Zdrowie 6 stycznia 2024

Więcej niż połowa Polaków ma podwyższony cholesterol

Na hipercholesterolemię może cierpieć ok. 21 milionów, czyli ponad 60 proc. populacji dorosłej. Pacjent statystycznie jest diagnozowany w wieku 44 lat, gdy ma już poważne powikłania sercowo-naczyniowe.

„O hipercholesterolemii mówimy wtedy, gdy dostrzegamy u pacjenta zjawisko podwyższonego stężenia cholesterolu – od 190 mg/dl w surowicy krwi u osób zdrowych oraz osób z umiarkowanym ryzykiem, szczególnie patrzymy również na poziomy tego „złego” cholesterolu – LDL, który u tych osób nie powinien przekraczać 115 mg/dl” – tłumaczył dr hab. n. med. Krzysztof Chlebus, I Klinika Kardiologii GUMed, Krajowe Centrum Hipercholesterolemii Rodzinnej w Gdańsku w czasie debaty Media Świadome Hipercholesterolemii organizowanej przez Fundację Instytut Świadomości.

Zdaniem eksperta skala obciążenia hipercholesterolemią u pacjentów jest różna i przez to rokowania również są inne.

„Mamy pacjentów z hipercholesterolemią z mocno różniącymi się wynikami cholesterolu –  od 210 mg/dl aż do wartości powyżej 900 mg/dl przy współistnieniu mutacji genetycznej. Wysokość cholesterolu i inne czynniki, takie jak: wcześniejsze przejście epizodów sercowo-naczyniowych, choroby współistniejące czy hipercholesterolemia rodzinna definiuje, czy są to pacjenci z umiarkowanym, duży czy ekstremalnym ryzykiem sercowo-naczyniowym” – mówi Krzysztof Chlebus.

Prof. Robert Gil, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, kierownik Kliniki Kardiologii PIM MSWiA w Warszawie podkreśla, że skalę problemu zwiększa fakt bardzo niskiej świadomości występowania hipercholesterolemii zarówno wśród pacjentów, jak i niestety lekarzy, którzy nie doceniają wagi podstawowego badania, jakim jest lipidogram i zagrożenia życia, które niesie za sobą hipercholesterolemia.

„Ogrom pacjentów, którzy mają najwyższe poziomy cholesterolu, wchodząc w dorosłość, w konsekwencji zawały i udary nawet w bardzo młodym dorosłym wieku, to pacjenci z nierozpoznaną hipercholesterolemią w wieku dziecięcym. Mówimy tu zarówno o podstawowych i łatwo dostępnych badaniach jak lipidogram, jak i o diagnostyce genetycznej. To jest kierunek, w którym powinniśmy pójść” – zauważa prof. Gil.

Ekspert proponuje, by zacząć od świadomości rozróżnienia cholesterolu całkowitego od poziomów LDL i HDL.

„Pierwszym sygnałem, że może to być poważniejszy problem, jest poziom >>złego cholesterolu<< LDL powyżej 160,170 mg/dl. Na początku wdrażamy u pacjenta dietę, zwiększenie aktywności ruchowej. Jeśli to nie pomaga i nie zmienia parametrów, wchodzimy ze screeningiem w kierunku hipercholesterolemii rodzinnej. Ponadto edukujemy lekarzy, że są już w Polsce miejsca specjalistycznej diagnostyki i opieki nad takim pacjentem i zachęcamy do kierowania do nich chorych. Nie można zapomnieć o poświęceniu czasu dla pacjenta na pełną informację, w tym o jego rodzinie i sytuacji zachorowań i przedwczesnych zgonów, ciężkich zachorowań czy amputacji, to wszystko jest niezwykle istotne” – tłumaczy prof. Gil.

Prof. Gil wskazuje też, że neurolodzy, chirurdzy naczyniowi i udary mózgu, kardiochirurdzy i różne choroby serca, diabetolodzy i stopy cukrzycowe oraz cukrzyca to niektóre specjalizacje i wyzwania medyczne, przy których powinna być ścisła współpraca w temacie hipercholesterolemii.

Hipercholesterolemia rodzinna – badajmy dzieci

Wśród pacjentów z hipercholesterolemią można wyróżnić specjalną podgrupę, która ma ekstremalnie wysoki poziom cholesterolu – nawet 400 czy 500 mg/dl. Te wartości nie wynikają z niezdrowego stylu życia – nie można poprawić tego stanu dzięki zmianie diety, rezygnacji z używek czy aktywności fizycznej.

