Rozwój 19 marca 2023

Hortiterapia sposobem na stres dziecięcy – jak stosować ją na co dzień?

Terapia ogrodnicza, czyli hortiterapia to metoda na poprawę stanu psychicznego i fizycznego człowieka. Stymuluje wszystkie zmysły, pomaga ukoić stres, wspiera rozwój motoryki czy poprawia koncentrację. Stosuje się ją jako wsparcie leczenia konwencjonalnego u osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami fizycznymi i psychicznymi. Jest także doskonałą metodą wspierania rozwoju dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, jak również nauki radzenia sobie z emocjami i stresem.

Dzieci i młodzież na całym świecie obecnie są narażone na różnego rodzaju stres, mają problemy z definiowaniem swoich emocji, coraz częściej słyszy się o zaniżonej samoocenie czy depresji wśród najmłodszych. Południowokoreański Instytut ds. Polityki Młodzieżowej podał, że czynnikiem najbardziej stresującym dzieci są trudności w nauce, których efektem jest niedostosowanie psychiczne do otoczenia. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej wprowadzono zajęcia dot. umiejętności radzenia sobie z emocjami (Social and Emotional Learning Curriculum)[1]. ​
Polskie dzieci i nastolatki również potrzebują wsparcia w zakresie nauki emocji czy radzenia sobie ze stresem. Porównując wyniki badania HSBC z 2010 i 2018 roku u badanych nasiliły się odczuwane subiektywne dolegliwości o podłożu psychicznym, takie jak zdenerwowanie, rozdrażnienie, przygnębienie czy trudności w zasypianiu [2].

Stres dziecięcy a hortiterapia

Okazuje się, że pomocna może być hortiterapia, czyli terapia ogrodnicza. Otaczanie się zielenią i roślinami ma szereg korzystnych właściwości, a ich uprawa – jeszcze więcej. Jak pokazuje badanie przeprowadzone wśród niemal 600 uczniów szkół podstawowych w Korei Południowej, program terapii ogrodniczej znacząco poprawił ich inteligencję emocjonalną, odporność i poczucie sprawczości. Efekty były widoczne zarówno u dziewczynek, jak i chłopców [3].

Ekspozycja na środowisko naturalne w okresie dzieciństwa została uznana za mającą istotny wpływ na uczenie dzieci o wartości życia. Ponadto dowiedziono, że prowadzenie zajęć ogrodniczych w szkołach ma realny wpływ na rozwój uznania dla przyrody, umiejętności życiowych, zdolności akademickich i pozytywnych doświadczeń emocjonalnych. Co więcej, zajęcia umożliwiające kontakt z roślinami pozytywnie wpływają na emocje, zwiększenie inteligencji emocjonalnej i kompetencji społecznych, zmniejszenie stresu i poprawę funkcjonowania układu odpornościowego [4].

– Znaczenie edukacji przyrodniczej jest dostrzegane i wykorzystywane w rozwoju osobowości. Dzieci od najmłodszych lat powinny regularnie przebywać na świeżym powietrzu w otoczeniu przyrody, bo wpływa to korzystnie na ich zdrowie psychiczne i fizyczne. Świat roślin jest też dla dzieci niezwykle ciekawy i umożliwia eksplorowanie wszystkimi zmysłami, co w znaczący sposób wpływa na rozwój intelektualny – przekonuje Joanna Pruban, psycholog i pedagog z Kliniki Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Instytutu Matki i Dziecka.

Terapia ogrodnicza na co dzień

Hortiterapię warto stosować bez względu na to, czy mieszkamy na wsi, czy w mieście, w bloku, czy w domu z ogrodem. Rośliny możemy uprawiać na balkonie, w mieszkaniu na parapecie czy właśnie w ogrodzie.
– Otaczanie się roślinami daje nam mnóstwo korzyści – uspokaja, łagodzi stres czy poprawia koncentrację. Dobrym pomysłem jest włączenie dziecka w pielęgnowanie zieleni, ponieważ ono – podobnie jak my – ma swoje zmartwienia i również się stresuje. Nasze pociechy, angażując się w pracę przy wysiewaniu nasion i pielęgnowaniu roślin mają poczucie sprawczości, a współpraca z rodzicami buduje ich pewność siebie i wzmacnia świadomość, że mogą polegać na opiekunach. To także atrakcyjna forma spędzania wspólnie czasu, która buduje w dziecku poczucie odpowiedzialności – mówi Joanna Legutko, wiceprezes zarządu polskiego producenta nasion W.Legutko.
– Jako ogrodnik z wykształcenia i matka na co dzień działająca w firmie, która produkuje nasiona, mam poczucie misji edukacyjnej, by pokazywać dzieciom od najmłodszych lat zalety uprawy własnego zielnika czy ogródka. Tak zrodził się pomysł na edukacyjno-społeczną akcję #ZDROWOROSNA skierowaną do szkół i przedszkoli. Każda placówka, która zgłosiła się poprzez formularz otrzyma bezpłatne zestawy dla dzieci do wysiewania nasion – dodaje Legutko.

