Coś na ząb


Nie tak łatwo nakarmić malucha i zachować porządek. Pierwszy kontakt bobasa z musem marchewkowym czy brokułowym zwykle kończy się  pobrudzonym body. Ale rozszerzanie diety niemowlaka nie musi kończyć się daniem plamy. Jak to możliwe?

Inny niż wszystkie

Ząbkowanie, rozszerzanie diety, wprowadzanie nowych smaków. Życie niemowlaka pełne jest wyzwań, z którymi mali bohaterowie dnia codziennego po prostu muszą sobie radzić. Dzięki innowacyjnym rozwiązaniom, takim jak połączenie śliniaka i gryzaka, np. Śliniak – gryzak SupeRRO Lullalove ze sklepu www.babymama.pl, wyrzynanie się mleczaków i wejście w świat nowych smaków są zwyczajnie prostsze. Czym Śliniak – gryzak SupeRRO Lullalove wyróżnia się na tle innych? Przede wszystkim wielofunkcyjnością. Po pierwsze- to idealny zestaw na ząbkowanie. Gumowy gryzak przynosi ulgę bolącym, rozpulchnionym, swędzącym dziąsełkom, a śliniak chroni ubranko malca przed zamoczeniem. Zestaw świetnie sprawdza się w domu, podczas spaceru, w czasie podróży. Ale to nie wszystko. Dzięki temu, że i gryzak, i śliniak mogą być wykorzystywane samodzielnie, zestaw ten jest jeszcze bardziej funkcjonalny. Śliniak chroni ubranko malucha w czasie posiłków, a gryzak, prócz oczywistego zastosowania, fajnie sprawdza się też jako zabawka do kąpieli- nie posiada żadnych otworów  czy dziurek, nie ma więc żadnego ryzyka, że wleje się do niego woda, że zacznie pleśnieć, że stanie się siedliskiem groźnych bakterii czy grzybów.

Bardziej higieniczny

Śliniak – gryzak SupeRRO Lullalove to alternatywa dla zwykłych śliniaków i gryzaków. I najlepszy wybór młodej mamy. Jest niezastąpiony w czasie ząbkowania- chroni ubranko przed zmoczeniem (spowodowanym nadmiernym ślinieniem się ząbkującej pociechy), a jednocześnie przynosi ulgę obolałym, rozpulchnionym, swędzącym dziąsłom niemowlęcia. Dzięki temu, że gryzaczek jest przypięty do śliniaka, nie wypada z rąk malucha, nie upada na ziemię, nie brudzi się, nie przenosi bakterii. Jest czysty, higieniczny, bezpieczny dla pociechy. Bambusowa tkanina, z której został wykonany, jest antyalergiczna, antygrzybiczna i antybakteryjna. W pełni ekologiczna, o właściwościach termoregulacyjnych, absorbuje wilgoć o wiele lepiej niż zwykła bawełna. Sprawdza się więc lepiej niż przeciętny śliniak. Tym bardziej, że pochłania promieniowanie UV, sterylizuje się sama w 30%, dzięki czemu dziecko ma przez cały czas poczucie świeżości, neutralizując nieprzyjemne zapachy.

Śliniak – gryzak SupeRRO Lullalove – cena 39,00 pln www.babymama.pl

Śliniak - gryzak SupeRRO Lullalove-2

Kolory do wyboru:

Śliniak – gryzak SupeRRO niebieski Lullalove
Śliniak – gryzak SupeRRO ecru Lullalove
Śliniak – gryzak SupeRRO różowy Lullalove

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mało? To może sprawdź kolejny tekst :)

Czarny pas w kategorii Ojcostwo – dietetyk dziecięcy radzi, jak go zdobyć


Często słyszy się głosy, że ojcowie za mało angażują się w wychowanie dzieci i prowadzenie domu. Czy wciąż mamy do czynienia ze stereotypem, według którego to głównie kobiety odpowiedzialne są za dom? Czy może same mamy nie do końca lubią dzielić się swoimi obowiązkami z głową rodziny? Pro-aktywna postawa ojca jest ważna dla prawidłowego rozwoju pociechy – mgr Iwona Gryszkin, dietetyk dziecięcy z gabinetu Profilaktyka Zdrowia tłumaczy, dlaczego tak istotne jest zwiększenie roli taty w wychowaniu dziecka – także w aspekcie zdrowej diety. 

