraz lepszą diagnostyką wielu chorób, co przekłada się na rozszerzenie wskazań terapeutycznych do ich stosowania.

„Rosnące zapotrzebowanie na produkty osoczopochodne implikuje wzrastające zapotrzebowanie na osocze” – wskazywała prof. Sylwia Kołtan, konsultant krajowa w dziedzinie immunologii klinicznej.

Tymczasem od kilkunastu lat świat boryka się̨ z wyzwaniami w zakresie donacji osocza oraz dostępności produkowanych z niego leków. Braki w zakresie zaopatrzenia w produkty osoczopochodne odczuwalne są w wielu krajach Unii Europejskiej, w tym także w Polsce. Pandemia COVID-19 i tocząca się wojna w Ukrainie dodatkowo pogłębiły kryzys związany z deficytami leków z osocza krwi. Konsekwencją takiego stanu rzeczy w połączeniu z rosnącymi kosztami jest wzrost cen, który widać chociażby na podstawie rozporządzenia określającego wysokość opłat dla szpitali za krew i jej składniki.

„Pozyskiwanie osocza frakcjonowanego w 2020 r. na świecie było na poziomie 59 mln litrów. W czasie pandemii objętość osocza obniżyła się o 14%. W ocenie skali problemu należy mieć na uwadze, że liczba donacji potrzebna do leczenia przez rok dla jednego pacjenta z wrodzonym błędem odporności wynosi 130, z niedoborem alfa-1 antytrypsyny – 900, a z hemofilią – 1200” – podkreślała prof. Karina Jahnz-Różyk, konsultant krajowa w dziedzinie alergologii.

Jednocześnie, jak wskazuje dr Marek Migdał, dyrektor Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie, zużycie osocza zwiększyło się pomiędzy 2021 i 2022 rokiem o 50 proc.

„Pandemia dostarczyła nam pacjentów z wieloukładowym zespołem zapalnym u dzieci (PIMS) po przechorowaniu COVID-19. W Polsce dzięki prowadzonemu przez Warszawski Uniwersytet Medyczny, Wrocławski Uniwersytet Medyczny i Instytut „Pomnik- Centrum Zdrowia Dziecka” rejestrze, przeszło 700 dzieci w ciągu paru miesięcy miało rozpoznany PIMS oraz wdrożone leczenie, polegające na stosowaniu dużych dawek immunoglobulin. To jest dodatkowa grupa pacjentów, którzy nagle, w ciągu paru miesięcy pojawili się w ośrodkach klinicznych, których nie było poprzednio w programach lekowych” – mówił dr Migdał.

Jak wyjaśnia specjalista, jest to problem, który wymaga odpowiedzi na pytanie, jak zwiększyć możliwość pozyskiwania osocza, a potem przetwarzania go na produkty osoczopochodne.

„Potrzeby medyczne naszych pacjentów przewyższają możliwości zaopatrzenia naszych szpitali w różne preparaty osoczopochodne. Myślę przede wszystkim o immunoglobulinach dożylnych i podskórnych. Z punktu widzenia pacjentów z chorobami neurologicznymi te potrzeby są bardzo duże i z pewnością nie jesteśmy w tej chwili w stanie zaspokoić potrzeb wszystkich pacjentów” – zaznaczyła prof. Anna Kostera-Pruszczyk, wiceprzewodnicząca Rady ds. Chorób Rzadkich, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii UCK WUM.

Na problemy związane z dostępnością produktów osoczopochodnych zwracała uwagę także prof. Jolanta Korsak, kierownik Zakładu Transfuzjologii Klinicznej Wojskowego Instytutu Medycznego – PIB w Warszawie zasiadająca w Krajowej Radzie ds. Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.

„Leczymy naszych pacjentów tym, co mamy. Skoro mamy mało osocza, z którego można produkować preparaty krwiopochodne, to leczymy tylko tyle, na ile nas stać, czyli polegając przede wszystkim na ich imporcie” – tłumaczyła prof. Korsak.

Osocze do produkcji leków – jak zaspokoić zapotrzebowanie?

