Podróże 10 maja 2023

Wakacje na kempingu. Dlaczego warto jeździć z dziećmi na kemping?

Kemping to wolność, swoboda, bliskość natury, liczne atrakcje dla małych i dużych, no i wielka przygoda!

Jako dziecko co roku w wakacje jeździłam z dziadkami wypoczywać na łonie natury, wśród pól i lasów. Spaliśmy wtedy w namiocie albo (kto miał więcej szczęścia) w przyczepie kempingowej. Kąpaliśmy się w misce, załatwialiśmy w porośniętym pajęczynami wychodku lub pod krzaczkiem, brudne ciuchy praliśmy na tarce i płukaliśmy w pobliskiej rzece. Z jednej strony nie były to moje wymarzone wakacje – wszechobecne pająki, szczypawki i inne robactwo, to była moja zmora! – z drugiej jednak wspominam je z rozrzewnieniem.

W swoim dorosłym życiu długo biłam się z myślami, czy chcę w ten sposób spędzać wakacje z dziećmi. Jakoś tak nie byłam pewna, czy z maluchami będzie nam wygodnie na kempingu? Do pierwszego razu… ?

Kiedy w końcu zdecydowaliśmy, że spróbujemy takiej opcji, wróciliśmy (cała nasza pięcioosobowa rodzina) zachwyceni! To były jedne z naszych najlepszych wakacji. Wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, że to dla nas najfajniejsza opcja – żadne all inclusive się z tym nie równa!

Dlaczego tak nam się spodobało i tym samym, dlaczego uważam, że warto jeździć z dziećmi na kemping? Przeczytajcie…

DLACZEGO WARTO JEŹDZIĆ Z DZIEĆMI NA KEMPING? 

  1. Wbrew pozorom wypoczynek pod namiotem czy w domku typu mobile home jest wygodny. W dzisiejszych czasach pola kempingowe są bowiem doskonale zagospodarowane i przygotowane pod różnych turystów (małych i dużych, mniej i bardziej wymagających…). Przede wszystkim znajdują się tam czyste łaźnie i ubikacje, a do tego do dyspozycji są też pralnie, nie trzeba więc martwić brudnymi ciuchami i poświęcać czasu na ręczne przepierki. Poza tym willowe namioty i wspomniane domki wyposażone są w prywatne małe łazienki oraz mini kuchnie, dzięki czemu nie trzeba korzystać ze wspólnych punktów.   

Na marginesie dodam, że wiele kempingów oferuje toalety i łazienki dostosowane do dzieci – z nisko zawieszonymi kibelkami, umywalkami i małymi prysznicami.