Zaniedbana rola ojca 

Raport z badania przygotowanego na zlecenie Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich w ramach projektu „Godzenie ról rodzinnych i zawodowych kobiet i mężczyzn” pokazuje, że tata poświęca swojemu dziecku średnio 32 minuty dziennie. Niewiele lepiej wyglądają wyniki analizy przeprowadzonej przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – z tego raportu dowiemy się, że pracujący polski ojciec poświęca dziecku średnio 40 minut dziennie, bezrobotny natomiast – zaledwie 57. Dane te, choć statystyczne, powinny dać do myślenia niejednemu rodzicowi – zarówno ojcu, jak i matce. Analizując tendencje w tym zakresie w ostatnich dziesięcioleciach można zauważyć pozytywną zmianę, jednak wciąż niecała godzina dziennie to zdecydowanie za mało, by móc zadbać o odpowiedni rozwój dziecka, jego wychowanie i zdrowie. Rola ojca jest niezwykle ważna w życiu malucha, który w dużej mierze uczy się świata poprzez obserwację tego, co go otacza. Każdy człowiek jest inny, każdy rodzic trochę inaczej buduje relację z dzieckiem – właśnie ten dualizm pozwala maluchowi zrozumieć odmienne wzorce, odnaleźć się w różnych sytuacjach – to kształtuje jego osobowość, wartości, zrozumienie dla świata, który go otacza.

Tajemnice dziecięcego jadłospisu

Na temat niewystarczającego zaangażowania ojców w wychowanie dzieci powstało sporo publikacji i chyba jeszcze więcej humorystycznych anegdot czy kabaretowych skeczów. Swego czasu dużą popularnością internetowej społeczności cieszyło się zdjęcie przedstawiające ojców na zakupach – zagubionych panów w dziale z produktami dla dzieci z telefonami przy uszach. Obrazek na pierwszy rzut oka śmieszny, jednak po głębszej analizie smutny, bo prawdziwy. – Niestety w dzisiejszych czasach coraz wyraźniej widać, że ojcowie nie uczestniczą w pełni w procesie wychowania swoich pociech – i nie chodzi tu jedynie o zabawy z maluchem, ale również o te bardziej przyziemne czynności, jak dbanie o ich dietę i – co się w z tym wiąże – pomaganie w zakresie codziennych zakupów – zauważa Iwona Gryszkin. – Zaangażowanie obojga rodziców jest niezwykle ważne, równowaga w tym zakresie wpływa pozytywnie nie tylko na rozwój dziecka, ale również jest nieoceniona dla jego bezpieczeństwa. Tata wtajemniczony w sekrety jego przyzwyczajeń, diety, ulubionych produktów i zdrowia w każdej nieprzewidzianej sytuacji będzie w stanie stanąć na wysokości zadania – nawet w chwili, gdy niemożliwy będzie telefon do matki dziecka. To między innymi ze względu na bezpieczeństwo dziecka matki powinny dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z ojcami. Jeśli zaś druga strona nie do końca wykazuje pro-aktywną postawę – dobrze jest skorzystać z tego argumentu. Nierzadko jednak okazuje się, że ojców nie trzeba specjalnie zachęcać – często wychodzą oni z założenia, że kobiety zrobią to lepiej lub po prostu sprawia im to niesamowitą satysfakcję i przyjemność, dlatego nie chcą odbierać młodym mamom tego atrybutu.

Tata w sklepie

Rola ojca jest niezwykle istotna dla prawidłowego rozwoju dziecka – zarówno w aspekcie wychowawczym, zabawowym, jak i zdrowotnym, związanym z dietą malucha. Drogie mamy – pozwólmy w pełni uczestniczyć panom we wszystkich zadaniach związanych z rodzicielstwem, także w codziennych zakupach. Oni świetnie dadzą sobie radę z każdym wyzwaniem, dodatkowo Was odciążając. Drodzy ojcowie – nie bójcie się pokazywać chęci zaangażowania we wszystkie tematy towarzyszące wychowaniu dziecka – wystarczy kierować się podstawowymi zasadami i słuchać zaleceń specjalistów, aby uzyskać mistrzowski pas w kategorii Ojcostwo.Głos eksperta potwierdza wynik badania „Polki same o sobie”, według którego aż 88 proc. decyzji zakupowych dotyczących produktów spożywczych podejmują kobiety, z czego 66 proc. robi je całkowicie samodzielnie. Idealnym zobrazowaniem tych statystyk jest wspomniane już zdjęcie. Oczywiście powodów takiego stanu rzeczy może być wiele i nie musi to być akurat niewielka chęć pomocy ze strony mężczyzn. Jednym z nich jest zapewne większa orientacja kobiet w ofercie produktów spożywczych dla dzieci. Jednak drodzy panowie – nic straconego – wystarczy kierować się kilkoma podstawowymi zasadami przy wyborze produktów, aby zakupy były trafione. – Przede wszystkim należy czytać etykiety, zwracając szczególną uwagę na skład produktów – zarówno posiłków, jak i napojów. Tu warto zapytać matkę dziecka, która jest już zaznajomiona z tematem, lub dietetyka jakie składniki i w jakich proporcjach są najlepsze dla malucha – podpowiada specjalistka.Podobnie należy postępować w przypadku wyboru napojów dla dziecka. Wybierając soki należy unikać te, które zawierają dużą ilość cukrów i sztucznych substancji barwiących i zapachowych. Najważniejsza jest jednak woda, która powinna być jednym z głównych płynów podawanych maluchom – mówi Iwona Gryszkin, dietetyk dziecięcy. Przy jej wyborze należy dokładnie zapoznać się ze składem podanym na etykiecie. Aby nie spędzić całego dnia na przeglądaniu sklepowej półki dobrze skupić się tylko na tych propozycjach, które są przeznaczone dla dzieci i kobiet w ciąży. Kryteria takie spełnia np. woda Mama i ja. Producenci zadbali o to, aby łatwo było odnaleźć je wśród innych produktów. Poszukujmy zatem butelek oznaczonych rekomendacją instytucji wyspecjalizowanych w pielęgnowaniu zdrowia najmłodszych, jak Centrum Zdrowia Dziecka.