Jak wynika z raportu „Polityka osoczowa w Polsce na tle europejskim”, prawie 40% osocza wykorzystywanego do wytwarzania leków dla europejskich pacjentów pochodzi od prywatnych dawców z USA.

„Europa polega na amerykańskim osoczu ze względu na własne niewystarczające i bardzo nierówne ilości zbiórek. Dlatego Polska powinna czerpać z doświadczeń czterech krajów europejskich, które deklarują >>samowystarczalność w zakresie osocza<<” – podkreślał dr Tomasz Kluszczyński, autor Zielonej Księgi „Właściwe wykorzystanie immunoglobulin”.

Kraje, o których wspominał dr Kluszczyński, to Austria (nadwyżka osocza ok. 362 tys. litrów rocznie), Czechy (nadwyżka ok. 497 tys. litrów), Niemcy (nadwyżka ok. 900 tys. litrów) oraz Węgry (nadwyżka ok. 338 tys. litrów). Kraje te mają zbliżony, publiczno-prywatny system poboru osocza, w którym prywatne centra dawstwa współistnieją z instytucjami publicznymi, a dawcy mają możliwość otrzymania rekompensaty finansowej o stałej stawce za pokryte wydatki i ewentualne niedogodności związane z procedurą oddania osocza.

„W skali światowej osocze przede wszystkim pochodzi z plazmaferezy. W 2018 r. tą metodą pozyskano 55 mln litrów osocza, w porównaniu do 6,5 mln litrów z krwi pełnej. W Polsce w 2021 r., na ok. 1,3 mln donacji krwi pełnej odnotowano ok. 56 tys. donacji osocza – zwraca uwagę prof. Kołtan.

Zgodnie z danymi Plasma Protein Therapeutics Association (PPTA), rekompensata w połączeniu ze współpracą publiczno-prywatną i poborem osocza poprzez plazmaferezę skutkuje czterokrotnie większym pobraniem tego cennego składnika krwi. Większość krajów w Unii Europejskiej zapewnia pewne formy rekompensaty, m.in. ulgi podatkowe, dni wolne (jak w Polsce), bony, a cztery kraje, w których sektor prywatny zajmuje się pobieraniem osocza, stosują ryczałtowy zasiłek o stałej stawce zgodnie z zasadą dobrowolnej i nieodpłatnej donacji.

Takie rozwiązanie jest obecnie przedmiotem debat w Unii Europejskiej, toczących się w ramach prac legislacyjnych nad tzw. Rozporządzeniem SoHO, które dotyczy norm jakości i bezpieczeństwa substancji pochodzenia ludzkiego – w tym także osocza. Dyskusja w Brukseli koncentruje się w tym obszarze wokół zgodności zasad dobrowolnej i nieodpłatnej donacji z przyjęciem stałej stawki rekompensaty.

W Polsce obecnie zarówno dawcy osocza, jak i krwi pełnej, mają takie same przywileje. Otrzymują posiłek regeneracyjny o równowartości 6-7 tabliczek czekolady, mogą skorzystać z ulgi podatkowej, a także z dwóch dni wolnych od pracy, przysługujących im w dniu pobrania oraz w dniu następnym. Przepisy dotyczące krwi i osocza powinny być w tym zakresie zróżnicowane. Osocze może być oddawane co dwa tygodnie, stąd za jego donację przysługują aż 52 dni wolne, natomiast za oddanie krwi pełnej, którą można oddawać rzadziej – do 12 dni wolnych od pracy.

Niska świadomość o osoczu w Polsce

Jak wskazują eksperci, aż 80 proc. Polaków nie wie, czym jest osocze i do czego jest ono wykorzystywane. Dlatego, oprócz zachęt w postaci rekompensat dla dawców, niezbędne jest szerzenie wiedzy na temat dawstwa osocza, podobnie jak ma to miejsce w przypadku honorowego dawstwa krwi.

