Ocean Park we Władysławowie. To był horror!
Ocean Park we Władysławowie zwiedziliśmy niejako przy okazji. Pogoda nie dopisała, a siedzenie na kwaterze uznaliśmy za mało pociągające. Park jest całkiem spory i na wizytę warto zarezerwować przynajmniej pół dnia.
Ocean Park – cennik
Chyba stanowi tajemnicę handlową, bo w tej chwili (mamy sierpień) na stronie dostępny jest tylko cennik na sezon wysoki, czyli miesiące wakacyjne. Bilet dla osoby dorosłej 49 zł, dla dziecka – 39 zł. Dzieci do lat trzech wchodzą gratis. W sezonie park czynny jest do 19.00, ale nie ma sensu iść tam później niż o 14.00. Te pięć godzin to naprawdę jest minimum.
Ocean Park – żywe ryby
Były w dwóch miejscach: w rekinarium pod dachem i w stawie na zewnątrz. Rekinarium przypomina scenerię z filmu „Gdzie jest Nemo?”, a pływające rekiny są raczej małe. Trochę rozczarowują, ale w sumie spoko. Rybki na zewnątrz też raczej małe i nawet nie wiem, jak się nazywały, ale dość ładne. Przyjemniej mi się obserwowało te ryby w stawie niż rekiny z błazenkami.
Ocean Park – realistyczne modele ryb i ssaków morskich
Dopiero w takim miejscu człowiek się dowiaduje, jakie te oceaniczne stworzenia są gigantyczne! Ponoć modeli jest pięćdziesiąt. Nie wiem, nie liczyłam. W każdym razie całkiem sporo i rozmiarem budzą szacunek. Zresztą popatrzcie sami.
Ocean Park – wirtualny świat
Chyba największa atrakcja Ocean Parku. Działa jak wszystkie VR-y. Wchodzi się na siedem minut do pomieszczenia, dostaje na głowę specjalne okulary i wyrusza w podróż po podziemiach oceanu bez ruszania się z fotela. Dosłownie bez ruszania i szczerze mówiąc – trochę tego ruszania brakuje. Ale podróż całkiem przyjemna, warto ruszać głową na boki, żeby zobaczyć więcej.
Mnie zabrakło jeszcze jednego. Otóż obsługujący wirtualny świat panowie stanowczo zabraniają dotykać gogli – oni zakładają i oni zdejmują. Niby słusznie, ale… Kazali mi zdjąć okulary, bo gogle nie chciały wejść. Z tego też powodu informacji o tym, że jak mi się zrobi niedobrze, to mam je natychmiast zdjąć, zwyczajnie nie dałam rady przeczytać – pojawia się na początku podróży. No i ostatnie minuty autentycznie cierpiałam, a w głowie kręciło mi się jeszcze długo potem. Zabrakło mi zwykłego: gdyby ktoś poczuł się źle i musiał zdjąć gogle, niech podniesie rękę.
Ocean Park – interaktywny wieloryb
Nie będę opisywać szczegółów, bo nie chcę nikomu psuć zabawy. Powiem tylko tyle, że to, co wydawało się atrakcją dla dzieci, było interesujące też dla dorosłych 😉
Ocean Park – tunel rekinów
Hmm… Człowiek spodziewa się Bóg wie czego, a dostaje… malunki na ścianie 😛 Tego tunelu to się naszukałam, bo w pierwszej chwili zwyczajnie go przegapiłam. Myślałam, że pod mostem przechodzimy i tyle. No ładne to graffiti, ale jakby nie tego oczekiwaliśmy po Ocean Parku.
Ocean Park – wioska rybacka
To jest tak, że faktycznie jakieś kutry gdzieś stały i nawet je oglądaliśmy. Ale jeśli to była wioska, to jakby moje wyobrażenie o wioskach jest inne. Niemniej jednak kutry fajne.
Ocean Park – wystawa rzeźbionych ryb
Ryby wyglądają bardzo realistycznie i gdyby mi nikt nie powiedział, to bym nie uwierzyła, że są wyrzeźbione w drewnie. Na pewno warto zatrzymać się przy nich dłużej choćby po to, żeby wiedzieć, jak wyglądało to, co potem trafia na nasz talerz ;-P Tak bardziej serio: czapki z głów przed rzeźbiarzem, dał z siebie wszystko.
Ocean Park – papugarnia
Jak poinformowały nas pracownice, kiedyś to będzie fajne miejsce. Na razie papugarnia jest nowa, papugi przyzwyczajają się do nowego miejsca i można je oglądać tylko przez siatkę. Niech Was nie oszukają zdjęcia, sporo się namęczyłam, żeby tej siatki nie było widać. Może za rok uda się wejść do papug.
Ocean Park – plaża
Moim prywatnym zdaniem plaża to jest takie miejsce nad wodą. Nie wiem, co mieli na myśli autorzy, ale czegoś takiego jak plaża w Ocean Parku nie znalazłam. Owszem, jest kilka ścieżek wysypanych piachem, które wyglądają jak wydmy – może to to?