Woda źródlana Mama i ja

Cena:
1, 5 L – cena: 2zł
0, 5 L- cena: 1, 50zł

Absolwentka Wydziału Nauk o Żywności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i Dietetycznych Studiów Podyplomowych na Akademi Medycznej w Poznaniu.. Od 2005 roku skutecznie działa jako dietetyk. Jest również aktywnym członkiem Zarządu Dolnośląskiego Towarzystwa Dietetyki.

 

KLINIKA DIETY GRYSZKIN
Odwiedź na Facebooku

„Mama i Ja” to marka źródlanej wody niegazowanej. Produkt przeznaczony jest w szczególności dla niemowląt i małych dzieci, kobiet w ciąży oraz mam karmiących piersią.  „Mama i Ja” to marka należąca do firmy WOSANA S.A. Początki firmy sięgają 1991 roku, jej siedziba mieści się w Andrychowie. Najwyższą, jakość produktów zapewnia wdrożony przez firmę system zarządzania bezpieczeństwem żywności zgodny z międzynarodową normą EN ISO 22000: 2005. „Mama i Ja” posiada pozytywną opinię od Centrum Zdrowia Dziecka. Produkt dostępny jest w sieciach: Real, Makro, Tesco, Kaufland, Netto, Carrefour, Selgros.

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

To co? Jeszcze jeden artykuł?

Wakacyjne infekcje dziecięce


Wieś czy miasto, morze czy góry – wakacje – błogi letni czas dla całej rodziny. A pasożyt nie próżnuje. Też lubi życie rodzinne. I tylko czeka na brak czujności mamy czy taty, aby rozwinąć własną wielotysięczną rodzinę. Już nie w górach i nie nad morzem tylko w naszym organizmie.

Nasze dzieci nawet, jeśli znają zasady higieny, to nie zawsze ich przestrzegają. Nie zdając sobie sprawy z zagrożenia nie odmówią sobie pogłaskanie spotkanego psa, nie zrezygnują z zabawy w piasku, która często bywa toaletą dla zwierząt, nie odmówią sobie kąpieli w basenie czy w jeziorze. A w czasie zabawy trzeba coś jeść, najlepiej owoce prosto z drzewa czy warzywa prosto z grządki. Dlatego nieustannie nasze dzieci są narażone na inwazję takich pasożytów jak: lamblia, toksoplazma, owsiki, toksokara czy glista ludzka.

Lamblioza

To choroba pasożytnicza przewodu pokarmowego. Odpowiedzialny za nią jest pierwotniak z gatunku Lamblia intestinalis. Lamblie żyją w jelicie cienkim człowieka, a także w przewodach żółciowych i w przewodzie trzustkowym. Mają kształt gruszkowaty i cztery pary wici umożliwiające szybkie poruszanie się. Przyczepiają się do błony śluzowej przewodu pokarmowego żywiciela. Tam żywią się i rozmnażają. Co pewien czas część pasożytów przekształca się w cysty, które są wydalone na zewnątrz z kałem. W jednym wypróżnieniu może znajdować się wiele milionów cyst (cysta to postać przetrwalnikowa, która jest postacią zakaźną dla innych ludzi). Do przewodu pokarmowego człowieka lamblie dostają się z zanieczyszczonymi pokarmami lub wtedy, gdy dziecko nie myje rąk po skorzystaniu z ubikacji. Jest to więc klasyczna choroba „brudnych rąk”.

Lamblioza może się objawiać:

– brakiem łaknienia,
– kurczowymi bólami brzucha,
– nudnościami,
– wzdęciami,
– wymiotami,
– nawracającymi wodnistymi biegunkami,
– bólami głowy,
– zmęczeniem,
– bezsennością,
– reakcjami uczuleniowymi z różnego rodzaju wysypką,
– stanami podgorączkowymi.

U dzieci dodatkowo lamblie wywołują zaburzenia w trawieniu tłuszczów i węglowodanów, co może doprowadzić do niedoboru witamin (m.in. witamin rozpuszczalnych w tłuszczach: A, D, E, K). Częste biegunki są przyczyną niedożywienia, a w konsekwencji zaburzeń rozwoju fizycznego dziecka. Objawy ostrego zakażenia występują dopiero po 1 do 3 tygodni od połknięcia lamblii. Są niejednoznaczne i zależne od wydolności układu odpornościowego dziecka.