„Musimy pozyskać dodatkową pulę dawców osocza, bo przecież nie chcemy zmniejszać liczby dawców krwi, bo krew jest nam też potrzebna. Musimy przede wszystkim promować wiedzę na temat dawstwa osocza w Polsce. Dawstwo krwi jest cyklicznie promowane, natomiast dawstwo osocza w naszym kraju było promowane niemal wyłącznie w kontekście pandemii COVID-19” – podkreśla prof. Kołtan.

Potrzebujemy kampanii edukacyjnych o szerokim zasięgu, uświadamiających społeczeństwo w zakresie osocza, jego zastosowań oraz możliwości oddawania, a także informujących o licznych zastosowaniach terapii z udziałem tego składnika krwi.

„Musimy zaktywizować dawców i równolegle opracowywać politykę produkowania preparatów osocza i preparatów osoczopochodnych oraz wybudować fabrykę frakcjonowania osocza w Polsce. Na pewno polityka osoczowa jest elementem bezpieczeństwa państwa” – przekonuje prof. Małgorzata Pac, kierownik Kliniki Immunologii Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka”.

Polityka osoczowa w Polsce i Europie

Potrzeba zabezpieczenia Polski i Europy w produkty osoczopochodne i uniezależnienia od dostaw spoza kontynentu jest więc dziś widoczna bardziej niż kiedykolwiek. Rodzi to konieczność przeprowadzenia merytorycznej debaty o najlepszych praktykach funkcjonujących w tym obszarze, a następnie opracowania i niezwłocznego wdrożenia kompleksowej polityki osoczowej, która uporządkuje i zorganizuje działania związane zarówno z dawstwem, jak i wykorzystywaniem osocza oraz tworzeniem niezbędnych rezerw tego surowca. Aby tego dokonać, potrzebujemy odpowiednich przepisów – zarówno na poziomie krajowym, jak i unijnym. Problem ten dostrzegają także politycy, i w naszym kraju bowiem, i w Unii Europejskiej trwają obecnie prace legislacyjne, które zdeterminują przyszłość dawstwa osocza i terapii z nim związanych.

„Chcielibyśmy zwiększyć pobór krwi, zwiększyć pobór osocza i wykorzystać ten potencjał, aby produkty, które mogą być pozyskiwane od polskich dawców, były później wykorzystywane w polskim systemie ochrony zdrowia, w tym jako leki podawane najbardziej potrzebującym” – mówi prof. Radosław Sierpiński, prezes Agencji Badań Medycznych i Pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów do spraw rozwoju sektora biotechnologii i niezależności Polski w zakresie produktów krwiopochodnych.

W Polsce rząd przygotował kompleksową, nową ustawę o krwiodawstwie i krwiolecznictwie, która ma zastąpić dotychczasową ustawę o publicznie służby krwi i uporządkować przepisy regulujące bezpieczeństwo dawców i pacjentów, a także przysługujące im prawa, oraz dostosować polskie przepisy do wymogów europejskich.

Jednocześnie na poziomie Unii Europejskiej trwają intensywne prace nad projektem rozporządzenia dotyczącego norm jakości i bezpieczeństwa substancji pochodzenia ludzkiego przeznaczonych do stosowania u ludzi, zwanym rozporządzeniem SoHO. Uchwalenie nowych przepisów zrewolucjonizuje obecny system dawstwa i leczenia osoczem, a rozwiązania uchwalone na poziomie Unii Europejskiej będą miały bezpośredni wpływ na system obowiązujący w Polsce. Projekt rozporządzenia SoHO zdobył już poparcie Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego oraz właściwej komisji parlamentarnej, a następnie uzyskał aprobatę na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego – choć głosowanie wywołało wśród europosłów wiele kontrowersji. Najwięcej wątpliwości wzbudziły rygorystyczne poprawki pozwalające na rekompensatę dawcom jedynie „mierzalnych” strat poniesionych w związku z donacją. Rozwiązanie to, choć wstępnie zaakceptowane przez Parlament, pozostaje w sprzeczności z wytycznymi Komisji Bioetycznej Rady Europy i będzie teraz przedmiotem dalszej dyskusji na poziomie międzyinstytucjonalnym.

