Gry planszowe i nie tylko 17 sierpnia 2019

Magic Maze – świetna gra kooperacyjna dla starszych

Na półce z top planszówkami wylądowała kolejna gra, tym razem Magic Maze od Wydawnictwa Lacerta. Dopiero niedawno udało się rozegrać ją w większym gronie i powiem jedno, ta kooperacyjna gra dosłownie wymiata. Podczas rozgrywki sprawdza się słynne powiedzenie “jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, bo to właśnie gracze stanowią jeden wspólny obóz.

Magic Maze to gra kooperacyjna przeznaczona dla dzieci w wieku od ośmiu lat wzwyż. Zastanawiam się, czy aby granica nie powinna być nieco wyższa, gdyż nasz ośmiolatek bardziej przywiązywał wagę do przesypującego się piasku w klepsydrze, niż do ruchów na planszy. W pierwszych rozgrywkach pomogło odstawienie klepsydry na bok i wprowadzenie jej w późniejszym czasie, gdy dziecko dobrze poznało zasady. 

W grę można grać samodzielnie lub maksymalnie w osiem osób. Po wielu testach doszliśmy do wniosku, że optymalną liczbą są cztery osoby. Jedna rozgrywka to około piętnaście minut, lecz na początku zarezerwujcie trochę więcej czasu. Polecam zgodnie z instrukcją, by jako pierwszy rozegrać scenariusz Penetrowanie, który pozwoli Wam zapoznać się z mechaniką gry. Autorzy przygotowali aż siedemnaście scenariuszy, które podkręcają i utrudniają ucieczkę z supermarketu.

Magic Maze – o czym jest ta gra?

W Magic Maze gracze wcielają się w postać krasnoluda, elfa, barbarzyńcy i maga. Ich zadaniem jest skok na supermarket, by odzyskać utracony oręż. Mają niestety niewiele czasu na odnalezienie ekwipunku i ucieczkę, której czas odmierza wspomniana wcześniej klepsydra. Dla ułatwienia każdy gracz może poruszyć dowolnym pionkiem, jednak w tylko jedną określoną stronę. W dodatku w grze zakazana jest komunikacja werbalna, można przekazywać sobie duży czerwony pionek (totem), dzięki któremu przypominamy innemu graczowi, że powinien zareagować i wykonać ruch na planszy. 

Magic Maze – co jest w pudełku

W pudełku znajdziecie dwadzieścia cztery kafelki, które przedstawiają fragmenty centrum handlowego. Na początku można dostać oczopląsu od symboli znajdujących się na nich, ale już po pierwszych rozgrywkach bez problemu je opanujecie. Kafelki są ponumerowane, dzięki czemu można je z łatwością przyporządkować do danego scenariusza. Ponadto w pudełku znajdziecie żetony akcji (w tym pięć dwustronnych), które odzwierciedlają kierunki ruchu dla danego gracza, cztery drewniane pionki, jedną klepsydrę, jeden duży czerwony drewniany pionek – totem, który symbolizuje komendę “Zrób coś” oraz dwanaście znaczników “nieczynne”. Warto zaznaczyć, że kafelki, znaczniki, żetony akcji wykonane są z grubej mocnej tektury, dzięki czemu są bardzo trwałe. Fajnym dodatkiem jest dwustronna tabelka, w której można zapisywać swoje najlepsze wyniki z rozgrywek. Mnie osobiście brakuje woreczków, w które mogłabym włożyć poszczególne elementy gry.

magic maze

Magic Maze – zasady gry

Jak wspomniałam wcześniej, na początku warto wybrać jeden z pierwszych scenariuszy. Zgodnie z zasadami dobieramy do niego odpowiednie kafle, które układamy w zakryty stos. Każdy gracz otrzymuje żeton akcji (płytkę ruchu, z białą strzałką). Na środku stołu czy dywanu kładziemy początkowy kafelek i losowo układamy drewniane pionki, które symbolizują naszego elfa, barbarzyńcę, maga i krasnoluda. 

