Robaczki z Zaginionej Doliny – cudna animacja bez dialogów
„Robaczki z Zaginionej Doliny” – Jasiek rzucił mi tytułem prosto w twarz i spytał, czy może z Polą obejrzeć. Nie słyszałam o tym wcześniej, ale jakoś tak pomyślałam w pierwszej chwili, że pewnie nie będzie to nic odkrywczego. Perypetie śmiesznych robali, które mówią do siebie w żartobliwy sposób, bardziej zrozumiały dla dorosłych, niż dla dzieci. Standard. No ale zgodziłam się, niech też te małolaty mają coś od życia 😉
Jakież było moje zdziwienie (Poli i Jasia z początku również!), gdy okazało się, że to nie jest zwykła animacja, kolejna produkcja o gadających kotach, osłach i smokach, a zupełnie coś innego.
„Robaczki z Zaginionej Doliny” to film animowany, w którym przeplatają się obrazy komputerowe (przedstawiające głównie owady), ze zdjęciami prawdziwej roślinności, przez co momentami ciężko odróżnić, czy to faktycznie bajka, czy może film przyrodniczy? Siedząc więc wygodnie w domu, możemy zobaczyć jak na dłoni co dzieje się gdzieś w trawie, na łące, w lesie… Co robią mrówki, biedronki, pająki, muchy, motyle i inne owady.
A wszystko to pozbawione jest zbędnego dubbingu jak to zwykle ma miejsce, kiedy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Tutaj w całym filmie nie ma żadnych dialogów! Przez półtorej godziny nikt NIC NIE MÓWI. To znaczy pojawiające się na ekranie owady komunikują się ze sobą, ale w znanym tylko im języku. My, widzowie, słyszymy jedynie coś w stylu trąbienia na trąbce, czy pogwizdywania. I to akurat strasznie przypadło mi do gustu, bo dzieciaki muszą uruchomić swoją wyobraźnię i wymyślić (lub raczej domyślić się) o czym rozmawiają ze sobą bohaterowie.
Dopełnieniem i ogromnym atutem tego niemego filmu jest oczywiście muzyka, na którą zwrócił uwagę nawet mój ośmiolatek. Cudownie oddaje charakter przedstawianych scen potęgując zarazem ich przekaz. Niektóre są strasznie śmieszne – wybuchaliśmy wszyscy niejednokrotnie – inne nieco smutne, ale są też poważne, bo w grę wchodzi wojna…
Wojna o jedzenie, a konkretnie o kostki cukru pozostawione przez ludzi na łące, po pikniku. Puszkę z tymi smakołykami znalazły czarne mrówki oraz ich pasażer na gapę – biedronka. Postanawiają zabrać zdobycz do swojego mrowiska, lecz droga do niego okazuje się trudna, daleka i niebezpieczna. A w trakcie ich wędrówki pechowo trafiają na „gang” czerwonych mrówek, które postanawiają zaatakować czarnych przedstawicieli i odebrać im pożywienie.
Rozpoczyna się więc niemała wojna. Jedni i drudzy nie chcą się poddać i dzielnie walczą, wytaczając coraz to większe działa, między innymi w postaci: wyrzutni wykałaczek, widelca, bomb z musujących tabletek aspiryny i patyczków do uszu, czy spray`u na owady. Walka jest naprawdę zacięta, bo czerwone mrówki są niezwykle agresywne i złowrogo nastawione.
Film ten niewątpliwie zasługuje na uwagę, bo zachwyca nie tylko przedstawioną przyrodą, piękną muzyką, ale także solidną lekcją dotyczącą odwagi, wiary w siebie i przyjaźni, która nie zawsze jest oczywista – bo czy mrówka może przyjaźnić się z biedronką? 😉
Naprawdę szczerze polecam zobaczyć tę animację, jest zupełnie czymś innym niż to, co najczęściej proponuje naszym dzieciom telewizja, Internet, czy kino. Moje dzieciaki ogromnie się zachwyciły i choć widziały tę bajkę już chyba trzy razy, ciągle tak samo głośno się śmieją. A ja razem z nimi! 😉
P.s. Trafiłam na info, że film dostępny jest również z dubbingiem w wykonaniu Andrzeja Grabowskiego, który podobno psuje efekt tejże animacji. Dlatego zaznaczam, że mnie i moje dzieci zachwyciła wersja BEZ DUBBINGU i taką właśnie polecam!
Polski zwiastun:
…
Źródło zdjęć: www.vod.pl, www.canalplus.com, www.la-croix.com, www.institutfrancais-kinshasa.org