Następnym etapem prac nad kształtem unijnego rozporządzenia będą bowiem trójstronne negocjacje z udziałem Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, a także Rady Unii Europejskiej reprezentowanej przez poszczególne państwa członkowskie, która jest obecnie na etapie wypracowywania swojego stanowiska. Hiszpańska prezydencja w Radzie UE prognozuje, że prace te zostaną ukończone do końca bieżącego roku.

Jak zapewnić Polsce samowystarczalność w zakresie osocza? Rekomendacje ekspertów

Podczas dyskusji ekspertów z cyklu „Healthcare Policy Roundtable”, która odbyła się 12 lipca br., eksperci nie mieli wątpliwości co do tego, że toczące się obecnie prace legislacyjne, zarówno na poziomie krajowym jak i unijnym, to najlepszy, a zarazem ostatni moment, by wyrazić stanowiska i opinie środowisk oraz specjalistów związanych z problematyką osocza i produktów osoczopochodnych. Właśnie dlatego Instytut Rozwoju Spraw Społecznych wyszedł z inicjatywą podjęcia się organizacji cyklu wydarzeń służących wypracowaniu kompleksowej polityki osoczowej dla Polski.

Pomysł ten poparli zarówno eksperci, jak i przedstawiciele instytucji publicznych, stąd jedną z rekomendacji zawartych w raporcie podsumowującym cykl spotkań jest powołanie stałej Grupy Ekspertów ds. Osocza, która będzie zbierała doświadczenia krajów europejskich i wypracowywała wnioski i rekomendacje dla Polski. Rozmawiając o najlepszych praktykach z innych państw europejskich, eksperci rekomendowali także wprowadzenie rozwiązań legislacyjnych i konkretnych działań – na wzór liderów europejskich – służących wzrostowi poboru osocza oraz produkcji preparatów osoczopochodnych w Polsce. Jednak najpierw należy oszacować potrzeby zdrowotne polskich pacjentów w zakresie produktów osoczopochodnych, co pozwoli na zaplanowanie dostaw preparatów w sytuacji ich deficytu na całym świecie. Aby to było możliwe, musimy zwiększyć społeczną świadomość na temat znaczenia dawstwa osocza i wytwarzanych z niego leków.

Nie ulega wątpliwości, że mnogość wyzwań związanych z zapotrzebowaniem na osocze i produkcją leków pochodzących z osocza wymaga kompleksowych rozwiązań, które prawidłowo zaadresuje wszystkie, zarówno te, które nie zostały bezpośrednio wskazane podczas dyskusji ekspertów, jak i te wymienione powyżej kwestie.

Raport „Polityka osoczowa w Polsce na tle europejskim” powstał w wyniku debaty eksperckiej “Healthcare Policy Roundtable: Polityka osoczowa w Polsce na tle europejskim”, zorganizowanej 12 lipca br. przez Instytut Rozwoju Spraw Społecznych we współpracy z Instytutem „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka”.

Link do pobrania raportu:

https://irss.org.pl/wp-content/uploads/2023/10/HEALTHCARE-POLICY-ROUNDTABLE-POLITYKA-OSOCZOWA-W-POLSCE-NA-TLE-EUROPEJSKIM.pdf

osocze do produkcji leków

 

 

Źródło informacji: Instytut Rozwoju Spraw Społecznych
Obraz Myriams-Fotos z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 7 października 2023

Warzywa ciepłolubne na stole i w słoikach: papryka, cukinia i bakłażan – jak je wykorzystać?

Początek jesieni to wspaniały kulinarnie sezon na pyszne, soczyste polskie warzywa ciepłolubne takie jak papryki, cukinie i bakłażany. Ich różnorodność smaków i kolorów zachęca do eksperymentów w kuchni. Jak najlepiej wykorzystać te warzywa w jesiennych przepisach i zachować ich moc na zimę? Oto kilka pomysłów.

Warzywa na stole: jesienne przepisy

Grillowana fiesta z warzyw

Nic nie kojarzy się bardziej z latem niż grill. Pokrojone w plastry papryki, cukinie i bakłażany stają się idealnym dodatkiem do mięs i ryb. Skropione oliwą, posolone, z odrobiną czosnku i ziół, zdobywają serca wielbicieli grillowych smakołyków.