  1. Spędzamy dużo czasu na świeżym powietrzu. Zaraz po przebudzeniu – jeszcze w kapciach i piżamie – możemy wyjść z dziećmi na dwór. I to jest jedna z większych dla nas zalet, bo nie trzeba nikogo specjalnie szykować, wybierać się, po prostu rozsuwasz zamek namiotu, czy otwierasz drzwi przyczepy/domku i już jesteś na zewnątrz. Dla mnie i moich dzieci jest to ogromna wygoda i swoboda.
  2. Wieczorami nic nas nie ogranicza, do oporu możemy siedzieć na dworze – z pociechami, sam na sam z mężem, albo przyjaciółmi. Nikt bowiem nie musi wracać z dziećmi do hotelowego pokoju, nie trzeba losować, kto dziś usypia maluchy i pilnuje ich, gdy będą spać. Nadchodzi pora snu i dzieciaki po prostu wędrują do swoich łóżek, a Ty siedzisz sobie dalej na łonie natury i delektujesz się chwilą. Jak sobie przypomnę, ile razy musieliśmy z mężem rozdzielać się podczas wakacji w hotelu, ten argument nabiera jeszcze większej mocy.
  3. Reset od zbędnych mediów. Bez telefonu być może trudno wyobrazić sobie jakikolwiek wyjazd, chociażby z tego względu, że mamy w nim aparat, którym chętnie uwieczniamy rodzinne chwile, ale generalnie mamy doskonałą okazję do tego, by odciąć się od komputera i telewizora. Dzięki temu mamy mnóstwo czasu dla siebie, który chętnie poświęcamy na różnego rodzaju aktywności sportowe, gry w karty czy planszówki.
  4. Kemping to takie malutkie miasteczko, w którym jest wszystko to, czego potrzebujemy, by wypocząć z dziećmi: dostęp do morza, jeziora lub rzeki (w zależności od tego, gdzie się „rozbiliśmy”), baseny, a nawet aquaparki, place zabaw, różnego rodzaju boiska, korty tenisowe, pola do gry w mini golfa, siłownie, sale zabaw i do fitnessu. Są sklepy, piekarnie, lokale gastronomiczne, drobne punkty z fast-food`ami, łakociami, lodami, a także stragany z pamiątkami. Wszystko to jest ogrodzone, nierzadko bramy wejściowe pilnowane są przez ochroniarzy, więc teoretycznie nasze dziecko nie powinno wyjść samo poza teren kempingu.  
  5. Na kemping zazwyczaj przyjeżdżają ludzie, którzy lubią taki rodzaj wypoczynku. Najczęściej są sympatyczni, otwarci na nowe znajomości, serdeczni i przyjacielsko nastawieni do rodzin z dziećmi oraz tych, którzy zabierają na wakacje swoje czworonożne pupile. Nie przeszkadza im to, że życie tętni tu od świtu do nastania ciszy nocnej i ciągle słychać bawiące się dzieci – mówię zazwyczaj, bo raz zdarzyło się nam, że pewna starsza pani, mieszkająca tuż obok nas, była bardzo niezadowolona, że moje dzieci od 8.30 jeżdżą na rowerach. Szczęśliwie dla nas, szybko się wyniosła ?
  6. Duża ilość rodzin z dziećmi sprawia, że nasze pociechy zawsze mają towarzystwo, a ponieważ małolaty z reguły łatwo nawiązują nowe relacje i szybko się integrują – nikt nie narzeka na nudę. Wszyscy bawią się razem, nie zważając na wiek, płeć i narodowość – każdy mówi w swoim języku, a i tak świetnie się dogaduje.

Dzięki temu, że pola kempingowe są przestronne i w zasadzie bezpieczne, dzieciaki mają mnóstwo miejsca do tego, by się wybiegać i wyszaleć. Ponadto liczne alejki świetnie nadają się na spacery, przejażdżki na hulajnogach, rowerach oraz rolkach.

Niezwykłą frajdą dla dzieciaków jest wieczorne bieganie z latarkami i zabawa w chowanego.

  1. Bliskie otoczenie przyrody sprawia, że człowiek zdecydowanie chętniej niż na co dzień spędza czas aktywnie, poza tym będąc z dala od miejskich betonów, siłą rzeczy baczniej przyglądamy się naturze – wszystkim robaczkom i roślinom, chętnie je odkrywamy i poznajemy. To z kolei stanowi doskonałą okazję do wspólnej edukacji – kogo lub co właśnie znaleźliśmy.  
  2. W domu mamy różne zwyczaje, w prace porządkowe czy przygotowywanie posiłków jedni angażują się bardziej, inni mniej, co pewnie po części wynika z nadmiaru obowiązków i pośpiechu. Na kempingu panuje zupełnie inny klimat, który tak pozytywnie na nas wpływa, że wszystko robimy razem i robimy to z przyjemnością.
  3. Wypoczynek na kempingu to po prostu jedna wielka przygoda! ?

Zdjęcia: Fizinka

 

Obraz chulmin park z Pixabay

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 10 maja 2023

Dieta a narząd wzroku – czy tym, co jesz, możesz zadbać o swoje oczy?

Przygotowanie zbilansowanej diety to trudne zadanie, które może jednak przynieść ogromne korzyści dla naszego organizmu – od dostarczania energii, przez utrzymanie prawidłowej sylwetki po wspierania funkcjonowania narządu wzroku. Sprawdź, jak  tym, co jesz, możesz zadbać o swoje oczy?