Żeby stwierdzić czy dziecko jest zakażone powinno się wykonać w jednym z laboratoriów sieci Diagnostyka proste badanie:

1. Obecności cyst w kale (pojedyncze badanie może nie przynieść rezultatów, ponieważ cysty wydalane są okresowo). Do badania kału potrzebne są specjalne pojemniki. Należy pobrać świeży kał przy pomocy łopatki umieszczonej w pojemniku, w ilości odpowiadającej wielkości orzecha laskowego (z 2, 3-ch różnych miejsc). Następnie pojemnik trzeba dostarczyć w krótkim czasie do laboratorium.

2. Testy immunoenzymatyczne wykrywające antygeny lamblii. W celu wykonania badania pobiera się również kał.

Bardzo ważną sprawą jest też to, że nawet jeżeli jedna osoba z rodziny jest chora, to cała rodzina musi się poddać badaniom.

Toksoplazmoza

Jest chorobą wywołaną przez pierwotniaki z gatunku Toxoplasma gondii. Te niewielkie pasożyty rozmnażają się w komórkach nabłonka jelita cienkiego kota, ale także innych zwierząt. Po odbyciu kilku cykli podziałowych część komórek Toxoplasma gondii przekształca się w komórki rozrodcze żeńskie i męskie. Komórki rozrodcze łączą się ze sobą tworząc zygotę, która po zabezpieczeniu otoczką (oocyty) usuwana jest z kałem na zewnątrz.

Do zarażenia kolejnego żywiciela, którym może być właśnie nasze dziecko dochodzi drogą pokarmową poprzez:

– spożycie warzyw i owoców zanieczyszczonych ziemią z oocytami,
– brudne ręce zanieczyszczone ziemią lub piaskiem zawierającym oocyty,
– uszkodzoną skórę.

Osobniki potomne przeniesione przez krew mogą się umiejscowić w węzłach chłonnych, mięśniach szkieletowych, w mięśniu sercowym, mózgu, gałce ocznej i innych narządach. Tam znowu się rozmnażają. Zakażenie Toxoplasma gondii przebiega najczęściej bezobjawowo. Czasem może wystąpić:

– gorączka,
– powiększone węzły chłonne.

Podstawą rozpoznania zakażenia tym pasożytem jest wykonanie badania krwi w kierunku wykrycia przeciwciał swoistych dla T. gondii. Otóż organizm w odpowiedzi na zakażenia T. gondii wytwarza specjalne białka (IgG, IgM), których obecność we krwi pośrednio wskazuje na możliwość zakażenia. Najszybszą metodą sprawdzenia czy nasze dziecko jest zakażone jest wykrycie Toxoplasma gondii za pomocą metod biologii molekularnej (PCR). Trzeba również pamiętać o tym że, zakażenie Toxoplasma gondii jest bardzo groźne dla kobiet w ciąży, zwłaszcza w pierwszym trymestrze.

Owsica

Zakażeniu się tą chorobą sprzyja okres letni. Podobnie jak lamblioza, owsica to także klasyczna choroba „brudnych rąk” – rozwija się wówczas, gdy dzieci nie myją rąk po wspólnej zabawie w piasku czy po wyjściu z toalety. Na nieumytych rękach mogą znaleźć się jaja owsika, które dostają się do ust np. podczas posiłku. Owsiki przebywają przeważnie w końcowym odcinku jelita cienkiego, gdzie dochodzi do zapłodnienia. Tuż po zapłodnieniu samce giną, a samice wędrują w kierunku odbytu. Tutaj składają jajeczka, co wywołuje nieznośne swędzenie, które potęguje wydzielana przez nie lepka drażniąca ciecz. Uczucie swędzenia nie pozwala dziecku spać. Dziecko drapiąc się zbiera jajeczka na skórę palców lub pod paznokcie i podczas jedzenia przenosi jajeczka do buzi i pętla zakażenia się zamyka. Tam rozwijają się w larwy i znów przechodzą do jelita zaczynając nowy cykl. Same jajeczka są zakaźne dla człowieka po 6 godzinach od chwili ich złożenia, gdyż w ich wnętrzu zaczyna rozwijać się larwa.

Najczęstsze objawy zakażenia to:

– brak apetytu,
– bladość,
– bóle brzucha,
– rozdrażnienie,
– trudności z koncentracją,
– problemy ze spaniem.

Rozpoznanie owsicy polega wykryciu owsików w kale (tylko przy bardzo nasilonym zarażeniu) lub poprzez oglądanie okolic odbytu mniej więcej dwie godziny po zaśnięciu. Do badania kału potrzebne są specjalne pojemniki dostępne w laboratoriach i aptekach. Należy pobrać świeży kał przy pomocy łopatki umieszczonej w pojemniku, w ilości odpowiadającej wielkości orzecha laskowego (z 2, 3-ch różnych miejsc). Najlepszą metodą jest przylepienie w okolicy odbytu wcześnie rano specjalnej taśmy celofanowej i dostarczenie jej jak najszybciej do laboratorium Diagnostyki.