Sałatka z grillowanych warzyw

Po upieczeniu warzyw na grillu można je pokroić w kostkę i dodać do świeżej sałaty, pomidorków koktajlowych, sera feta i ulubionych nasion. Doprawione sosem na bazie oliwy, musztardy, miodu i octu balsamicznego – to prawdziwa eksplozja smaków.

Lekkie dania z bakłażana

Bakłażan doskonale sprawdza się w roli głównego składnika dania. Można go nadziać mięsem mielonym z warzywami, przygotować w formie zapiekanki lub jako bazę dla wegetariańskich burgerów.

Przysmaki na zimę: warzywa w słoikach

Pikantne papryki w zalewie

Pokrojone w słupki papryki, zanurzone w zalewie octowej z dodatkiem czosnku, liścia laurowego i ziela angielskiego, to idealny dodatek do zimowych obiadów. Pikantne i chrupiące – idealnie komponują się z mięsami i zupami.

Cukinia w musie pomidorowym

Pokrojona w kostkę cukinia, duszona razem z pomidorami, czosnkiem i ziołami, a następnie przelana do słoików to świetna baza do zimowych zup i sosów.

Bakłażan w oleju

Kawałki bakłażana, grillowane lub smażone, a następnie zanurzone w oliwie z oliwek z dodatkiem czosnku, chili i świeżych ziół, to prawdziwy rarytas na zimowe wieczory. Doskonałe jako przekąska czy dodatek do kanapek.

Podsumowanie

Wczesna jesień to czas, kiedy możemy cieszyć się pełnią smaków świeżych, krajowych warzyw ciepłolubnych. Warto jednak pamiętać, że dzięki przetworzeniu możemy z nich korzystać także zimą. Zarówno w jesiennych, świeżych daniach, jak i w słoikach, papryki, cukinie i bakłażany potrafią zachwycić.

Moc Polskich Warzyw

Moc Polskich Warzyw to kampania, która powstała z inicjatywy Zrzeszenia Producentów Papryki Rzeczypospolitej Polskiej. Obok ZPPRP, które koordynuje program, udział w projekcie biorą również: Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw, Stowarzyszenie Producentów Pomidorów i Ogórków pod Osłonami, Stowarzyszenie Malinowy Król, Stowarzyszenie Branży Grzybów Uprawnych oraz Stowarzyszenie Czosnek Galicyjski. Kampania jest finansowana ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw.

W maju zainaugurowano już czwartą z kolei odsłonę kampanii, która z roku na rok przybiera na sile dzięki stosowaniu innowacyjnych metod i docieraniu do coraz większego grona konsumentów.

 

 

Źródło informacji: Biuro Prasowe Moc Polskich Warzyw
Obraz Lars Beulke z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lifestyle 6 października 2023

Fakty i mity o kobiecych hormonach

Ileż seksistowskich dowcipów i lekceważących uwag opiera się na tym, że kobieta właśnie ma, miała lub będzie miała okres. Ale nie tylko hormony determinują nasze zachowanie. O kobiece hormony i ich wpływie na życie, w tym seksualne, Serwis Zdrowie zapytał dr hab. Aleksandrę Szymków- Sudziarską, profesor Uniwersytetu SWPS, kierującą Centrum Badań nad Biologicznymi Podstawami Funkcjonowania Społecznego.

Cykl owulacyjny jest elementem kobiecej biologii reprodukcyjnej – to na jego przestrzeni dokonują się ważne fluktuacje hormonalne, których jedną z ważniejszych funkcji jest umożliwienie zapłodnienia. Wiemy bardzo wiele na temat fizjologii cyklu, ale ciągle niewiele na temat tego, jak te zmiany biologiczne korespondują ze zmianami na poziomie psychologicznym – czy wpływają na nasze funkcjonowanie emocjonalne, poznawcze, a także na zachowanie.
Zagadnienia te obrosły zresztą szeregiem mitów. Najpierw jednak warto wiedzieć, jak wygląda cykl u płodnej kobiety.