Hortiterapia dla mieszczuchów

Biorąc pod uwagę szereg korzystnych właściwości, płynących z uprawy roślin, warto wykorzystać zbliżającą się wielkimi krokami wiosnę do stworzenia własnego ogródka, aranżując go na takiej przestrzeni, jaką mamy. Warzywnik możemy zrobić, nawet jeśli dysponujemy jedynie przestrzenią na parapecie czy niewielkim balkonem. Przekonajmy się, jak uspakajające potrafi być pielęgnowanie własnego zielnika oraz jak wiele satysfakcji przynosi. Obserwujmy zachowanie dzieci i rozmawiajmy z nimi o tym, jaką wartość daje im wspólna, nowa aktywność.


1: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7013189/#bib0010
2: https://fdds.pl/_Resources/Persistent/d/c/3/0/dc3061e1723b49503224bd0a968f493b7ae34935/Dzieci%20si%C4%99%20licz%C4%85%202022%20Raport.pdf
3: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7013189/#bib0010.
4: Tamże.
Joanna Pruban – pedagog, psycholog, pschoonkolog
Absolwentka wydziału psychologii Uniwersytetu SWPS w Warszawie oraz wydziału pedagogiki UKSW w Warszawie. Ukończyła studia podyplomowe na Uniwersytecie Warszawskim z zakresu treningu kreatywności oraz arteterapii dla dzieci i dorosłych, a także kierunek Psychoonkologia na Uniwersytecie SWPS. Posiada 18-letnie doświadczenie w pracy w Klinice Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka, gdzie od 2014 r. prowadzi również Poradnię Psychoonkologiczną.

Joanna Legutko – ogrodnik, ekonomista
Absolwentka Akademii Ekonomicznej i Akademii Rolniczej w Poznaniu. Obecnie wiceprezes zarządu polskiego Przedsiębiorstwa Hodowlano-Nasiennego W.Legutko, w którym zajmuje się marketingiem, sprzedażą, a także produkcją i logistyką. Jest także prezesem Fundacji Chcę Żyć, pomagającej dzieciom z ubogich rodzin, które cierpią na przewlekłe choroby, często onkologiczne.

W.LEGUTKO to polski, rodzinny producent nasion, który od 1992 roku jest zaufanym dostawcą na rynku ogrodniczym zarówno polskim, jak i zagranicznym. Źródłem sukcesu marki jest praca u podstaw, blisko ziemi i z miłością do roślin. W.Legutko posiada ponad 1300 hektarów pól produkcyjnych i 236 autorskich odmian nasion. Firma dysponuje największym laboratorium nasiennym w Polsce. W.Legutko jest inicjatorem i organizatorem kampanii edukacyjno-społecznej #ZDROWOROSNA, której celem jest krzewienie postaw proekologicznych i zdrowych nawyków żywieniowych u dzieci.
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bez kategorii 19 marca 2023

Dwukrotny wzrost zakażeń kleszczowego zapalenia mózgu

W zeszłym roku na kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) zachorowało w Polsce ponad 400 osób. To rekordowe dane na które wpływ mają m.in. zmiany klimatyczne, które sprzyjają całorocznej aktywności kleszczy. Jak przekonują eksperci przenoszony przez kleszcze wirus KZM może występować obecnie na terenie całej Polski praktycznie przez cały rok.

W roku 2022 odnotowano nie tylko wyjątkowo wysoką liczbę zachorowań na KZM, ale również zaobserwowano, że ta wirusowa choroba przebiega u pacjentów ciężej niż dotychczas.