Toksokaroza

Wywołuje ją nicień zwany psią glistą (łac. Toxocara canis). Toksokaroza to choroba pasożytnicza, której nosicielami są szczególnie młode psy i koty. Zarażone drogą pokarmową szczenięta i kocięta wydalają ogromne ilości jaj, przez co larwy mogą znajdować się na sierści szczeniąt.

U ludzi pasożyt ten wywołuje chorobę zwaną zespołem „larwy wędrującej”. Jaja wydalane są z odchodami psów i kotów, które niejednokrotnie załatwiają się w piaskownicach naszych dzieci. Gdy dostaną się do przewodu pokarmowego, zasiedlają jelito cienkie gdzie wylęgają się larwy. Następnie przechodzą przez ścianę jelita cienkiego i naczyniami krwionośnymi, z krwią, wędrują po całym organizmie. Najczęściej umiejscawiają się w: wątrobie, ośrodkowym układzie nerwowym czy oku. Larwy cechuje duża żywotność – pozostają żywe w organizmie nawet do dwóch lat.

Objawy zakażenia są nieswoiste i trudne do rozpoznania. W większości przypadków przebiega ono bezobjawowo. Tylko w przypadkach intensywnej inwazji larw, u dziecka może wystąpić:

– wysoka temperatura,
– osłabienie,
– senność,
– nudności.

Rozpoznanie zakażenia tym pasożytem polega na wykonaniu badania krwi w kierunku wykrycia przeciwciał dla Toxocara canis (IgG).

Glistnica

Glista ludzka (Ascaris lumbricoides) to częsty pasożyt człowieka. Glistnicą można się bardzo łatwo zarazić połykając jajeczka z żywymi larwami z brudnych owoców czy warzyw, a nawet z nieumytych rąk. Jajeczka glist mogą znajdować się również na sierści psa czy kota. Samice glisty składają do 200 000 jaj w ciągu doby. Jaja są usuwane z kałem. Po zjedzeniu zanieczyszczonego pożywienia, jaja dostają się do przewodu pokarmowego, głównie do jelita cienkiego, gdzie wykluwają się z nich larwy. Następnie larwy przechodzą przez ścianę jelita i wnikają do naczyń krwionośnych. Tam razem z krwią wędrują przez wątrobę, serce, a następnie przez płuca, gdzie ich największa liczba może wywołać zapalenie płuc trwające nieraz kilka tygodni. Po pewnym czasie wędrują przez drzewo oskrzelowe i tchawicę. Uporczywy kaszel doprowadza do przedostania się larw do gardła, gdzie zostają znowu połknięte. Ponowna wędrówka larwy powoduje, że zamieniają się one w dojrzałe glisty. Obecność glisty w przewodzie pokarmowym człowieka nie jest obojętna. Pasożyty nie tylko żywią się pokarmem przeznaczonym dla człowieka, ale również wydzielają toksyczne substancje, zatruwając tym samym nasz organizm. Osobniki dorosłe żyją 1 do 2 lat. Czas od momentu zakażenia do pojawienia się jaj w kale wynosi 60-80 dni.

Glistnica może się objawiać:

– bólami brzucha,
– mdłościami,
– wymiotami,
– biegunkami,
– zaburzeniem łaknienia,
– wysypką,
– świądem skóry,
– bólem głowy,
– gorączką,
– uporczywym kaszlem.

Rozpoznanie glistnicy stwierdza się na podstawie badania kału na obecność jaj. Do badania kału potrzebne są specjalne pojemniki. Należy pobrać świeży kał przy pomocy łopatki umieszczonej w pojemniku, w ilości odpowiadającej wielkości orzecha laskowego (z 2, 3-ch różnych miejsc). Następnie pojemnik trzeba dostarczyć w krótkim czasie do laboratorium. W przebiegu zakażenia może dojść do reakcji alergicznej na toksyny uwalniane przez pasożyta. Dlatego można wykonać badanie krwi na obecność przeciwciał IgE.

Kleszcze roznoszące boreliozę

W wakacje zabieramy swoje dzieci na wycieczki do lasu, na łąkę czy nad jezioro. A to są miejsca gdzie żyją kleszcze. Największa aktywność tych pasożytów przypada na okres od sierpnia do października. Zabierając dzieci w podobne miejsca musimy zwiększyć naszą czujność, gdyż sam moment przekłucia naskórka i wysysania krwi jest bezbolesny (wydzielina kleszcza działa znieczulająco) i może pozostać niezauważony przez małe dziecko. Do zakażenia dochodzi w trakcie ssania krwi przez kleszcza. Typowymi miejscami ukąszeń są: głowa, uszy, miejsca zgięcia dwóch stawów, ręce czy nogi. Niektóre kleszcze są zakażone bakteriami Borrelia burgdorferi, które wywołują boreliozę. Bakteria rozmnaża się w komórkach w miejscu infekcji, drogą limfatyczną wędruje do węzłów chłonnych i w efekcie może dostać się do różnych narządów, a nawet do centralnego układu nerwowego.