Aktywność fizyczna – od tego zacznij

To nie żaden błąd. Jak się okazuje podstawą prawidłowego funkcjonowania organizmu, nie jest tylko jedzenie. Według Instytutu Żywności i Żywienia na pierwszym miejscu powinno się stawiać szeroko rozumianą aktywność fizyczną. Uprawianie sportu sprzyja rozwojowi prawidłowej sylwetki, poprawia kondycję, a także zwiększa tkankę mięśniową. Planowanie diety powinniśmy zatem zacząć od znalezienia czasu na ruch i ćwiczenia. Każdego dnia postarajmy się poświęcić przynajmniej 30 minut na aktywność.

Codzienny spacer powinien zatem stać się dla nas rytuałem, a jeśli pogoda na to nie pozwala, zaplanujmy sobie ćwiczenia ruchowe w domu. Może to być np. yoga lub stretching. Zadbajmy o to, by w każdym dniu znaleźć czas na rozruszanie naszego ciała. Podziękuje nam za to cały organizm i sami będziemy czuli się dużo lepiej.

Dieta a narząd wzroku: Zastąp słodycze, jedząc owoce i warzywa

U samej podstawy wyżej wspomnianej piramidy żywienia znajdują się bezcenne owoce i warzywa, które są fundamentem prawidłowego funkcjonowania organizmu. Lista korzyści, jakie niesie ze sobą ich jedzenie, jest długa: od wzmacniania odporności, przez pomaganie w trawieniu posiłków, aż po dostarczanie naturalnej energii. Dziennie powinniśmy spożywać od 4 do 5 posiłków w regularnych porach, a najlepiej, żeby w każdym z nich znalazły się warzywa i owoce w proporcji 3/4 warzyw i 1/4 owoców.

Warzywa to źródła bardzo potrzebnych naszemu organizmowi witamin. Zielone zawierają np. błonnik, magnez oraz żelazo, a także witaminy A, C, E i K.  Czerwone natomiast pomogą dostarczyć składniki mineralne takie jak: potas, magnez, wapń, żelazo oraz witaminy A, C, a także te z grupy B, szczególnie istotne dla prawidłowego funkcjonowania narządu wzroku.

Dieta a narząd wzroku: Tłuszcze nie takie złe, jak je malują

Tłuszcze znajdują się na samym szczycie piramidy, to nie oznacza jednak, że mamy je wyeliminować. Przeciwnie – są bardzo istotnym elementem zdrowej diety. Najlepiej jednak zamiast tłuszczu pochodzącego od zwierząt, wybierać oleje roślinne czy orzechy. Dobrym wyborem będą także ryby, które są dodatkowo źródłem pełnowartościowego białka.

Ryby, które powinniśmy spożywać 2-3 razy w tygodniu, zawierają cenne kwasy tłuszczowe omega-3 głównie DHA przyczyniające się do utrzymania prawidłowego widzenia. DHA wykazuje korzystne działanie w przypadku spożywania 250 mg dziennie. Składnik ten znajdziemy także  np. w suplemencie diety Ocuvite Complete.

Dieta a narząd wzroku: Produkty zbożowe i pełnoziarniste wciąż są ważne

W 2016 roku produkty zbożowe ustąpiły miejsca u samej podstawy piramidy na rzecz owoców i warzyw. Zmiany w hierarchii tego, co spożywamy, nie powinny dziwić, gdyż rozwój technologii pozwala na coraz dokładniejsze badania i analizy. Produkty pełnoziarniste wciąż jednak odgrywają bardzo znaczącą rolę, znajdując się zaledwie jedno piętro wyżej.

Ciemne pieczywo, kasze czy otręby to bogate źródło błonnika, który wspomaga pracę jelit. Produkty zbożowe mają w sobie również wiele witamin – między innymi te z grupy B, odgrywające kluczową rolę w metabolizmie i składników mineralnych – na przykład magnez, który wspiera układ nerwowy i kostny.