„Po znaczącym spadku w latach 2020-2021, w ubiegłym roku w Polsce zarejestrowano liczbę przypadków KZM na niespotykanym dotąd poziomie 445 zakażeń, według danych Polskiego Zakładu Higieny. Stanowi to zdecydowany wzrost w porównaniu do roku sprzed ograniczeń pandemicznych (w 2019 – 265 przypadków). Polskie dane jednoznacznie korespondują ze wzrostem w krajach sąsiednich, a przyczyn należy upatrywać w zmianach klimatu, które bardzo sprzyjają rozwojowi chorób przenoszonych przez kleszcze” – podkreślała prof. dr hab. n. med. Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, podczas warszawskiej konferencji prasowej inaugurującej kampanię „Nie igraj z kleszczem. Wygraj z Kleszczowym Zapaleniem Mózgu”.

Ocieplenie klimatyczne spowodowało, że KZM występuje już na terenie całej Polski. „30. marca jest Ogólnopolskim Dniem Świadomości KZM, ale kleszcze budzą się dużo wcześniej. Niech nas nie zmylą gołe gałęzie drzew w lasach, w parkach, czy suche trawy na łąkach – tam mogą czaić się kleszcze, które już czekają na swojego żywiciela” – podkreśliła profesor Zajkowska.

Dr inż. Anna Wierzbicka, zoolożka i biolożka, leśniczka z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, uzupełniała: „Jeśli temperatura podnosi się powyżej zera, to kleszcze mogą być groźne. Nie ma dzisiaj bezpiecznych miejsc. Wszędzie, gdzie jest zielono, mogą być kleszcze: w miastach, na wsi, w lasach i parkach, nawet na pasach zieleni na drodze, a już na pewno w przydomowych ogródkach” – ostrzegała.

Jak zwraca uwagę prof. Zajkowska obecnie obserwuje się znaczący wzrost poważnych zachorowań: „Mamy coraz więcej zakażeń oraz obserwujemy większą liczbę ciężkich przypadków. Odnotowujemy pacjentów po zakażeniu wirusem KZM z porażeniami, zapaleniem opon mózgowych, z zaburzeniami oddechowymi, wymagających długotrwałej rehabilitacji, dla których powrót do pełnej sprawności jest praktycznie niemożliwy”.

Na KZM nie ma skutecznego leku, ale można tej chorobie skutecznie zapobiegać dzięki szczepieniom. Jako przykład skuteczności szczepień profesor Zajkowska podała działania podjęte wobec leśników.

„Do roku 1993 często chorowali oni na KZM. Od tego roku, kiedy wprowadzono szczepienia leśników, w tej grupie zawodowej zachorowań nie ma” – stwierdziła prof. Zajkowska.

Szczepienia można wykonywać przez cały rok. Pełne uodpornienie wymaga podania trzech dawek w cyklu szczepienia podstawowego. Pierwsze dwie można podać już w odstępie dwóch tygodni. Trzecią dawkę, niezbędną do pełnego uodpornienia, można zaordynować nawet po kolejnych pięciu miesiącach. Następnie podaje się tzw. dawki przypominające. Pierwsza dawka przypominająca powinna być podana po trzech latach. A kolejne – co pięć lat. Po ukończeniu 65. roku życia należy wrócić do cyklu trzyletniego.

„Szczepienia przeciw KZM są najskuteczniejszą formą profilaktyki, dzięki którym chronimy siebie i swoich bliskich przed zachorowaniem. Zaszczepić możemy nawet małe dziecko, które ukończyło pierwszy rok życia. Często jest to też ten moment w jego życiu, gdy zaczyna chodzić, co oznacza, że jest bardziej narażone na ukłucie przez kleszcza. Dlatego informuję rodziców dzieci oraz młodzieży, że cykl szczepień warto rozpocząć jeszcze zimą, bez względu na to, czy zdecydujemy się na tryb zwykły czy przyspieszony. Dzięki temu dziecko uzyska pełną odporność wraz z nastaniem wiosny – tłumaczyła lek. med. Alicja Sapała-Smoczyńska, specjalistka w zakresie pediatrii, kierownik działu medycznego ds. operacyjnych szpitala Medicover. – Dzieci i młodzież to grupa, która ma najwyższy procent wyszczepialności. Szczególnie dotyczy to uczniów, którzy w okresie wakacyjnym często wyjeżdżają na obozy i kolonie, gdzie mają bardzo bliski kontakt z przyrodą” – dodała doktor Sapała-Smoczyńska.

Z kolei lek. med. Agnieszka Motyl, dyrektor działu jakości i standardów medycznych, specjalistka medycyny rodzinnej i epidemiolog w Medicover zauważyła, jak w tym kontekście ważna jest rola edukacji prozdrowotnej.