Borelioza jest przewlekłą chorobą bakteryjną, która przebiega z różnymi objawami w kolejnych okresach choroby. W pierwszym stadium choroby występuje rumień wędrujący, który pojawia się na skórze w miejscu ukłucia kleszcza. Zmianom tym może towarzyszyć: zmęczenie, ból głowy, bóle mięśni, gorączka, sztywność karku. W drugim stadium występują zmiany zapalne narządów wewnętrznych. Trzecie stadium to przewlekła infekcja trwająca od roku nawet do kilku lat. Dlatego po powrocie z wycieczki należy dokładnie obejrzeć skórę, a jeśli stwierdzimy kleszcza, należy go jak najszybciej wyciągnąć, a miejsce po nim zdezynfekować.

Jeżeli obawiamy się, że nasze dziecko może być zarażone boreliozą, należy wykonać w sieci Diagnostyka, badanie krwi. Bakterie, które są przenoszone przez kleszcze, powodują wytwarzanie przez organizm przeciwciał (IgG, IgM). Można je wykryć już po 4 tygodniach od ukąszenia. Wyniki wątpliwe i pozytywne są weryfikowane metodą Western-blot. Bezpośrednie wykrycie Borrelia burgdorferi jest możliwe dzięki nowoczesnym metodom genetyki molekularnej (PCR).

Dobrym sposobem unikania powyższych „gości” w naszym ciele i ciele naszych dzieci jest bezwzględne, częste mycie rąk, wodą z mydłem, przed każdym posiłkiem i po każdej zabawie w piasku czy z psem. Ważne jest również mycie warzyw i owoców przed spożyciem, zwłaszcza kiedy podajemy je naszym pociechom. A kiedy podejrzewamy, że dziecko mogło zarazić się którymś z powyższych pasożytów, wystarczy wykonać proste badania opisane powyżej przy każdym zakażeniu.

Dr n. biol. Magdalena Macko

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Sprawdź nasz kolejny artykuł

Oczy szeroko zamknięte


Ku przestrodze…
Dwie różne sytuacje, które pokazały mi strach i emocje, jakich jeszcze nie znałam. Sytuacje, które mogły zakończyć się tragicznie. Wreszcie sytuacje, które otworzyły mi na pewne sprawy oczy…

….

Lipiec 2013r.

Urlopujemy się właśnie nad jeziorem. My, z dwu i pół letnim wówczas Jaśkiem i nasi znajomi – małżeństwo, z trzy miesiące starszą od Janka, córką.

Jest ciepło, siedzimy przed stanicą wędkarską, którą wynajmujemy, tuż przy brzegu jeziora. Roześmiani, wystawieni do słońca, plotkujemy. Odpoczywamy. Zuza bawi się koło nas, robi babki z piasku. Jasiek siedzi z Tatą na pomoście, na turystycznym krześle. Z dumą i zaciekawieniem obserwuje jak Tata zarzuca raz po raz wędkę i próbuje złowić rybę.

Nagle słyszę plusk wody, zerkam na pomost, na Jaśka – czy jeszcze tam siedzi?!

Nie ma Go!! Krzesła też nie ma!!

I w mgnieniu oka Tata znika mi z oczu, skacząc za dzieckiem do wody!

Zrywam się z miejsca, biegnę na ten cholerny pomost i czuję jak całą oblewa mnie strach! Zimny! Potworny! Nogi mi się uginają, ręce trzęsą, serce wali jak szalone, jakby za chwilę miało wyskoczyć przez gardło albo eksplodować!

Głowa szaleje, myśli buzują i tylko ta jedna krzyczy – wyciągnij Go, PROSZĘ!!

I wynurzył się Tata, z wysoko uniesionym Dzieckiem. Biorę Go łapczywie w swoje objęcia, jak wtedy, w szpitalu, kiedy przyszedł na świat. Przytulam tak mocno, jak tylko mogę.

Cztery dorosłe osoby, wszystkie na wyciągnięcie ręki, a mimo to moje dziecko prawie się utopiło!

….

Lipiec albo sierpień 2012r., nie pamiętam już dokładnie, w każdym razie na pewno było lato.

Mieszkanie na czwartym piętrze, duży balkon z betonowym murkiem, zamiast tradycyjnej barierki.

Ja i mój półtoraroczny wówczas Jasiek.

Był upalny dzień, więc okna i balkon miałam szeroko otwarte. Siedzieliśmy razem w salonie, bawiliśmy się. W pewnym momencie wstałam i poszłam po coś do kuchni, po coś do picia, chyba.. ?