Etapy cyklu owulacyjnego

Menstruacja – występuje, o ile nie doszło wcześniej do zapłodnienia. Jajniki zmniejszają produkcję estrogenów, a nadnercza – progesteronu. Złuszcza się nabłonek endometrium.
Faza folikularna – zaczynają dojrzewać pęcherzyki jajowe z komórkami jajowymi – ale dojrzewa tylko jeden z nich. Przysadka wydziela więcej FSH. Nabłonek endometrium odbudowuje się, poprawia się jego unaczynienie – macica w ten sposób przygotowuje się do zagnieżdżenia zarodka. Jajniki wydzielają więcej estrogenów.
Owulacja – uwolnienie komórki jajowej z pęcherzyka. Przemieszcza się do jajowodu i tam przez 24 godziny oczekuje na zapłodnienie; ale plemniki mogą przeżyć w kanale rodnym kobiety nawet dwie doby. Estrogeny osiągają najwyższy w czasie cyklu poziom. Przysadka produkuje duże ilości LH.
Faza lutealna – pęcherzyk Graffa przekształca się w ciałko żółte, które produkuje progesteron i estrogen – dzięki nim błona śluzowa macicy rozbuduje się, by zygota mogła się zagnieździć. Jeśli nie dojdzie do zapłodnienia, ciałko żółte obumiera, spada poziom wydzielanych estragonów i progesteronu. Niezapłodniona komórka jajowa usunięta zostanie w czasie miesiączki.
W podręcznikowym wymiarze cykl trwa 28 dni, choć oczywiście obserwujemy pewne indywidualne zróżnicowanie. Przyjęło się, że pierwszy dzień miesiączki to pierwszy dzień cyklu. Od tego momentu ciało przygotowuje się na zapłodnienie – najpierw pozbywając się „poprzednich dekoracji” (stąd krwawienie), potem przygotowując błonę śluzową na zygotę.

Kobiece hormony a seks

Prof. Szymków-Sudziarska zaznacza, że u większości gatunków zwierząt u samic obserwujemy bardzo wyraźną zależność pomiędzy poziomem hormonów i zachowaniami seksualnymi.
„Im wyższy poziom estradiolu (jeden z estrogenów), tym zachowania seksualne samic są bardziej intensywne (ruja), gdy zaś rośnie progesteron obserwujemy spadek motywacji seksualnej, za to wzrost zainteresowania jedzeniem i gromadzeniem tkanki tłuszczowej, co jest przygotowaniem do ewentualnej ciąży” – wyjaśnia.
Przekonania, że podobnie jest tak także u gatunku ludzkiego, to jedynie hipotezy.
„Testujemy hipotezy dotyczące tego, czy kobiety w fazie płodnej cyklu owulacyjnego zmieniają swoje zachowanie na przykład na takie, które sygnalizowałoby większą ochotę na stosunki seksualne. Zgodnie z tymi hipotezami, kobieta w  fazie płodnej mogłaby być bardziej wyzywająca, odważniej się ubierać, zachowywać się w sposób sprzyjający zachowaniom seksualnym. Wyniki badań dotyczące kobiet nie dają póki co jednoznacznej odpowiedzi co do tego, czy nasze zachowanie faktycznie ulega wyraźnym zmianom. Jedyny konsekwentny wynik to taki, że kobiety w fazie płodnej cyklu deklarują większą ochotę na seks” – podkreśla dr hab. Aleksandra Szymków-Sudziarska, profesor Uniwersytetu SWPS.
U większości gatunków owulacji nie da się przeoczyć, tymczasem kobieca jest ukryta. Hormony wpływają na to, jak wyglądamy, ale znacznie subtelniej – faza płodna cyklu daje kobietom bardziej promienny wygląd – estrogeny sprawiają bowiem, że skóra staje się gładsza i bardziej napięta, a włosy bardziej lśniące. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenów spadają zaś również poziomy serotoniny i dopaminy, czyli tzw. hormonów szczęścia, dlatego niedobór estrogenów może sprzyjać obniżonemu nastrojowi.
Pod koniec fazy lutealnej, gdy nie dochodzi do zapłodnienia, wiele kobiet doświadcza syndromu napięcia przedmiesiączkowego tzw. PMS (ang. premenstrual syndrome). Wówczas mogą być rozdrażnione, zmagać się z problemami z koncentracją, obrzękami na twarzy, nogach czy rękach, zaparciami, odczuwać bolesność piersi, cierpieć na bezsenność. Także niejednokrotnie zmniejszone jest w tym czasie libido. Stan ten kończy się wraz z pojawieniem się miesiączki. PMS ma jednak złożoną i nie do końca poznaną etiologię – nie tylko wahania hormonalne są tu powodem dolegliwości.