„Medicover od zawsze edukuje pacjentów jeśli chodzi o profilaktykę. Jest ona prowadzona we wszystkich kanałach, w których mamy kontakt z pacjentem – zarówno podczas wizyt w naszych centrach medycznych, jak i w kanałach online, czy podczas rozmowy z pracownikiem call-center. Bardzo dbamy też o to, aby nasz personel miał aktualną i rzetelną wiedzę na temat profilaktyki oraz umiał ją przekazać pacjentom” – mówiła lek. med. Agnieszka Motyl.

Jak podkreślą eksperci na KZM nie ma leku, dlatego szczepienie jest jedyną i skuteczną formą przeciwdziałania temu wirusowi i jego groźnym powikłaniom.

 

Źródło informacji: PAP MediaRoom

Obraz Erik Karits z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Sport 18 marca 2023

Jak poznać, że sport zamiast pomagać, szkodzi

W miejsce popularnego „sport to zdrowie” ortopedzi na podstawie swoich doświadczeń w gabinetach ukuli inne powiedzenie, które sprawdza im się w gabinetach: „przez sport do kalectwa”. Rozwojowi rozmaitych urazów służą szkodliwe mity, jak choćby ten, że podczas ćwiczeń powinno boleć. Dowiedz się więcej.

Sport uprawiany wyczynowo bardzo często polega na eksploatowaniu organizmu do granic jego możliwości, a często wręcz poza jego możliwości. I nawet jeśli w trakcie sportowych aktywności uda się uniknąć poważniejszej kontuzji, to często w późniejszym okresie, już po zakończeniu kariery sportowcowi zdarzają sytuacje, które prowadzą do mniejszego bądź większego upośledzenia funkcji ruchu.

Wiele lat temu w JAMA opisane zostały przez naukowców pod kierunkiem UM Kujala rezultaty aż 21-letniej obserwacji ponad 2 tysięcy sportowców fińskich reprezentacji oraz grupy kontrolnej spoza wyczynowego sportu. Zbadane zostały m.in. wskaźniki opieki szpitalnej po zakończeniu kariery zawodowej. Okazało się, że ryzyko hospitalizacji z powodu zaburzeń układu mięśniowo-szkieletowego było wyższe niż w grupie kontrolnej dobranej wiekowo. Najprawdopodobniej można to w pewnym stopniu wytłumaczyć zwiększonym ryzykiem choroby zwyrodnieniowej stawów wśród byłych elitarnych sportowców, co wykazano w badaniach szwedzkich piłkarzy.

Inne powszechnie występujące urazy, takie jak zmiany przeciążeniowe zapalne ścięgien czy urazy mięśni mogą negatywnie wpłynąć, a w krańcowych przypadkach zakończyć karierę, chociaż z reguły nie prowadzą do niepełnosprawności po zakończeniu kariery zawodowej.

„Sport wyczynowy najczęściej rozpoczynamy uprawiać bardzo wcześnie, mając 4-6 lat i trenujemy co najmniej do trzydziestki. Jeśli robimy na wysokim poziomie, to nawet jeżeli organizm jest zaadaptowany do wysiłku, codziennie doprowadzamy go do granicy możliwości” – tłumaczy ortopeda dr Jarosław Feluś.

Ale nie trzeba uprawiać sportu wyczynowo, by nadmiernie eksploatować organizm. Badania skandynawskie przeprowadzone w latach 90-tych na obszarze zamieszkałym przez ponad 41 000 osób dowodzą, że urazy sportowe stanowiły 10 do 19 proc. wszystkich ostrych urazów obserwowanych na izbie przyjęć.

Jak poznać, że sport przestaje być dla nas zdrowy?

Aktywność sportowa nie powinna boleć. A gdy jesteśmy >>nierozćwiczeni<< tak się dzieje. W niezaadaptowanym do wysiłku organizmie przeciążone mięśnie pracują na metabolizmie beztlenowym, który dużo bardziej obniża pH organizmu, czyli zakwasza go – skutki tego odczuwamy najczęściej następnego dnia, fundując sobie znane wszystkim zakwasy” – tłumaczy specjalista.

Zakwasy zaś nie są dobre. Boleć mogą nie tylko mięśnie – jeśli nadmiernie je obciążamy bolą także przyczepy mięśniowe, torebki stawowe, stawy, które także należy wdrażać stopniowo do wysiłku – w przeciwnym razie nie będą odpowiednio elastyczne, nawodnione i ukrwione.