Nie wiem ILE mnie nie było, 30 sekund, może minutę? No chwilę dosłownie!

Wracam i co widzę??  Moje dziecko, mały odkrywca – alpinista, stoi na swoim plastikowym pudełku z zabawkami i próbuje wyjrzeć przez balkon, przez ten nieszczęsny murek, który przesłania mu cały świat!

To nie jego pierwsza wspinaczka, każdego dnia podsuwa pudło pod stół czy szafę i próbuje wgrzebać się jak najwyżej. Tego dnia jednak nieco poniosła go fantazja i choć murek (na szczęście!) jest dość wysoki, tak że ledwo nos mu za niego wystawał, to mało brakowało do nieszczęśliwego wypadku!

….

Gdyby te dwa przypadki zakończyły się tragicznie i ujrzały światło dziennie, daję sobie rękę uciąć, że w sieci posypałyby się miliony krwiożerczych komentarzy: że jestem głupia, nieodpowiedzialna i  bezmyślna, że zamordowałam własne dziecko i jak w ogóle mogłam dopuścić do takich sytuacji?!

Przecież to niemożliwe!

A jednak możliwe! Mówię Wam to – JA, (nie)zwykła, w pełni świadoma i kochająca matka. Matka która za własnym dzieckiem skoczyłaby w ogień!

Stety niestety, ale dzięki tym zdarzeniom wiem, że z dziećmi nie można wszystkiego przewidzieć, a wypadki się zdarzają, nawet najlepszym rodzicom, najmądrzejszym ludziom, nie ma znaczenia.

Wystarczy moment, chwila nieuwagi…

Ale czy Wy, jesteście w stanie to zrozumieć? Wy – anonimowi komentatorzy, wszechwiedzący, idealni, święci,..?! Ci, którzy bez mrugnięcia okiem oskarżają o najgorsze!

Jakim prawem?!

Wy, którzy zapewne nigdy w życiu, na Wasze szczęście, nie mieliście JESZCZE okazji przeżyć czegoś podobnego?! Wy, którzy być może nawet nie posiadacie dzieci i najzwyczajniej w świecie nie macie pojęcia O CZYM prawicie?!

Gwoli ścisłości, nie bronię rodziców, którzy z premedytacją wyrządzają krzywdę swym dzieciom, bo im przeszkadzają…  np. w libacji. Mówię o tych, którym zdarzył się WYPADEK, najstraszniejszy, ale po prostu – wypadek.

Oceniać jest łatwo, (próbować) zrozumieć znacznie trudniej. Smutne to.

„Co roku w Polsce w różnego rodzaju wypadkach ginie tysiąc dzieci, a ponad 300 tysięcy doznaje urazów. Z ubiegłorocznego raportu UNICEF „Dzieci w Polsce” wynika, że najczęściej do nieszczęśliwych zdarzeń dochodzi pod opieką rodziców, w domu. Wystarczy chwila nieuwagi.”

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

15 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Joanna
Joanna
10 lat temu

Wypadek wypadkowi nierówny. Dziecko wpada do wody i natychmiast jest reakcja rodzica a dziecko wpada do wody a rodzic zauważa po jakimś czasie, że nie ma dziecka. Otwieram drzwi na balkon, wiedząc że dziecko nie pokona samo barierki i wtedy mogę na chwilę wyjść z pokoju a zostawiam dziecko samo na dłużej i potem nie wiem jak ono mogło wypaść. Jest wiele wypadków, które naprawdę było trudno przewidzieć a jeszcze więcej wynikających ze skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności dorosłych. Generalnie nie komentuję w sieci tragedii, po co kopać leżącego. Nawet jak była wina rodzica to poniósł straszną karę za to. A… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
10 lat temu
Reply to  Joanna

Joanno, ale ja przecież niczego nie zakładam („…że wszystkie wypadki dzieci to wypadki, którym się nie dało zapobiec.”), skąd taki wniosek? Poza tym, nikogo nie usprawiedliwiam, co z resztą zaznaczyłam. Chodzi mi raczej o to by OTWORZYĆ LUDZIOM OCZY – jednym na to, że trzeba bardziej na dzieci uważać i, jak sama napisałaś, starać się zapobiegać zagrożeniom. A innym na to, że wypadki czasem, mimo największym chęciom i próbom zapobiegania, się zdarzają. Bo choć to przykre i głupie – takie jest życie. I jak się komuś zdarzy już taki tragiczny w skutkach wypadek to nie wolno nam oceniać, krytykować i… Czytaj więcej »

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
10 lat temu
Reply to  Joanna

A ja trochę nie rozumiem Twojego komentarza, odnoszę wrażenie, że jest on tym, czego się wypierasz. Po prostu osobiście nie widzę związku, bo według mnie tekst traktuje o wręcz przeciwnych sytuacjach.