Zdrowe ciało z pewnością jest dobrze nawodnione

Bez wody bylibyśmy w stanie przeżyć maksymalnie kilka dni, bo jest to główny składnik naszego organizmu, dlatego szczególnie powinniśmy pamiętać o regularnym nawadnianiu. Dziennie należy spożywać minimum 1,5 litra płynów dziennie, co przekłada się najczęściej na 6-8 szklanek. Warto pamiętać także, że ilość spożywanych płynów powinna rosnąć proporcjonalnie do aktywności fizycznych, które podejmujemy w ciągu dnia.

Dostarczanie odpowiednich składników odżywczych jest kluczowe, by wspierać nasz organizm w utrzymaniu dobrej kondycji. Piramida Żywieniowa powinna być dla nas drogowskazem, w jaki sposób przygotowywać zbilansowane posiłki. Pamiętajmy też o różnorodności produktów w diecie tylko w ten sposób jesteśmy w stanie dostarczyć wszystkich witamin i składników mineralnych. mówi Sandra Ataniel, dietetyczka i ekspertka kampanii „Tarcza Dla Oczu”.

Dieta może w istotny sposób wpływać na nasze zdrowie. Jedzmy regularnie i dbajmy o różnorodność składników odżywczych. Nasz organizm z pewnością nam za to podziękuje.

 

Źródło wpisu: informacja prasowa
Obraz Paul Diaconu z Pixabay
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 9 maja 2023

Hormony tarczycy – czy wiesz, że są ważniejsze od samego gruczołu?

Tarczyca to malutki gruczoł wydzielający hormony o kapitalnym znaczeniu. Jeśli nie są one w normie, tyjemy z powietrza albo wręcz przeciwnie – jemy na potęgę i chudniemy. Jesteśmy ospali lub nadpobudliwi. Jak funkcjonuje tarczyca i kiedy warto ją zbadać? – wyjaśnia prof. hab. n. med. Beata Kos-Kudła, prezeska Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego (PTE).

Tarczyca przylega do tchawicy. Położona jest na szyi, poniżej krtani. Kształtem przypomina motyla. Zawiązek tarczycy powstaje około trzeciego tygodnia życia płodu, w sąsiedztwie zawiązka języka i serca. Jeśli chodzi o budowę, to składa się z dwóch płatów połączonych tzw. cieśnią. Czasami występuje też nad nią dodatkowy płat, który jest pozostałością po rozwoju tarczycy w okresie płodowym. Nazywa się on płatem piramidowym.

Tarczyca u dorosłego człowieka waży ok. 15 g. Jego objętość u kobiet to 20 ml, a u mężczyzn – 25 ml.

Choć niewielka, tarczyca wytwarza hormony, które są nam niezbędne do życia. Bez tego narządu da się żyć, ale bez jego hormonów już nie.

W głównej mierze (ok. 85 proc.) wydzielana jest tyroksyna T4, w mniejszym stopniu – trójjodotyronina T3 i niewielkie ilości  rT3 oraz kalcytonina. We krwi związane są one z białkami i pozostają nieaktywne lub występują w postaci wolnej – FT4 i FT3. To właśnie na oznaczenie stężenia tych hormonów we krwi dostajemy najczęściej skierowanie od lekarza. Dlaczego?

Oznaczenie całkowitych hormonów: T3 i T4 może zaburzyć obraz stanu tarczycy. Dlatego wolimy oznaczać wolne hormony, czyli te, które wydziela tarczyca bez dodatkowych połączeń” – wyjaśnia prof. hab. n. med. Beata Kos-Kudła, prezeska PTE  i  kierowniczka Kliniki Endokrynologii i Nowotworów Neuroendokrynnych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Do produkcji tych hormonów niezbędny jest jod. Pierwiastek ten jest też składnikiem tych hormonów. Tarczyca nie jest na niego obojętna. „Wychwytuje go z krwi bez opamiętania” – pisze na swoim blogu dr Magdalena Jagiełło, endokrynolożka.

Hormony tarczycy: TSH pochodzi… z głowy

Często mylnie uważa się, że tarczyca odpowiada również za wytwarzanie hormonu tyreotropowego – TSH, bo najczęściej to ten hormon przy stawianiu diagnozy jest badany z krwi. Tymczasem za jego produkcję odpowiada przysadka mózgowa.