„Hipercholesterolemia rodzinna jest chorobą genetyczną i pojawia się u pacjentów, u których brakuje pewnego receptora w wątrobie, który mógłby wychwytywać i neutralizować „zły” cholesterol. Jeśli w rodzinie często umiera się na choroby sercowo-naczyniowe, zwłaszcza nagle, w młodym wieku, jej członkowie powinni przebadać się w kierunku hipercholesterolemii rodzinnej. Przesiewowe badanie warto wprowadzić już u dzieci np. w czasie przeprowadzania rutynowego bilansu 6-latka. Aktualnie cholesterol nie jest w nich oznaczany, a powinien być. Brak wczesnego wykrycia tych najbardziej zagrożonych, może kosztować życie” – stwierdza prof. Gil.

„Dzięki utworzeniu i rozwijaniu działalności Krajowego Centrum Hipercholesterolemii Rodzinnej w Gdańsku od 2017 r. potwierdzone rozpoznanie hipercholesterolemii rodzinnej otrzrymało już ponad 4 tysiące osób. Na podstawie badania przeprowadzonego i opublikowanego przez nasz ośrodek, szacujemy, że w Polsce jest takich osób ok. 140 tys. Szacunki te dotyczą osób dorosłych, które odwiedzają lekarzy. Z całą pewnością więc osób z hipercholesterolemią rodzinną jest najpewniej ok. 190 tys.” – tłumaczy dr hab. Krzysztof Chlebus.

Obecnie nie istnieje żaden formalny, ministerialny program opieki nad takimi pacjentami. Krajowe Centrum Hipercholesterolemii w Gdańsku powstało dzięki funduszom z Narodowego Programu Zdrowia w 2017, wypracowane zostały również wtedy propozycje rozwiązań systemowych gotowe do wdrożenia w polskim systemie ochrony zdrowia. Wystarczy pozytywna decyzja rządzących.

„Dopóki nas nie boli, dopóki >>nie zwala z nóg<<, nie zajmujemy się zdrowiem. Trzeba to zmienić i zacząć od zintensyfikowania działań prewencyjnych i profilaktycznych już od najmłodszych lat. Dziecko już w przedszkolu i w domu powinno słyszeć, co należy jeść. To należy wciąż przypominać. Potrzebujemy zmniejszyć skalę zachorowań i tym samym koszty finansowe i społeczne nagłych epizodów sercowo-naczyniowych. Skala hipercholesterolemii i hipercholesterolemii rodzinnej w Polsce jest zbyt duża, by nie reagować systemowo” – ocenia prof. Gil.

Wysoki cholesterol to nie jest „norma”

Objawy kliniczne hipercholesterolemii rodzinnej powinny skutkować po pierwsze wdrożeniem efektywnego leczenia farmakologicznego, co dla części chorych oznacza włączenie do programu lekowego, by mogli skorzystać z leczenia najnowocześniejszymi lekami, a jednocześnie przebadaniem całej jego rodziny, rodzeństwa i dzieci, ponieważ ci najbliżsi krewni mają bardzo wysokie ryzyko dziedziczenia nieprawidłowego genu i zachorowania, a także przedwczesnych niepełnosprawności i śmierci.

Dr hab. Krzysztof Chlebus podkreśla, że hipercholesterolemia rodzinna zagraża życiu nawet bardzo małych dzieci. Już 5-latków leczy się statynami. Apeluje do pacjentów, aby nie uznawali wysokiego cholesterolu czy skłonności do chorób serca i naczyń w  rodzinie za „normalne”. Wysoki cholesterol to nie jest „norma”. To należy leczyć i potraktować poważnie.

Leczenie hipercholesterolemii w Polsce

Obecnie pierwszą terapią przy hipercholesterolemii rodzinnej są statyny, które wykazują odpowiednio udokumentowaną zdolność do obniżania wysokości cholesterolu LDL oraz zmniejszania ryzyka zachorowalności i śmiertelności w wyniku chorób sercowo-naczyniowych. Niestety, nie są one wystarczająco skuteczne u 100 proc. pacjentów. Bardziej skuteczna jest terapia skojarzona, polegająca na łączeniu statyn z innymi lekami obniżającymi poziom lipidów, jednak jej zastosowanie bywa w Polsce ograniczone ze względu na obniżoną tolerancję oraz dostępność dla pacjentów przez restrykcyjne kryteria włączenia do programu lekowego.

