Zdrowie 17 listopada 2023

Co drugi Polak chodzi do pracy z infekcją i gorączką

Okres jesienno-zimowy obfituje w różne infekcje dróg oddechowych. Okazuje się, że co drugi Polak (50,3 proc.) chodzi do pracy z infekcją i gorączką. Co trzeci (33,2 proc.) przyznaje, że robi tak od czasu do czasu, co dziesiąty (11,3 proc.) twierdzi, że często, a 5,8 proc. bardzo często [1]. Polacy zapytani o powody chodzenia do pracy z infekcją wskazują przede wszystkim względy ekonomiczne, ale również zbyt dużą liczbę obowiązków zawodowych, które mogłyby się nawarstwić podczas ich nieobecności oraz obawy przed reakcją szefa. Blisko 40 proc. podkreśla, że idzie z infekcją do pracy, bo nie ma ich kto zastąpić.

Z badania opinii przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Erecept.pl wynika, że ponad połowa Polaków chodzi do pracy z infekcją oraz gorączką [2]. Dlaczego? Respondenci biorący udział w badaniu opinii wskazali względy ekonomiczne (tak odpowiedziało 38,7 proc. respondentów), zbyt dużą liczbę obowiązków, która może nawarstwić się podczas ich nieobecności w pracy (37,6 proc.) oraz brak zastępstwa (37,3 proc.). Blisko 30 proc. twierdzi, że idzie do pracy z infekcją, bo boi się reakcji swojego szefa. Aż 25,3 proc. przyznaje, że nie ma szybkiego terminu do lekarza, który mógłby wypisać zwolnienie oraz zalecić odpowiednie leczenie [3].

Gdzie najczęściej się zarażamy?

W jakich sytuacjach Polacy łapią jesienno-zimowe infekcje? Respondenci badania opinii, przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Erecept.pl, mieli możliwość wielokrotnego wyboru odpowiedzi na to pytanie.

Co trzeci Polak przyznał, że najczęściej zaraża się od jednego z członków rodziny, który „przyniósł coś” z pracy, szkoły lub przedszkola. Blisko 30 proc. zaraziło się w pracy, szkole lub na uczelni, 18 proc. podczas zakupów, 15 proc. w komunikacji miejskiej, 16 proc. w przychodni pełnej chorych ludzi.

Blisko 50 proc. przyznało, że najczęściej choruje, gdy przemarznie i przemoknie (48,3 proc.). Powodem niższej odporności i zachorowania jest też często przemęczenie codziennymi obowiązkami (31,3 proc.).

Jak nie zarazić siebie i innych?

W przypadku infekcji blisko 70 proc. Polaków leczy się domowymi, naturalnymi sposobami albo lekami dostępnymi bez recepty. Aż 61,6 proc. uważa, że najważniejsze w przypadku jesienno-zimowej infekcji są odpowiednie leki i szybko wdrożone leczenie. Nieco ponad 50 proc.sądzi, że najważniejszy jest spokój i odpoczynek, a przeszło 20 proc. wskazało na szybki kontakt z lekarzem.

Polacy, zapytani o to, dlaczego korzystają z konsultacji telemedycznych w przypadku infekcji odpowiedzieli, że tak jest najszybciej, bo termin takiej konsultacji jest możliwy nawet tego samego dnia (33,6 proc.) i nie trzeba jechać do przychodni, gdzie jest dużo chorych ludzi (35,3 proc.). Ich zdaniem w przypadku infekcji teleporada jest wystarczająca (33,9 proc.).

[1] Badanie opinii SW Research na zlecenie Erecept.pl, dotyczące sezonu infekcyjnego, przeprowadzono metodą CAWI w I połowie października 2023. N=300.

[2] Tamże.

[3] Tamże.

jak często Polacy chodzą do pracy z infekcją jak często Polacy łapią infekcje

 

Źródło informacji: Erecept.pl

Obraz nhan le z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 16 listopada 2023

Dlaczego nastolatki są złośliwe dla siebie nawzajem?

Dlaczego nastolatki są złośliwe dla siebie nawzajem? Wbrew pozorom nie wynika to z ich podłych charakterów ani niechęci do rówieśników. Rzeczywistość zaskakuje, a mózg nastolatka działa zdecydowanie inaczej, niż to sobie wyobrażamy. 

Dlaczego nastolatki są złośliwe dla siebie nawzajem?

Często zachowanie młodych ludzi jest tak nieracjonalne, że aż trudno je skomentować. Tym bardziej ciężko uwierzyć, że za zachowaniami zbiorczo określanymi jako niegrzeczne może kryć się wołanie o pomoc. Tymczasem część nastolatków przechodzi okres dojrzewania tak burzliwie, że sami nie do końca potrafią odpowiedzieć na pytanie o powody takich czy innych zachowań, które z zewnątrz wyglądają na złośliwość, a czasem nawet na agresję. 