Genialnym posunięciem w mechanice tej gry, jest to, że wszyscy gracze grają równocześnie, nie ma oczekiwania na swoją kolej. Gracz może ruszyć dowolny pionek o dowolną liczbę pól tylko w takim kierunku, na jaki pozwala mu żeton akcji.

magic maze

W pierwszej kolejności zadaniem graczy jest umieszczenie pionków na polach z lupką w ich kolorze. To pozwoli na odkrycie kafelka ze stosu i dołożenie go obecnej przestrzeni labiryntu. Co ciekawe kafelków nie trzeba dokładać równo z ich krawędziami lecz tak, by łączyły się “drogi” w supermarkecie. Po odkryciu wszystkich kafelków, gracze muszą skupić się na tym, aby pionki trafiły na swoje miejsca z ekwipunkiem. Pomocne w tej fazie gry jest wykorzystywanie teleportów, dzięki którym pionki mogą przenieść się w inną część supermarketu. Gdy gracze ulokują już bohaterów ucieczki na swoich polach, odwracają żeton ucieczki i zaczyna się wielka ucieczka. Każdy pionek musi dotrzeć do wyjścia w odpowiednim kolorze. Niestety teleporty już nie działają. 

Niby proste, prawda? Niestety na taką rozgrywkę gracze mają około trzech minut. Mogą w międzyczasie obracać klepsydrę by zyskać więcej czasu, lecz w tym celu, któryś z pionków musi dotrzeć do miejsca z symbolem klepsydry. Takie miejsce można wykorzystać tylko raz, a później oznacza się je żetonem “nieczynne” – znak iks. Ponadto jak już wspominałam, podczas rozgrywki nie wolno nic mówić, można tylko przekazać innemu graczowi totem, który symbolizuje słowa “Zrób coś” i uwierzcie mi na słowo, że czasem minie sporo czasu zanim gracz zorientuje się, o co chodzi. 

magic maze

Taka kombinacja zasad sprawia, że gra jest bardzo grywalna, niepowtarzalna. Podkreślić należy też to, że mamy do dyspozycji siedemnaście scenariuszy, w których są inne zasady, takie jak, pomarańczowa ściana, którą może przejść krasnolud, lub kiedy gracze muszą przekazać swój żeton ruchu osobie z lewej strony po każdym odwróceniu klepsydry. Wtedy zaczyna się prawdziwa jatka =D. 

Magic Maze moim zdaniem

Satysfakcja z wygranej jest ogromna. Nasze pierwsze rozgrywki to było pasmo porażek, był nawet moment gdy zwątpiliśmy w tę grę, czy w ogóle jest szansa z nią wygrać. Nie zdziwcie się, gdy na początku panuje jeden wielki chaos i nie macie zielonego pojęcia, o co chodzi drugiemu graczowi, gdy przekazuje Wam totem. Jest to gra dla osób o silnych nerwach, dobrej orientacji w terenie, umiejących podejmować szybkie decyzje. Pobudza do nieustannej uwagi, rozpala do białej gorączki, ale kiedy już wygracie w Magic Maze, satysfakcja gwarantowana, po której pozostaje pragnienie, by zagrać jeszcze raz i raz…

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Lacerta 

 

Więcej informacji o grze znajdziesz na stronie GramywPlanszowki.pl | GwP https://gramywplanszowki.pl/gra/919/magic-maze-wez-i-czmychaj

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lifestyle 16 sierpnia 2019

Co robić nad morzem jak nie ma pogody? Pogoda to nie wszystko!

Co robić nad morzem jak nie ma pogody to problem, z którym zetknęłam się tylko raz i to dawno temu. Chyba byłam w liceum. Od tej pory wiem, kiedy pojechać na urlop, żeby pogoda mnie tak całkiem nie zawiodła. Ale na wszelki wypadek zawsze mam plan B. Nigdy nie wiadomo…

Pogoda nad morzem bywa nieobliczalna

Z pogodą nad polskim morzem jest tak, że nigdy nie można być jej pewnym. Co prawda te wszystkie nowoczesne aplikacje pogodowe są dosyć dokładne, ale przekonałam się nie raz, że i one potrafią kłamać. Powód? Pogoda nad morzem zmienia się tak szybko, że radary nie nadążają! Serio, serio, nie żartuję. Chociaż są pewne prawidłowości. Rano słońce, wieczorem deszcz to scenariusz raczej nizinny. Nad morzem bywa odwrotnie, poranny deszcz nie oznacza, że do końca dnia nie wyjdzie słońce. Raz się oszukałam i teraz już wiem, że na plażę chodzi się z kostiumem i ręcznikiem w torbie niezależnie od pogody. Niemniej jednak w tym roku pogoda nad morzem nie rozpieszcza. Ja nie mogę narzekać, ale internety donoszą, że turyści nad Bałtykiem są wściekli na pogodę. Donoszą też, że ci sami turyści chodzą na plażę bez względu na pogodę, rozkładają koc, parawan i siedzą na plaży, „bo nad morzem nie ma co robić”. Naprawdę?