Pacjenci z heterozygotyczną postacią hipercholesterolemii rodzinnej mają możliwość korzystania z programu lekowego. Leki te nie są jednak wskazane dla osób z homozygotyczną hipercholesterolemią rodzinną, co powodowało, że jeszcze do niedawna ta grupa chorych była pozbawiona nowoczesnych metod leczenia.

We wrześniu 2023 roku program lekowy dla pacjentów z hipercholesterolemią rodzinną poszerzono o pierwszy preparat przeznaczony dla chorych z homozygotycznym wariantem choroby. To jedyna szansa dla pacjentów, którzy odziedziczyli mutację od dwojga rodziców i żadne inne leki nie mogą skutecznie im pomóc.

„W listopadzie rozpoczęliśmy taką terapię u 30-letniej pacjentki, której siostra zmarła na zawał serca w wieku…11 lat” – mówi dr hab. Krzysztof Chlebus.

„Bardzo ważne jest również to, by o możliwość realizacji programu szerzej występowały ośrodki, które realizują program kompleksowej opieki po zawale serca KOS-zawał. Zmiany populacyjne będziemy obserwować przecież nie za 4 lata, ale za lat 15” – dodaje prof. Gil.

Jego zdaniem w Polsce jesteśmy nastawieni na medycynę naprawczą. Trzeba położyć większy nacisk na profilaktykę i prewencję pierwotną chorób serca i naczyń. Obecnie pacjent z hipercholesterolemią statystycznie jest diagnozowany w wieku 44 lat, gdy ma już poważne powikłania sercowo-naczyniowe.

„Polskie Towarzystwo Kardiologiczne w 2024 r planuje cykl szkoleń, które będą budowały nową świadomość w środowisku kardiologicznym i przekazywały rzetelną, najnowszą wiedzę. Jako prezes PTK myślę również o stworzeniu specjalnego funduszu finansowego do walki z hipercholesterolemią. Byłby otwarty zarówno na finansowanie ze strony sektora publicznego, jak i prywatnego z pełną przejrzystością co do wydatkowanych środków. Nie byłby kolejną agendą rządową” – podsumowuje prof. Gil.

Źródła:

Debata Media Świadome Hipercholesterolemii organizowanej przez Fundację Instytut Świadomości, 08.12.2023.

Relacja z wydarzenia autorstwa Eweliny Naturii Pańczyk z Fundacji Instytut Świadomości

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Obraz Steve Buissinne z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 5 stycznia 2024

Nieregularny sen może być powiązany z większym ryzykiem demencji

Jak wynika z badań australijskich naukowców nieprawidłowe zachowania związane ze snem, mogą być powiązane z większym ryzykiem demencji.

W badaniu wzięło udział 88 094 osoby w Wielkiej Brytanii, których średni wiek wynosił 62 lata. Uczestnicy nosili na nadgarstku urządzenie, które mierzyło ich cykl snu.

Teoretycznie ci, którzy śpią i budzą się dokładnie o tej samej porze każdego dnia, mają wskaźnik regularności snu wynoszący 100, podczas gdy ci, którzy śpią o zupełnie innych porach dnia, uzyskują zero.

W tym badaniu osoby śpiące najczęściej regularnie osiągały średnio 71 punktów, osoby o średniej długości snu 60, a osoby śpiące najbardziej nieregularnie średnio 41.

Osoby śpiące najbardziej nieregularnie były o 53 proc. bardziej narażone na rozwój demencji niż osoby z grupy środkowej. Objętość mózgu była również zwykle najniższa u osób śpiących najbardziej nieregularnie.

Badacze podkreślają, że badanie nie dowodzi, że nieregularność snu powoduje demencję. Pokazuje jedynie korelację. Jego wyniki opublikowano w czasopiśmie Neurology.

„Zalecenia dotyczące snu często skupiają się na zalecanej ilości snu, czyli od siedmiu do dziewięciu godzin na dobę, ale mniejszy nacisk kładzie się na utrzymanie regularnych godzin snu. Tymczasem okazuje się, że regularność snu wydaje się być tak samo ważna jak jego ilość” – przyznał autor badania dr Matthew Paul Pase z Monash University w Melbourne w Australii.

Regularny sen to konsekwentne kładzenie się i wstawanie o tej samej porze każdego dnia, a nie liczba godzin snu w nocy.

„Nasze odkrycia sugerują, że regularność snu jest ważnym czynnikiem przy rozważaniu ryzyka demencji” – uważają badacze.