 

Jakie są tego powody? 

 

Zachwianie równowagi hormonalnej 

Brzmi nieco abstrakcyjnie i wydaje się łatwe do opanowania, ale… konia z rzędem temu, kto zrozumie humory kobiety w ciąży. Z nastolatkami jest podobnie i nie ma sensu z tym dyskutować. Z czasem poziom hormonów się unormuje i można liczyć na to, że nastolatek przestanie zachowywać się tak nieracjonalnie. 

 

Presja społeczna i chęć przynależności do grupy

Chyba żaden czas w życiu człowieka nie jest tak trudny pod względem społecznym, jak właśnie okres nastoletni. To wtedy najbardziej zabiega się o akceptację grupy rówieśniczej, a odrzucenie jawi się jako koniec świata. My, dorośli możemy już nie pamiętać, jak kiedyś zależało nam na byciu częścią klasowej społeczności. Warto odkurzyć pamięć, bo w naszej przeszłości tkwi klucz do zrozumienia nastolatków. 

Presja społeczna, nawet jeśli nie jest głośno definiowana, wiąże się z ogromnym stresem, a z tym nastolatki średnio sobie radzą. Rozładowanie go złośliwością i agresją wydaje się najłatwiejsze. 

 

Chęć bycia zauważonym 

No niestety, nawet w dorosłym życiu jest tak, że szybciej zauważymy i głośno skomentujemy ludzką podłość niż pozytywne zachowania. Nie inaczej jest wśród nastolatków – chcąc wskoczyć na fotel lidera grupy rówieśniczej, często pozwalają sobie na niewybredne i złośliwe żarty skierowane do swojej ofiary. Po co? Na przykład po to, żeby rozbawić resztę kolegów i koleżanek, co niestety często się udaje. Złośliwość w tym wypadku jest kluczem do zdobycia większego uznania w grupie. Dziwne, ale niestety działa. 

 

Chęć zaspokojenia własnych potrzeb

Jakich? Mogą być różne i często niezwerbalizowane. Nastolatki nie zawsze potrafią powiedzieć, czego im brakuje. Mało tego – mogą sobie nawet nie zdawać sprawy z tego, że czegoś im brakuje. Nie zmienia to faktu, iż złośliwością skierowaną do rówieśników wysyłają dorosłemu światu sygnał SOS. To doprawdy zaskakujące, jak działa mózg nastolatka, ale złośliwość skierowana w stronę rówieśników może być sposobem na zwrócenie na siebie uwagi rodziców lub nauczycieli. Czasem warto zrobić uczciwy rachunek sumienia i ocenić, czy nie zaniedbaliśmy za bardzo naszego nastolatka, wierząc, że jako prawie dorosły nie potrzebuje tak dużo uwagi. Tymczasem jak prawi stara reklama (nie pamiętam czego): „Prawie robi różnicę”. 

 

Niedojrzałość emocjonalna 

Rozumiemy ją u małych dzieci, nie chcemy rozumieć u nastolatków. Biorąc pod uwagę, że ich mózg jest w przebudowie i praktycznie nie działa, albo działa bardzo awaryjnie, trochę to dziwne. Zaskoczę Was jeszcze bardziej, emocje mogą być spóźnione w stosunku do wieku kalendarzowego nawet o kilka lat. Im starsze dziecko, tym większe może być to opóźnienie. Dacie wiarę, że część piętnastolatków ma emocje na dziewięcioletnim poziomie? I chociaż wydaje się, że dzieci są z natury empatyczne, to bywają też okrutne. No i to właśnie obserwujemy u złośliwych nastolatków. 

 

Czy bycie złośliwym się opłaca?

Pytanie wygląda na głupie, ale wbrew pozorom wcale takim nie jest. To nam, dorosłym wydaje się, że są lepsze sposoby na zaspokajanie swoich potrzeb niż złośliwość. I faktycznie są, tylko nastolatki ich nie znają, więc korzystają z jedynych dostępnych im instrumentów. 

 

Co zyskuje złośliwy nastolatek? 

 

  • Jest zauważony i nawet jeśli to zauważenie polega na ciągłym zwracaniu mu uwagi, to cel został osiągnięty. Młodzi ludzie chcą być zauważani. 

 

  • Ma poczucie przynależności do grupy – w końcu robi to samo, co wszyscy. 

 

  • Staje się liderem grupy – swoimi złośliwościami dostarcza innym rozrywki, ponadto każdy będzie chciał żyć z nim w zgodzie, żeby nie stać się obiektem drwin. 

 

  • Czuje się ważny, bo zdobywa uwagę zarówno rówieśników, jak i dorosłych. 