Nie tylko zakwasy

Jeśli jesteśmy wytrenowani, aktywność fizyczna nie powinna boleć. Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że mogło dojść do przeciążenia. I wcale nie chodzi o pojedyncze zdarzenie na jednym treningu, a coś o wiele bardziej podstępnego.

„To niekoniecznie zdarzenie, które jesteśmy w stanie zdefiniować, może być to uraz, który wynika z powtarzających się mikrourazów sumarycznie przekraczających możliwości adaptacyjne organizmu. Bo na przykład ćwiczeń było za dużo, tworzy się stan zapalny, zaczyna nas boleć przyczep mięśnia, który naraziliśmy na nadmierny wysiłek i dochodzi do mikrouszkodzeń, które podczas kolejnych treningów się pogłębiają. Ból w trakcie treningu lub po nim zawsze powinien być dla nas sygnałem ostrzegawczym” – mówi ortopeda.

Najgorsze jest to, że można… nie zauważyć tego, iż doszło do kontuzji. Przeciążenie lub uraz, którego nie zarejestrowaliśmy, może spowodować, że organizm zmieni wzorzec ruchu i w efekcie zaczniemy na przykład intuicyjnie obciążać bardziej jedno kolano. W konsekwencji po jakimś czasie narażone na większy wysiłek, zacznie boleć. By to naprawić, najczęściej trzeba popracować z rehabilitantem. Może się też okazać, że podczas uprawiania sportu zniszczyliśmy sobie chrząstkę stawową i należałoby na jakiś czas przestać uprawiać sport obciążający kolana (np. piłkę nożną czy narciarstwo), by dać im szansę na regenerację. Przy czym specjalista zastrzega, że takie struktury jak chrząstka stawowa regenerują się w bardzo ograniczonym zakresie.

Ból to sygnał, że po pierwsze na jakiś czas warto zrobić przerwę, żeby pozwolić zregenerować się tkankom.

W poważniejszych przypadkach (np. utrzymującego się bólu, opuchlizn) lepiej udać się po diagnozę do specjalisty. Leczeniem urazów narządu ruchu zajmuje się ortopeda, ale o pomoc można poprosić też fizjoterapeutę. Być może konieczne będą kolejne badania (USG, RTG, TK lub MR), ale o tym, które badanie warto wykonać, najlepiej aby zdecydował specjalista.

„Laik nie podejmie trafnej decyzji, kiedy wystarczy USG, a kiedy konieczne jest zrobienie tomografii czy rezonansu magnetycznego. USG często jest badaniem pierwszego rzutu – bardzo potrzebnym i wartościowym dla człowieka, który potrafi je wykonywać. Trochę jak stetoskop dla internisty. Ale na tej podstawie nie da się zdiagnozować wszystkiego. Fakt, że jest to badanie łatwo dostępne (aparat do USG stoi niemal w każdym gabinecie) i stosunkowo tanie sprawia, że to badanie bywa też nadużywane” – uważa dr Feluś.

Może się też okazać, że nasza anatomia nie predysponuje nas do uprawiania danej dyscypliny sportowej. Wybierając rodzaj sportu można też uwzględnić jej „urazowy potencjał”, ale często trudno to określić. Dyscypliny, w których urazy zdarzają się rzadziej, to na przykład jazda na rowerze, pływanie czy marszobiegi, a są takie, w których zdarza się to znacznie częściej – np. w grach zespołowych. Jak wynika ze wspomnianych wcześniej badań skandynawskich, większość urazów wystąpiła w piłce nożnej (38,9 proc.), następnie w koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej (10,9 proc.) i hokeju (9,2 proc.).

Ale są też takie, gdzie jeden błąd może trwale zakończyć karierę sportową, a nawet… życie, jak na przykład wspinaczka wysokogórska.

Każdy sport ma swoją specyfikę i czym innym musi się martwić amator, który po pracy idzie pograć z kolegami w siatkówkę czy koszykówkę, o czym innym musi myśleć kolarz, który bierze udział w amatorskich wyścigach, a jeszcze o czym innym piłkarz, który grywa regularnie w piłkę nożną.

Jak uprawiać sport bezpiecznie?

Podstawą jest rozgrzewka. Wiele osób ją ignoruje, nie doceniając jej znaczenia.

„Nie rozgrzany organizm jest słabiej ukrwiony, a nie ukrwiony jest dużo mniej elastyczny, a tym samym podatny na urazy. Warto więc zrobić chociaż 5-10 minut rozgrzewki, aby ciało zaadaptowało się do wysiłku, który za chwilę planujemy. Choć to truizm, naprawdę pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko kontuzji” – mówi dr Feluś.