Co robić nad morzem jak nie ma pogody

Powiem Wam, że mnie nawet deszcz nad morzem nie przeszkadza, byleby nie było fal i wstecznych prądów. Najlepsze w życiu pływanie zaliczyłam wiele lat temu, gdy ludzie po plaży spacerowali w kurtkach! Nie, nie było bardzo zimno i nawet nie było wiatru. Ale upału też nie było, a nad plażą wisiały gęste, ciemne chmury, czasem kropiło. Jednak mogę zrozumieć, że nie każdemu to pasuje, dlatego znalazłam kilka innych propozycji, które nie zrujnują rodzinnego budżetu:

  1. Spacer to naprawdę lepsza opcja niż siedzenie na kocu. Jak nie ma pogody oczywiście. Jak jest, to ten koc staje się po prostu bazą wypadową do morza. W chłodniejszy, pochmurny deszcz można przejść plażą całkiem spory kawałek, zabawić się w banalne zbieranie kamyków, piórek, muszelek. Czasem nawet uda się znaleźć bursztyn. Te pojawiają się wbrew obiegowym opiniom nie tylko nad Zatoką Gdańską. W tym roku zbierałam bursztyny we Władysławowie.
  2. Jak nie ma plaży (brzmi dziwnie, ale w Rozewiu praktycznie nie ma, w Gdyni też jest szczątkowa) można spacerować bulwarem, chociaż wierzę, że dla dzieci to dużo mniejsza atrakcja choćby dlatego, że maluchom kamieniste bulwary zwyczajnie zasłaniają widok.
  3. Bilety na latarnie morskie nie są drogie. W Rozewiu płaciliśmy jakieś grosze. W cenie biletu nie tylko wejście na latarnię, ale i zwiedzanie muzeum. Niedużego, ale zawsze. Całkiem ciekawe doświadczenie. A samo wejście na latarnię to gratka zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci.  Widoki z gatunku co kto lubi, ja tam mogłabym na latarni siedzieć godzinami. I powiem Wam, że brzydka pogoda to najlepsza opcja na wejście na latarnię. Bo na górze to jest tak: jak latarnia obudowana to w upał gorąco, jak nieobudowana to wieje. A jak nie ma pogody i latarnia jest obudowana, to można siedzieć i siedzieć i siedzieć… Siedziałam tak kiedyś w Darłowie na parapecie niedużego okna tuż poniżej tarasu widokowego. Mąż mnie ściągał praktycznie siłą 😛
  4. Każde miasto czy miejscowość turystyczna nad morzem ma swoją reprezentacyjną ulicę, którą warto się przespacerować. Oczywiście nie brak tam sklepów z pamiątkami i dzieci na pewno przymarudzą, żeby im coś kupić, ale umówmy się – nie musimy sponsorować właścicieli wszystkich straganów, niemniej jednak jakąś pamiątkę z wakacji wypadałoby przywieźć. Najlepiej ustalić z dziećmi konkretną kwotę.
  5. Muzea, zwłaszcza te mniejsze, nie są drogie, a potrafią być naprawdę interesujące. Za rodzinny bilet do Muzeum Motyli we Władysławowie płaci się 35 złotych. W cenie wejście dla rodziców i dwójki dzieci. Tak naprawdę cztery gofry z bitą śmietaną i owocami kosztują więcej. Warto skorzystać z dobrodziejstwa internetu i sprawdzić, czy w okolicy nie ma takich tanich atrakcji. Można się naprawdę mile zaskoczyć.
  6. Nie trzeba być religijnym, żeby wejść do kościoła, są otwarte dla wszystkich. Wiele osób traktuje je jak dzieła sztuki i słusznie, bo kościoły, nawet te stosunkowo nowe, są swego rodzaju perełkami architektonicznymi. Te starsze potrafią skrywać naprawdę cenne zabytki. Wstęp do kościołów wszystkich wyznań jest darmowy. Warto tylko pamiętać o odpowiednim stroju i zachowaniu się, w końcu to obiekt sakralny.
  7. Molo znajduje się prawie w każdym większym kurorcie nad Bałtykiem. Co prawda spacerowanie nim przy brzydkiej pogodzie nie zawsze jest przyjemnością, no ale jak się nie ma, co się lubi, to umówmy się – byle nie wiało, będzie dobrze.
  8. Jeśli już naprawdę ktoś się upiera, żeby spędzić dzień na plaży, to przecież nie siedząc! Jak jest zimno i nie wieje, można pograć w piłkę nożną, siatkową czy ringo. A jak wieje? Latawce nie są drogie. 
  9. Czasem warto po prostu zostać pod dachem. To dobry moment na grę w planszówki, czytanie, wspólne rozmowy i inne rzeczy, na które zazwyczaj brakuje czasu.