Źródło:

https://www.monash.edu/news/articles/highly-irregular-sleep-patterns-may-increase-dementia-risk-study

https://www.neurology.org/doi/10.1212/WNL.0000000000208029

 

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Obraz Claudio_Scott z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 4 stycznia 2024

Czy nastolatki mogą pracować? Jak rozliczyć dochody nieletnich z Instagrama, TikToka i innych źródeł

Czy nastolatki mogą pracować? W USA to codzienność i wręcz dziwne jest, gdy nastolatek nie próbuje zarabiać na swoje potrzeby. A jak rzecz ma się w Polsce? Okazuje się, że istnieją instrumenty prawne pozwalające zatrudniać osoby nieletnie, jednak w praktyce dzieje się to raczej rzadko. Mimo to sprawdźmy, jakie możliwości stoją przed przedsiębiorczymi nastolatkami.

Czy nastolatki mogą pracować, jeśli chodzą do szkoły?

Mogą, ale pod warunkiem, że jest to szkoła średnia lub branżowa. Prawo zabrania zatrudniania osób nieletnich, które nie ukończyły szkoły podstawowej. Ponadto chętny do zarabiania nastolatek musi przedstawić zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że wybrany rodzaj pracy nie zagraża jego zdrowiu. Teoretycznie jest to formalność, ale nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której lekarz odmawia zezwolenia na pracę fizyczną osobie po urazie kręgosłupa. Zgodę na pracę zarobkową muszą też wyrazić rodzice.

Osoba młodociana teoretycznie powinna być zatrudniona w ramach przygotowania zawodowego, czyli na tzw. praktyki. Nie brzmi to dobrze, na szczęście jest wyjątek od tego wymogu. Można zatrudnić nastolatka do tzw. prac lekkich, czyli takich, które nie zagrażają jego zdrowiu, życiu i rozwojowi psychofizycznemu. W rzeczywistości ten przepis jest furtką umożliwiającą nastolatkom podjęcie pracy w bardzo wielu branżach.

 

Czy nastolatki mogą pracować na cały etat?

Etat w rozumieniu kodeksu pracy wynosi 168 godzin roboczych, co w praktyce przekłada się na ośmiogodzinny dzień pracy. Tak pracują dorośli. Jednak nastolatki mogą czuć się chronione. Ich dzień pracy nie może bowiem trwać dłużej niż sześć godzin. Nie można też zatrudniać ich w porze nocnej oraz w godzinach nadliczbowych.

Pracodawca musi też pamiętać, że przerwa w pracy nastolatka musi trwać minimum 14 godzin i obejmować porę nocną. Nie może więc być sytuacji, w której młodociany pracownik kończy pracę o godzinie 22.00 i ma się do niej stawić z powrotem o 6.00 rano. Taką sytuację można sobie wyobrazić w sklepach, ale grafik nastolatka musi wyglądać inaczej.

Trzeba jednak pamiętać, że nastolatki chodzą do szkoły i to ona powinna stać na pierwszym miejscu. Z tego też powodu, jeśli zatrudnienie nie jest związane z nauką zawodu, nastolatek może pracować maksymalnie 12 godzin tygodniowo, przy czym w dni, w których są zajęcia w szkole, może być w pracy maksymalnie 2 godziny. Wspomniane wyżej 6 godzin dziennie może dotyczyć jedynie okresu ferii, wakacji oraz pojedynczych dni wolnych od zajęć szkolnych, wyznaczanych w ramach tzw. dni dyrektorskich.

Osoby, które ukończyły 16 lat, mogą pracować 7 godzin dziennie, ale nie więcej niż 35 godzin tygodniowo.

 

Czy nastolatki mogą pracować na umowę o pracę?

Tak, ale nie wszystkie. Umowę o pracę można podpisać z nastolatkiem, który ma ukończone 15 lat. Trzynasto i czternastolatków można zatrudnić jedynie na umowę o dzieło lub zlecenie.

Warto przy okazji rozwiać wątpliwości związane z zatrudnianiem dzieci np. w roli statystów, modeli, do pracy w reklamie itp. W ich imieniu umowy zawierają rodzice, ponieważ osoby, które nie ukończyły 13. roku życia, nie mają zdolności do czynności prawnych.

Jeśli nastolatek został zatrudniony na umowę o pracę, musi raz w roku złożyć PIT-37. Ale uwaga: nie podpisuje go samodzielnie. Ponieważ nie ma pełnej zdolności do czynności prawnych, PIT nieletniego podpisuje rodzic.