 

Zrozumienie źródła złośliwości u nastolatków może pomóc w jej eliminacji, przynajmniej częściowo. Bo nie ma się co oszukiwać, tam, gdzie są silne relacje społeczne, tam nie obejdzie się bez przykrości. Sztuką jest uczynić je rzadkimi. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 16 listopada 2023

Po czosnóżkę coraz chętniej sięgają rodzice. Ma leczyć przeziębienie, ale pediatrzy przestrzegają przed nią

Czosnóżka to jeden z podbijających ostatnio sieć domowych sposobów leczenia przeziębień u dzieci. Rodzice coraz chętniej po nią sięgają, choć pediatrzy są sceptyczni, a nawet ostrzegają przed wyrządzeniem dziecku krzywdy. Czym jest czosnóżka i co warto o niej wiedzieć?

Jesień, choć względnie ciepła w tym roku, daje się nam jednak we znaki. Szczególnie odczuli ją rodzice maluchów uczęszczających do żłóbków, przedszkoli i klas nauczania początkowego. Przeziębienia różnego typu znów nawiedzają dzieciaki, które najczęściej zarażają się jeden od drugiego. Rodzice próbują zapobiegać temu poprzez profilaktykę, ale w grupie dzieci trudno jest uchronić jednostkę przed kontaktem ze szkodliwymi drobnoustrojami. 

Gdy już wiadomo, że dziecko coś zaczyna rozbierać, wtedy najpierw często sięgają po domowe, babcine sposoby, by przepędzić chorobę, zanim się rozwinie. Stosują wtedy tradycyjne metody takie jak gałganek aliny, herbatki z malin, róży czy dzikiego bzu, korzystają z działania antybakteryjnego i antywirusowego miodu, przygotowują domowe syropy z cebuli i czosnku. Wykorzystują również coraz częściej patent, który wzbudza wątpliwości u pediatrów. Chodzi o wspomnianą wcześniej czosnóżkę.  

Co to jest czosnóżka?

Metoda polega na przygotowaniu specyfiku z łyżeczki olejku rycynowego lub oliwy z oliwek wymieszanych z rozgniecionym ząbkiem czosnku. Tym trzeba nasączyć kawałek materiału, po czym zawinąć stopę, aby zadziałał na skórę. Poleca się złożenie go tak, by czosnek bezpośrednio nie dotykał ciała dziecka. Niektórzy rodzice przykładają do skóry samo warzywo, pomijając oleje. To ma oczyścić organizm z toksyn, zabić bakterie i przyspieszyć leczenie, jako że czosnek jest silnie działającym naturalnym antybiotykiem. 

@icholinka

#kaszel #antybiotyk #czosnozka Zainspirowana @Clarke_dozen Dziękuję, pomogło. ❤️❤️

♬ A Time of Smile – Made Ariya

Jednak czy ta metoda rzeczywiście działa i jest bezpieczna? Zwolennicy czosnóżki uważają, że tak, zaświadczając przykładami własnych dzieci. Można także znaleźć wiele komentarzy rodziców, którzy owijali rozgniecione ząbki wokół nóżek swoich pociech, ale nie zauważyli żadnego wpływu na ich zdrowienie. Znacznie bardziej kategorycznie wypowiadają się na jej temat specjaliści. 

Czosnóżka nie jest polecanym przez pediatrów rozwiązaniem na przeziębienie u dzieci 

Jak podaje radiozet.pl, medycy uważają czosnóżkę za metodę nieskuteczną i ryzykowną. Zbyt długie przykładanie czosnku do delikatnej skóry dziecka może przyczynić się do powstania stanu zapalnego, a nawet oparzeń. Co dokładnie sądzi na ten temat specjalistka?

„To trochę tak, jakby ten bandaż zamoczyć w antybiotyku, zamiast podać doustnie. Myślicie, że zadziała? Już pomijam, że wirusówek nie leczymy antybiotykiem. Czosnek doustny ma korzystne działanie w różnych infekcjach, ale nie sądzę, by miał jakiekolwiek działanie w takiej „bandażowej” formie” – powiedziała pediatra, Monika Działowska w rozmowie z redaktorem radiozet.pl.

Wychodzi na to, że czosnek lepiej podać dziecku w inny sposób, np. włączając do diety. Najlepiej zrobić to po ukończeniu przez dziecko drugiego roku życia, gdy jego układ pokarmowy będzie lepiej radził sobie z trawieniem go. Dawkować należy go ostrożnie, gdyż to zdrowe warzywo nie tylko ma specyficzny smak, ale może powodować bóle brzucha. 


Źródło:zdrowie.radiozet.pl, tiktok.com/@icholinka 
Źródło zdjęcia: Surya Prakash/Unsplash, Omar Lopez/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close