Można powiedzieć, że jest to taki gruczoł dowodzenia nad wszystkimi innymi narządami  endokrynnymi, czyli oprócz tarczycy nadzoruje pracę m.in. nadnerczy czy jajników. Przysadka wytwarza TSH i to ten hormon najczęściej oznaczamy we krwi” – podkreśla prof. Kos-Kudła.

Dlaczego więc często zleca się badanie tego hormonu? Bo pod jego wpływem dochodzi do wydzielania hormonów tarczycy i to właśnie on jest barometrem stanu tarczycy. Przy niewielkich nawet wahaniach hormonów FT4 i FT3 zmienia się poziom TSH. Nie oznacza to jednak, że wystarczy podczas stawiania diagnozy skontrolować tylko jego stężenie, a inne hormony pominąć. Specjaliści zalecają zbadać w pierwszej kolejności trzy hormony: TSH, FT4 i FT3, by ocenić pracę gruczołu, ale tak naprawdę rutynowe badanie to TSH i FT4. Wtedy też można przekonać się, czy osoba ma problem z niedoczynnością lub nadczynnością tarczycy.

TSH w diagnostyce biochemicznej jest używany jako takie badanie przesiewowe u pacjentów, u których podejrzewa się zaburzenia czynności tarczycy. Dodatkowo też oznacza się wolne hormony tarczycy. Natomiast jeśli podejrzewamy podłoże autoimmunologiczne (chorobę Hashimoto) posiłkujemy się oznaczeniem przeciwciał przeciwtarczycowych – anty-TPO (aTPO), czyli przeciw peroksydazie tarczycowej i anty-TG (aTG), czyli przeciw tyreoglobulinie. To są przeciwciała oznaczane zazwyczaj w niedoczynności tarczycy, ponieważ odgrywają rolę hamującą czynność tarczycy. Są też inne przeciwciała np. przeciw receptorowi TSH. Potocznie nazywamy je TRab’ami. Te przeciwciała z kolei hamują wiązanie TSH. Jednym słowem są przeciwciałami pobudzającymi tarczycę. W podejrzeniu choroby Gravesa-Basedowa to właśnie je oznaczamy” – powiedziała profesor.

Na tarczycę chorują nie tylko kobiety, ale to one są w głównej mierze pacjentkami. Na zaburzenia czynności tarczycy cierpi jeden mężczyzna na cztery kobiety.

A kiedy tak naprawdę badać tarczycę?

„Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na charakterystyczne objawy kliniczne niedoczynności i nadczynności tarczycy. Będą one skrajnie różne” – zaznacza specjalistka.

Niedoczynność tarczycy – jakby powietrze uszło z balonika

Obraz niedoczynności tarczycy, który dostaniemy z krwi to podwyższone TSH przy obniżonych hormonach wolnych FT4 i FT3. Natomiast organizm będzie też dawał pewne sygnały takiego stanu rzeczy, bo gospodarka hormonalna ma silny wpływ na nasze funkcjonowanie.

Niedoczynność podejrzewać możemy, gdy bez konkretnego powodu tyjemy, u kobiet pojawiają się nieregularne cykle miesiączkowe, mamy problem z koncentracją i pamięcią, zaburzenia nastroju, spowolnienie akcji serca, wzdęcia. Czujemy się przemęczeni, senni, obniża nam się libido, wypadają włosy, skóra staje się sucha, a paznokcie łamliwe. Możemy mieć też uczucie suchych oczu i utrzymywania wody w ciele. O niedoczynności tarczycy świadczyć też mogą bóle kostno-stawowe, mięśniowe, gorsze wyniki w sporcie, bóle i zawroty głowy, uczucie zimna.