Ocean Park – wodospad
Bardzo przyjemne miejsce, w sam raz na relaks. Nieduże niestety, poza tym każdy chce tam fotkę, więc ustawia się coś na kształt kolejki ale i tak warto. W upalny dzień można złapać chwilę wytchnienia, w deszczowy – schować się pod kamiennym dachem.
Ocean Park – festiwal kolorów
Obsypywanie się kolorowym proszkiem może i jest fajne, ale pod warunkiem, że ma się do dyspozycji pralkę, a i dziecko po takiej zabawie nie wsiądzie do samochodu. Ja Duśce nie pozwoliłam ciuchów brudzić ;-P. Zainteresowanie było całkiem spore. Może dlatego, że pogoda była taka sobie i na plaży nie było co robić.
Ocean Park – salon gier, gigantyczne klocki, piaskownica i plac zabaw
Wrzucam to do jednego wora, bo z tematyką oceanów ma się nijak, a i jakoś nie po drodze było nam skorzystanie. Salony gier przestały mnie kręcić odkąd nie ma w nich flipperów, gigantyczne klocki nie zainteresowały Duśki, więc nas tym bardziej nie, piaskownica miała koło 100 m², ale dzieci w niej nie widziałam, plac zabaw faktycznie spory i pełen atrakcji. Oprócz tradycyjnych konstrukcji, jakich pełno na każdym osiedlu, były jeszcze trampoliny i dmuchańce. I sporo dzieci, więc chyba trzeba zaliczyć na plus.
Ocean Park – tor modeli zdalnie sterowanych i nauka jazdy na segwayu
Jedno i drugie w tym samym miejscu. Nie umiem powiedzieć, czy fajne, bo nie próbowaliśmy. I zainteresowania dużego też nie widziałam, ale nie wykluczam, że zawiniły warunki atmosferyczne, przez długi czas była mżawka i może tych urządzeń nie dało się wynieść na zewnątrz. W każdym razie – jak ktoś chce, to jest okazja.
Ocean Park – jedzenie
Akurat bardzo na plus. Co prawda trzeba poczekać, ale niedrogie i smaczne. Pizza robiona na miejscu smakowała mi jak nigdy w życiu. Mój mąż twierdzi, że żurek i bigos też były pierwsza klasa. Swoją drogą, kto poza moim mężem je nad morzem żurek i bigos?
Jedyny minus to konstrukcja jadłodajni – jak ktoś po niej przebiegł albo choćby szybko i energicznie przeszedł, to dechy trzęsły się tak, że zawartość żołądka dosłownie podchodziła do gardła.
Ocean Park – koncerty
Moim prywatnym zdaniem – zmora parku. Nie wiem, kto to wymyślił i po co, aczkolwiek zainteresowanie było, więc może coś w tym jest. Mnie muzyka disco nie kręci, a jak idę do parku rozrywki, choćby i oceanicznej, to nie po to, żeby słuchać disco polo z natężeniem, które wywołuje granie w płucach. Nie tylko mnie się nie podobało. Do tego sporo dzieci płakało i wyraźnie było rozdrażnione. Nic dziwnego, bo huk był potężny. Rodzinnie uznaliśmy, że w tym wypadku to trochę za dużo grzybów w barszcz. Ewentualnie park cienko przędzie i musi się ratować takimi atrakcjami.
Ogólnie sam park – spoko, same koncerty – jak ktoś lubi, spoko. Ale park i koncerty razem zdecydowanie nie.
Jeśli będziecie się wybierać, to sprawdźcie na stronie albo na Facebooku, czy ich czasem na dany dzień nie planują. No, chyba że lubicie, jak ktoś systematycznie zagłusza Wasze myśli i utrudnia rozmowę. Zresztą jak nie ma koncertu to też jest głośno, tylko krócej. Zasięg obejmuje praktycznie cały park, aczkolwiek jak się odejdzie dalej, to daje się rozmawiać. Rozgrzewka przed właściwym koncertem trwała długo i teraz tak sobie myślę, że najlepiej tam iść na otwarcie i koło 14.00 wyjść. A tak wychodziliśmy z przekonaniem, że to był horror.
Zdjęcia: Mirella
- Chodź, pokażę Ci świat… Opolskie zoo
- Chodź, pokażę Ci świat…- Terlickie jezioro
- Chodź pokażę Ci świat… – Palmiarnia Miejska w Gliwicach
- Gdyńskie Eksperymenty
- Akwarium Gdyńskie
- Bliżej natury, czyli majówka w zoo w Ostravie
- Jak urodziny to tylko w zoo!
- Zoo w Gdańsku Oliwie, czyli co robić nad morzem z chorym dzieckiem
- Kolejkowo – pociąg do rodzinnej atrakcji