Chęć na seks a kobiece hormony

Człowiek jest jednym z nielicznych gatunków, u którego zachowania seksualne nie służą wyłącznie prokreacji. Udany seks uprawiają kobiety, które już dawno przeszły menopauzę, natomiast badania nad motywacją seksualną w zależności od fazy cyklu owulacyjnego u kobiet zdolnych do zajścia w ciążę dają najbardziej konsekwentne wyniki na tle innych wskaźników, np. tych związanych z zachowaniem.
„Kiedy pęcherzyk pęka, motywacja seksualna jest wyższa niż w pozostałych fazach. Są także badania, które wskazują, że dochodzi też do zmian w autopercepcji, czyli kobiety deklarują, że czują się bardziej seksowne, obserwujemy skłonności do bardziej skąpego ubierania się, może wyzywających zachowań czy wzrostu fantazji seksualnych, a także masturbacji. Jednakże trzeba podkreślić, że ta motywacja jest – jak zresztą większość obserwowanych zjawisk w przyrodzie – warunkowa” – podkreśla badaczka.
I wyjaśnia, że wzrost motywacji seksualnej może, ale nie musi się pojawić – może to zależeć na przykład od tego, czy kobieta jest w stałym związku, czy też poszukuje partnera, bądź też od tego, jak wygląda nasza relacja z obecnym partnerem.
„Nie jest więc tak, że kobiety w fazie płodnej chciałyby uprawiać seks z każdym napotkanym mężczyzną. Badania pokazują na przykład, że motywacja seksualna u kobiety wzrasta, ale wyłącznie w warunkach, w których czuje się bezpiecznie. Jeśli jest w jakiejś niebezpiecznej sytuacji, z mężczyzną, z którym niekoniecznie chciałaby mieć jakąś relację, wtedy obserwuje się wręcz pewnego rodzaju ukrywanie się ze swoją seksualnością” – wyjaśnia dr hab. Aleksandra Szymków-Sudziarska.

Podwójna seksualność kobiet – o co chodzi?