„Pacjenci opisują, że w panuje wysoka temperatura, wszyscy domownicy skarżą się, że im za gorąco, a tym osobom z niedoczynnością jest wciąż zimno. Poza tym śpią długo, a i tak wstają niewyspani. Niedoczynności tarczycy, oprócz senności, ogólnej słabości, zmęczenia, może towarzyszyć depresja lub nawet psychoza. Można to określić stwierdzeniem, że to stan, jakby powietrze uszło z balonika” – opisuje objawy niedoczynności tarczycy prof. Kos-Kudła.

To konkretne zaburzenie dotyczy 2-5 proc. populacji, ale dodatkowe nawet 10 proc. ma postać subkliniczną. Co to oznacza?

Subkliniczna niedoczynność to taka, gdy mamy do czynienia z podwyższonym TSH, ale hormony tarczycy – FT3 i FT4 są jeszcze, powiedzmy, w normie. Okresowo tarczyca produkuje mniej tych hormonów i dlatego ten nadrzędny gruczoł – przysadka – to zauważa i zaczyna produkować więcej TSH, by pobudzić tarczycę do pracy. Jednak hormony tarczycy pozostają jeszcze w granicach norm laboratoryjnych, czyli nie są one na takim poziomie, by uznać, że to jawna niedoczynność” – wytłumaczyła prof. Kos- Kudła.

Najczęściej subkliniczna niedoczynność stwarza ryzyko wystąpienia jawnej niedoczynności, ale zazwyczaj na początku obserwuje się pacjenta i nie wprowadza od razu leczenia hormonalnego, które zaleca się przy rozwinięciu tego zaburzenia.

W tej chwili substytucji hormonalnej mamy bardzo dużo do wyboru. To tabletki, ale też postać płynna lewotyroksyny. Niektórzy pacjenci sprowadzają nawet preparaty wyciągu wieprzowej tarczycy, ale tego absolutnie towarzystwa endokrynologiczne: polskie i międzynarodowe nie popierają, bo takie leczenie nie jest przebadane” – podsumowała ekspertka.

Nadczynność tarczycy czyli turbodoładowanie

Z kolei objawy nadczynności tarczycy, jak wyjaśnia ekspertka, są odwrotne do tych charakteryzujących niedoczynność. Można powiedzieć, że to ich lustrzane odbicie.

Tutaj najczęściej pacjenci stają się nadpobudliwi. Skarżą się na przyspieszoną akcje serca – tachykardię. Mimo dobrego apetytu dochodzi do spadku masy ciała. Pojawia się potliwość, skóra robi się aksamitna” – wyliczyła możliwe objawy nadczynności tarczycy lekarka.

Dodała, że nadczynność dotyczy około 2 proc. populacji. Na terenie, gdzie kiedyś był niedobór jodu, czyli górskim, dominuje wole guzkowe nadczynne. W sytuacji dostatecznego pokrycia zapotrzebowania na jod zaczyna dominować przyczyna autoimmunologiczna nadczynności, czyli choroba Gravesa-Basedowa.

Mamy różne terapie leczenia nadczynności tarczycy. Farmakologiczne, które rozpoczynamy lecząc głównie chorobę Graves-Basedowa. Tutaj podajemy leki, które są lekami przeciwtarczycowymi – hamują wydzielanie hormonów tarczycy. Po terapii, która zwykle trwa kilkanaście miesięcy, często ta choroba wygasa. Ale w wolu guzkowym, gdy te zmiany uległy już pewnej autonomizacji i wydzielają same hormony, decydujemy się na radykalne leczenie. Usuwamy tarczycę albo traktujemy tarczycę radiojodem. W tym przypadku niszczymy autonomiczne guzki, a tarczyca się zmniejsza” – opisała specjalistka rodzaje terapii stosowane w nadczynności tarczycy.

Obraz tarczycy bywa nieprawidłowy, choć hormony w normie

Każdy pacjent, w zależności od zaawansowania choroby, może mieć różnorodne i o innym natężeniu objawy. Często diagnoza stawiana jest również przy okazji wykonywania innych badań, na przykład USG wykonywanego przy zawrotach głowy – badania dopplerowskiego tętnic szyjnych. Nierzadko więc wykrywana jest „przez przypadek”.