 

Jak się ma mało kasy, to takie atrakcje muszą wystarczyć. Na bardziej zamożnych czekają różnorakie parki tematyczne, aquaparki, papugarnie, fokaria, droższe muzea (choćby zamek w Malborku, z Trójmiasta to godzina jazdy pociągiem), wycieczki tramwajami wodnymi i statkami. Można też zaszaleć i iść na obiad do prawdziwej, ekskluzywnej restauracji zamiast nadmorskiej smażalni. Co prawda cena wbije w krzesło, no ale w końcu to urlop.

Ja wiem, że nad morze jeździ się po słońce, opaleniznę, pływanie i skakanie na falach. Ale doprawdy siedzenie na zimnej plaży i narzekanie to chyba typowo polska rozrywka. Serio lepiej narzekać, niż podjąć choćby minimalny wysiłek?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża 12 sierpnia 2019

Ciąża urojona – gdy kobieta za bardzo chce być matką

Ciąża urojona (ciąża rzekoma lub histeryczna) to temat, który znamy przede wszystkim ze świata zwierząt. Jednak ciąża urojona może pojawić się także i u kobiet. Z czego wynika ten stan i jakie daje objawy?

Ciąża urojona – przyczyny i objawy

Ciąża urojona jest rzadkim zaburzeniem na tle psychicznym, które dotyka kobiety. Główną przyczyną jest silne pragnienie zostania matką lub też wielka obawa przed macierzyństwem. Dotyka ona kobiety długo starające się o dziecko (np. po licznych poronieniach, cierpiących na bezpłodność lub depresję) oraz te, które z różnych przyczyn na macierzyństwo nie są gotowe.

Siła sugestii kobiety powoduje rozpoczęcie produkcji hormonów przez przysadkę mózgową, które wpływają na jej ciało, podobnie jak w przypadku rzeczywistej ciąży. Kobieta w sposób subiektywny odczuwa zmiany, które interpretuje jako oczywiste sygnały rozwijającej się ciąży. Najczęściej pojawiają się mdłości, wymioty, zatrzymanie miesiączki, powiększenie obwodu brzucha, powiększenie się piersi (a nawet laktacja), zmęczenie, senność, wahania nastroju, zachcianki typowe dla ciąży. 

Ciąża urojona – jak ją rozpoznać i leczyć?

Ciąża urojona możliwa jest do rozpoznania w prosty sposób – przez badanie USG. W tym przypadku, mimo objawów towarzyszących kobiecie, ginekolog nie zauważy na obrazie aparatu USG płodu, nie zarejestruje bicia jego serca. Jednak mimo takiego wyjaśnienia pacjentka zazwyczaj nie przyjmuje go do wiadomości. W wielu przypadkach kobieta jest nadal tak silnie przekonana o ciąży, że mimo diagnozy może “odczuwać” ruchy nieistniejącego płodu, a nawet skurcze macicy. Ciąża rzekoma jest stanem, który może powodować nerwicę, obsesję, a nawet silne zaburzenia osobowości.

Zaburzenie, jakim jest ciąża rzekoma, wymaga leczenia. Niezbędne jest tu wsparcie najbliższych, działanie lekarza ginekologa oraz psychiatry. Połączenie leczenia farmakologicznego i psychoterapii jest w stanie pomóc kobiecie zrozumieć swoje odczucia i poukładać emocje.

Podobnym stanem, tyle że występującym u mężczyzn, jest zespół kuwady. W tym przypadku partner ciężarnej kobiety odczuwa dolegliwości przypisywane ciąży. Zazwyczaj dzieje się tak podczas oczekiwania na pierwsze dziecko mężczyzny, szczególnie jeśli partnerzy są ze sobą emocjonalnie bardzo silnie związani. Zespół kuwady ustępuje od razu po porodzie. 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close