Maria Ciahotna
Maria Ciahotna
10 lat temu

Wiele, bardzo wiele w tym artykule jest prawdy – właśnie o to chodzi, że nawet przy największych staraniach i uwadze po prostu może się coś zdarzyć – sama tłumaczę dzieciom (mamy trójkę) przy każdej okazji, co może się wszystko stać, staram się ich pilnować (czasami wydaje mi się że nawet przesadzam z opieką),a jednak całkiem nie dawno synek (prawie 2,5 latka) zjechał z chodniku na drogę. A gdzie ja byłam? 5 kroków za nim, trzymając za rączkę siostrę i pchając drugą ręką wózek. Od razu rzuciłam się za nim (chodnik w miarę równy, więc wózeczek nigdzie nie odjechał) i porwałąm… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
10 lat temu
Reply to  Maria Ciahotna

Mój syn (3l.) też niedawno PRAWIE wyjechał na drogę bo się rozpędził na rowerze i po pierwsze nie zwrócił uwagi gdzie jedzie, a po drugie nie umiał (tak od razu) zahamować – a wołałam za nim żeby wcisnął hamulec i biegłam co sił w nogach by go zatrzymać! Co do innych wypadków o których pojawiają się informacje w prasie czy telewizji, tak to właśnie zazwyczaj jest, że media nie podają konkretów i całej prawdy. Tak sprzedają temat, by wzbudzić sensację i oburzyć ludzi, a co za tym idzie sprawiają że artykuł zaczyna żyć własnym życiem! Ludzie nie wiedzą co się… Czytaj więcej »

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
10 lat temu
Reply to  Maria Ciahotna

W pełni się z Tobą zgadzam! Nie zostawiam dzieci nawet gdy śpią jak susły, żeby wyrzucić śmieci do zsypu -15 m od drzwi mieszkania. I prawdę mówiąc za każdym razem na spacerze drżę – bo gdy jestem z wózkiem, a starsza (4l) jedzie na rowerze, w końcu trzeba przejść przez jezdnię. Ręce mam tylko dwie, więc wypracowałyśmy system, że jedną ręką trzymam wózek, drugą rowerek, a Klara chwyta zamiast mojej ręki rower i przechodzimy. I chociaż jest mega układna jeżeli chodzi o bezpieczeństwo na ulicy itp. wręcz boi się, nie wejdzie bez trzymania za rękę, to nigdy nie wiem kiedy… Czytaj więcej »

Marta
10 lat temu

Każdego wieczora dziękuję za kolejny bezpiecznie przeżyty dzień. Wiem, że nie sposób mieć oczy dookoła głowy 24h na dobę, że nie da się ciągle o tym myśleć i bać, że spokój usypia czujność, że czasem to mgnienie oka…

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
10 lat temu

Dziś miałam przykład, że nawet będąc obok, można otrzeć się o nieszczęście- starszy 4latek odkręcił z własnej butelki dużą nakrętkę i dał ją małemu(9 mcy) Nie widziałam tego, mimo że chłopaki siedzieli za moimi plecami (obierałam ziemniaki na obiad), po chwili usłyszałam odgłos charczenia, a mały miał korek głęboko wetknięty w buzi. Krok ode mnie, i nie wiem jakim sposobem aż tak głęboko on się tam znalazł. Dobrze że człowiek potrafi w oka mgnieniu działać bo inaczej mogłaby zdarzyć się tragedia.

Fizinka
Fizinka
10 lat temu

I teraz wyobraź sobie, że idziesz do toalety – przecież nie jesteś cyborgiem i te ludzkie potrzeby jak choćby oddawanie moczu, też masz! Dziecko wkłada do buzi korek, ty z racji tego, że jesteś w ubikacji, nie reagujesz natychmiast. Kiedy wychodzisz jest już za późno….
Następnego dnia media piszą – dziecko będąc pod opieką swojej matki, udusiło się korkiem z butelki!
Nikt nie dodaje szczegółów JAK do tego doszło, za to inni – komentatorzy, zdążą już dorobić własną historię temu zdarzeniu, a tobie opinię złej matki ;/

A tak poważniej – współczuję przeżycia! Dobrze, że byłaś blisko!

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
10 lat temu
Reply to  Fizinka

Hmmmm…. jeśli już wybieram się do toalety, to tylko przy jej otwartych drzwiach :/ nie wierzę moim dzieciom i chyba jeszcze długo tak będzie.

Agnieszka Prajsnar
Agnieszka Prajsnar
10 lat temu

Idealnie powiedziane.
My właśnie mamy małego alpinistę – Staś 15 miesięcy. Co chwilę znajduje go na stoliku w pokoju swoich sióstr. Wchodzi tam w ułamku sekundy.

BAFOMET
10 lat temu

Zawsze trzeba uważać, tak niewiele brakuje do tragedii 🙁 Ale pozytywny aspekty tych historii jest taki, że udało się w porę zareagować i nic się nie stało 🙂 Oby jak nejmniej takich przygód w przyszłości.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close