Pamiętajmy, że dla osób, które na co dzień siedzą za biurkiem i nagle podejmą decyzję, że zaczną się ruszać, intensywny sport może okazać się niebezpieczny.

„Dobrze jest słuchać swojego organizmu. Jeżeli podczas uprawiania sportu czy tuż po jego zakończeniu pojawiają się pewne symptomy: ból, usztywnienia, ograniczenia w ruchu, nie warto odgrywać bohatera. Lepiej skorzystać z diagnostycznej pomocy specjalisty, żeby dowiedzieć się czy to problem, który będzie się pogłębiał, czy chwila przerwy wystarczy, by bezpiecznie powrócić do ćwiczeń” – sugeruje ortopeda.

Warto też wiedzieć, że zaniedbane czy zlekceważone urazy lubią odzywać się w przyszłości. Np. uraz więzadła krzyżowego przedniego (ACL – znajduje się w kolanie) znacząco zwiększa ryzyko długotrwałych następstw, takich jak wtórne uszkodzenia łąkotek, chrząstki stawowej, z wczesnym rozwojem choroby zwyrodnieniowej stawów.

Suplementy dla sportowców: czy to ma sens?

Miewa, ale specjalista zastrzega, że nie da się jednoznacznie powiedzieć, w jakich sytuacjach.

„Bo np. przyjmowanie asparginu, który ma spowodować, że zmniejszy się tendencja do patologicznego skurczu – owszem, ma sens. Ale już np. glukozamina mająca wzmacniać chrząstkę stawową opiera się głównie na obietnicy wiecznej młodości. Za jej sprawą chrząstka stawowa nie regeneruje się i jej przyjmowanie ma umiarkowany, a w wielu przypadkach wręcz zerowy efekt, co udowodniono klinicznie” – mówi ortopeda.

Inaczej ma się sprawa z zawodowymi sportowcami, którzy przy wsparciu suplementów, mogą poprawić wyniki o sekundę czy kilka centymetrów – w zależności od dyscypliny. Czy to jednak potrzebne amatorowi?

„Oczywiście rozsądne przyjmowanie suplementów nie szkodzi, można więc je zażywać, ale nie spodziewałbym się cudów, jeśli chodzi o poprawę wydolności. A już na pewno nie spodziewałbym się, że to zabezpieczy nas przed kontuzją, bo to jest raczej kwestia przygotowania organizmu do wysiłku fizycznego oraz nieprzesadzania z intensywnością, która przekracza możliwości naszego organizmu i naraża przyczepy mięśniowe i tkanki na nadmierną eksploatację” – podsumowuje specjalista.

Może więc chociaż dieta?

Inaczej ma się sprawa diety, której znaczenie w osiąganiu wyników sportowych docenia się w coraz większym stopniu. Choć dostępnych jest wiele strategii żywieniowych, zalecenia dietetyczne powinny być indywidualne dla każdego sportowca i jego dyscypliny i najlepiej, aby były opracowane przez wykwalifikowanego dietetyka.

Są jednak pewne ogólne zasady:

węglowodany powinny stanowić od 45 do 65 proc. diety sportowca, aby zaspokoić jego zapotrzebowanie na energię;

10 do 30 proc. stanowić powinny białka – są potrzebne do budowy mięśni i siły;

tłuszcz powinien stanowić 25-35 proc. – dzięki niemu możliwa jest m.in. izolacja oraz produkcja energii.

Spośród mikroelementów, wapń, witamina D i żelazo są niezbędne dla zdrowia kości. Wapń i żelazo zdrowy człowiek w wystarczającej ilości dostarczy sobie z odpowiednio skomponowanych posiłków. Witaminę D w razie jej niedoboru należy suplementować.

Sportowcy powinni też dążyć do utrzymania odpowiedniego poziomu nawodnienia oraz minimalizować utratę płynów podczas wysiłku fizycznego do nie więcej niż 2 proc. masy ciała.

„Jest wiele produktów spożywczych, które poprawiają wydolność, dlatego nawet amatorzy, szczególnie ci, którzy uprawiają sport z taką intensywnością, że to staje się stylem życia, powinni skorzystać z pomocy dietetyka i tą drogą dodatkowo wzmacniać swój organizm” – uważa dr Feluś.

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Obraz kinkate z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close