Istnieje hipoteza podwójnej seksualności u kobiet, wedle której kobieta jest motywowana do wyboru różnego typu mężczyzn w różnych fazach cyklu owulacyjnego. Krótko mówiąc, inni mężczyźni podobają się kobietom w fazie płodnej, a inni w niepłodnej.
„Hipoteza ta zakłada, że kobieta, która może zajść w ciążę, a więc taka, która jest w fazie płodnej cyklu, powinna przede wszystkim preferować takich mężczyzn, którzy charakteryzują się wskaźnikami tzw. dobrych genów, czyli mają cechy biologicznie związane z silnym układem odpornościowym. Selekcja naturalna powinna właśnie w taki sposób pokierować kobiecymi preferencjami, jeśli posiadane dzieci z takimi mężczyznami miały faktycznie większe szanse na przeżycie. Jakie są to cechy? Przede wszystkim takie, które są zależne od testosteronu. W związku z tym, że testosteron obniża immunokompetencję, to na jego wysoki poziom w organizmie mogą pozwolić sobie tylko tacy mężczyźni, u których układ odpornościowy jest wyśmienity. Tak więc zgodnie z hipotezą, kobietom w fazie płodnej powinni podobać się mężczyźni silni, z dużą muskulaturą ciała, niskim głosem i wysokim wzrostem. Jednocześnie wiemy, że wysoki testosteron wiąże się także z cechami niekoniecznie pożądanymi dla bycia dobrym ojcem i opiekunem np. z agresją, tak więc druga część tej hipotezy zakłada, że poza fazą płodną, preferencje kobiet powinny kierować się na mężczyzn rokujących dobrze w obszarze bycia ojcem i partnerem” – wyjaśnia badaczka.
Tak uważano przez wiele lat, jednak najnowsze badania nie potwierdzają tej hipotezy – nie mamy silnych dowodów na to, że kobiety faktycznie zmieniają swoje preferencje w zależności od fazy cyklu. Jedyne co faktycznie się potwierdza, to fakt, że w fazie płodnej wzrasta w oczach kobiet atrakcyjność wszystkich mężczyzn, a nie wybranych.
Rzetelne metaanalizy wykazały, że hormony to nie wszystko: nasze zachowania i motywacje zależą w dużej mierze od tego co się dzieje wokół nas. Warto zwrócić uwagę, że gdyby kobiety kierowałyby się podwójną seksualnością, to często dochodziłoby do zdrad, a w dodatku miałyby one miejsce głównie w fazie płodnej. Badania pokazują, że wzrost zainteresowania relacjami poza związkiem obserwowany jest raczej tylko u tych kobiet, które są niezadowolone ze swojego związku.
„Takie wnioski można też wyciągnąć z naszych badań dotyczących przyjaźni damsko-męskich. Badaliśmy, czy kobietom i mężczyznom zdarzają się myśli czy fantazje dotyczące relacji seksualnej z przyjacielem/przyjaciółką pomimo tego, że są w stałym związku i jak to zależy od jakości tego stałego związku” – opowiada uczona.
Okazało się, że w przypadku mężczyzn poziom zainteresowania relacją seksualną z przyjaciółką rosło wraz z atrakcyjnością przyjaciółki i w ogóle nie zależało od tego, czy byli zadowoleni ze swojego stałego związku, czy też nie, ani od tego, czy ich stała partnerka była czy nie była atrakcyjna.
„Natomiast u kobiet jakość związku wyraźnie przekładała się na ich fantazje seksualne z przyjacielem. Im bardziej atrakcyjny ich stały partner i im bardziej zadowolone były ze związku z nim, tym mniejsze zainteresowanie seksualne przyjacielem. To pokazuje, że nasze motywacje seksualne są mocno zależne od tego co się dzieje wokół nas, w tym przypadku od tego, co się dzieje w związku” – mówi badaczka.
Warto wspomnieć też o badaniach genetycznych dotyczących ojcostwa. Jeżeli hipoteza, że kobiety szukają dobrych genów poza swoim stałym związkiem byłaby prawdziwa, to powinniśmy się spodziewać, że procent dzieci wychowywanych nie przez biologicznych ojców byłby dosyć wysoki. Tymczasem okazuje się, że ten procent jest bardzo niewielki i nie przekracza 1 procenta.

Po co więc nam wiedza, jak hormony wpływają na nasze zdrowie

To ważne z kilku powodów. Po pierwsze warto dążyć do tego, żeby mieć dobrą perspektywę medyczną. Wahania hormonów mogą być powodem różnych problemów i warto znać niepokojące objawy – a te można wyróżnić wtedy, gdy wiadomo, kiedy symptomy są objawem normy.
Rzetelna wiedza pozwala nam nie powielać błędnych mitów, jak choćby tego o skłonnościach kobiet do zdrady.
I co najważniejsze – znajomość pewnych mechanizmów daje nam możliwość zrozumienia samych siebie, przekonania, że nasze zachowanie jest wynikiem wielu różnych procesów, także hormonalnych.
„Ja lubię patrzeć na hormony jako na pewną mądrość, która została ukształtowana przez ewolucję poza naszą świadomością, w bardzo sprytny sposób, który ma wpływ na spełnianie konkretnych ważnych funkcji i to nie tylko w przypadku kobiet, ale także mężczyzn” – dodaje psycholożka.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Obraz 910629 z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close