Badanie obrazowe pozwala wychwycić chorobę często jeszcze na wczesnym etapie jej rozwoju, gdy jej nie podejrzewamy, bo nie mamy żadnych klinicznych objawów. Bywa też tak, że hormony są w normie, a to badanie ultrasonograficzne daje nieprawidłowy obraz narządu. Statystyki wskazują, że połowa Polek ma guzki lub zmiany ogniskowe w tarczycy, a zapalenie dotyczy 10 proc. osób powyżej 70. roku życia. Z drugiej strony, gdy już wiadomo z badania krwi, że mamy zaburzoną czynność tarczycy, warto zobaczyć i ocenić jak ona faktycznie wygląda, jaką ma budowę, czyli jednym słowem ocenić jej morfologię.

Musimy rozgraniczyć kwestię morfologii tarczycy, czyli jej budowy, od jej funkcji –  wytwarzania hormonów. Właściwie jeśli mówimy o morfologii, to zarówno w niedoczynności, jak i nadczynności ten gruczoł może być za duży, za mały, guzkowaty. Dlatego też w każdym zaburzeniu warto ją obejrzeć w USG, by ocenić jej wygląd. Wole guzkowe może na przykład występować zarówno w nadczynności, niedoczynności, jak i przy zachowaniu prawidłowej funkcji tarczycy, tzw. eutyreozie” –  wyjaśniła prof. Kos-Kudła.

Dawniej, gdy w Polsce mieliśmy do czynienia z umiarkowanym niedoborem jodu, więcej osób miało problemy z tym, że występowało wole guzkowe (przerost tarczycy) widoczne gołym okiem. Gdy doszło do wyrównania tego pierwiastka, to rzadziej chorujemy na wole guzkowe, ale częściej na choroby autoimmunologiczne, czyli zapalenie tarczycy np. Hashimoto lub chorobę Gravesa-Basedowa. Przeciwciała są najczęściej pobudzane przez jod. Wynika z tego, że nadmiar jodu może mieć równie zły wpływ na tarczycę, jak jego niedobór.

Jak wynika z raportu NFZ w latach 2010-2019, czyli do momentu wprowadzenia zmian w sposobie rozliczania świadczeń w endokrynologii, które mają poprawić efektywność opieki nad pacjentem endokrynologicznym, ich liczba w poradniach endokrynologicznych wzrosła o 34,1 proc., a liczba udzielonych świadczeń o 3,6 proc.

Na przestrzeni tych lat zwiększyła się też liczba pacjentów, którzy odbyli pierwszą swoją wizytę u specjalisty (pacjenci pierwszorazowi). W 2019 roku stanowili oni ponad połowę (52 proc.) wszystkich pacjentów, podczas gdy w 2010 roku było ich 33 proc. Sukcesywnie spadał też odsetek chorych odbywających dwie lub więcej wizyty w roku. Równocześnie z analizy NFZ wynika, że większość pacjentów poradni endokrynologicznych to pacjenci, którzy leczą się w nich od wielu lat. A najczęściej wykonywanymi badaniami w tych latach były: USG tarczycy i przytarczyc, USG węzłów chłonnych i badanie poziomu hormonu tyreotropowego (TSH).

Czy w tej chwili mamy do czynienia z większą liczbą pacjentów endokrynologicznych, czy też zaawansowana diagnostyka pozwala nam po prostu rozpoznać chorobę na wcześniejszym etapie?

Odpowiedź na to pytanie jest trochę trudna. Bo musielibyśmy mieć te same narzędzia diagnostyczne, które mieliśmy na przykład 20 lat temu. Wtedy nie było takiej dostępności do badań. Obecnie niemalże w każdym laboratorium można oznaczyć hormony tarczycy, a dostęp do badań USG stał się powszechny. Praktycznie rzecz biorąc sprzęt USG jest prawie tak popularny w gabinetach, jak stetoskop. Nie wyobrażam sobie w tej chwili endokrynologa, który nie robi badania USD tarczycy” – podsumowała prof. Kos-Kudła.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Obraz crlamgeorgia z Pixabay

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close