 

Gdzie nastolatki mogą szukać pracy?

Istotnym kryterium przy poszukiwaniu pracy przez nastolatki jest ich wiek. Osoby, które ukończyły 13. rok życia, ale nie ukończyły 15., mają ograniczone możliwości. Mogą pracować w zaledwie kilku branżach: reklamowej, artystycznej, sportowej i kulturalnej. Czyli praca na planie filmowym jak najbardziej jest możliwa, ale w restauracji już nie.

Ukończenie piętnastu lat otwiera przed nastolatkiem nowe możliwości. Od teraz może pracować jako kasjer w sklepie, kelner w restauracji, sprzedawca w fast foodzie itp.

W sezonie letnim nastolatki chętnie zatrudniają się przy zbiorach owoców i warzyw, bo praca wydaje się lekka, łatwa, przyjemna, no i na świeżym powietrzu. W praktyce często trzeba się porządnie napracować na dniówkę.

Młodzi ludzie zatrudniają się też na eventach w roli kelnerów i hostess, można ich spotkać przy roznoszeniu ulotek.

 

Czy nastolatki mogą prowadzić działalność nierejestrowaną?

Mogą, ale pod pewnymi warunkami.

Po pierwsze – jak wszyscy, nie mogą przekroczyć kwoty przychodu określonego ustawą. W 2024 roku jest to 3181,15 zł brutto w pierwszym półroczu i 3225 zł brutto w drugim półroczu.

Po drugie – nieletni może prowadzić tylko niektóre rodzaje działalności, np. sprzedawać rękodzieło, udzielać korepetycji itp., ale koncesji na handel alkoholem na pewno nie dostanie.

 

Czy nastolatki mogą pracować w internecie?

Żartobliwie mówi się, że dzisiejsze nastolatki urodziły się ze smartfonem w dłoni. I nie ma co ukrywać – bardzo często w wirtualnym świecie radzą sobie lepiej niż ich rodzice. Z powodzeniem zakładają kanały w mediach społecznościowych i mają całkiem spore grona fanów.

Czy taką działalność można zmonetyzować?

W wielu miejscach w internecie można przeczytać, że młodzi ludzie mogą zarabiać na Instagramie, YouTube, TikToku i innych tego typu platformach. I faktycznie mogą. Sprawdziłam na infolinii Krajowej Administracji Skarbowej, bo internet jako taki wiele wie o podmiotach zewnętrznych, natomiast sam o sobie już niekoniecznie.

Zgodnie z regulaminem Google, Meta a pewnie też innych platform, konto może założyć osoba minimum trzynastoletnia, a więc mająca częściową zdolność do czynności prawnych i mogąca pracować w branży artystycznej, kulturalnej lub reklamowej. Na upartego każdą z nich da się podciągnąć pod publikowanie zdjęć i filmów w social mediach. Trzeba tylko pamiętać, że tam, gdzie jest dochód, tam są też i podatki.

Art 7 ustęp 1 Ustawy o podatku dochodowym o osób fizycznych jasno wskazuje, iż: Dochody małoletnich dzieci własnych i przysposobionych, z wyjątkiem dochodów z ich pracy, rent, stypendiów oraz dochodów z przedmiotów oddanych im do swobodnego użytku, podlegające opodatkowaniu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, dolicza się do dochodów rodziców, chyba że rodzicom nie przysługuje prawo pobierania pożytków ze źródeł przychodów dzieci.

Zarabianie na publikowaniu reklam kwalifikowane jest jako najem powierzchni reklamowej i opodatkowane ryczałtem ze stawką 8,5%. W tej sytuacji rodzic oprócz własnego PIT-37 (taki składają osoby pracujące na umowę o pracę) powinien złożyć także PIT-28.

Od konsultantki dowiedziałam się też, że ustawy milczą na temat tego, czy pieniądze powinny trafić na konto dziecka, czy rodzica, więc można to potraktować dowolnie.

Młodzi ludzie w internecie zarabiają też na streamingu, np. udostępniając na żywo swoje rozgrywki w różnorakie gry. Przyznaję, tu jestem nie w temacie i nie do końca rozumiem, czemu miałabym płacić, żeby zobaczyć, jak ktoś gra, ale może ma to jakieś uzasadnienie. Ważniejsze jest, że dochody ze streamowania (nie tylko gier) traktowane są jako pozostałe źródła przychodów i rozliczane na PIT-37 rodzica.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close