Zwierzaki z krańców świata


Rozmowa z Martyną Wojciechowską, podróżniczką, dziennikarką i prezenterką telewizyjną. Autorką licznych książek podróżniczych oraz publikacji dla najmłodszych: „Dzieciaki świata” i „Zwierzaki świata”. Bohaterowie tej ostatniej pojawiają się w kolekcji papierniczej pod marką „Martyna Kids”.

1.      Skąd pomysł współpracy z Empikiem przy kolekcji papierniczej adresowanej do dzieci?

Pomysł chodził mi po głowie już od dawna, potrzebowałam tylko „poważniej” wejść w świat dzieci, żeby go poznać, zrozumieć i nauczyć się odpowiadać na ich potrzeby. Jestem mamą 5-latki, a to jest już taki wiek, kiedy dziecko mówi z pełnym przekonaniem, co i dlaczego lubi. Widzę, co jej się podoba i jak kształtuje się jej gust. Marysia uwielbia rysować, stąd na przykład wiedziałam, że kredki są w kolekcji dla dzieci obowiązkowe 🙂 Córka stanowi dla mnie punkt odniesienia, ale widzę też, że dzieci w określonym wieku lubią spędzać czas bardzo podobnie i kolekcjonują podobne rzeczy. „Kropkę nad i” w sprawie kolekcji postawiłam w swojej głowie, kiedy napisałam książki dla dzieci „Zwierzaki świata” i „Dzieciaki świata”, których konsultantką była też zresztą moja Marysia. Wtedy czułam się już całkowicie gotowa, żeby wkroczyć w świat najmłodszych.

2.      Odwiedziła Pani wiele zakątków świata, spotykając na swojej drodze nie tylko ciekawych, inspirujących ludzi, ale również niesamowite zwierzęta. Bohaterami kolekcji „Martyna Kids” są słoń, hipopotam i orangutan. To zaledwie kilka z wielu postaci książki „Zwierzaki świata”. Dlaczego wybór padł akurat na nie?

Poznałam tyle niesamowitych zwierzaków, że mogłabym spokojnie napisać jeszcze kilka serii 🙂 Ale trzeba było wybrać. Wydaje mi się, że akurat słonik, hipcio i orang, jak je pieszczotliwie nazywam, są ukochanymi bohaterami i absolutnymi słodziakami! Zależy mi też bardzo, aby uświadamiać dzieci w związku z problemami, z jakimi się te zwierzaki borykają, od wycinki lasów amazońskich po kłusownictwo. Chcę trochę sprowokować rodziców do rozmów na te tematy. Wierzę, że jeśli dzieci będą spędzać z rzeczami z kolekcji wiele godzin w ciągu dnia, w szkole, przedszkolu czy w domu – czytając na przykład na odwrocie zeszytów ciekawostki o tych zwierzakach – pytania zaczną się w końcu pojawiać. I dobrze, bo przyszłość Ziemi zależy od nich.

3.      Podczas wielu podróży na pewno spotkała Panią cała masa przygód ze zwierzętami. Czy któraś z nich szczególnie utkwiła Pani w pamięci?

Przygód rzeczywiście było wiele, ale najważniejszym wydarzeniem, trochę także przygodą emocjonalną, było zaadoptowanie przeze mnie małego orangutana na Borneo, któremu dałam na imię Happy. To właśnie on jest jednym z bohaterów kolekcji papierniczej i między innymi jego losy opisałam w książce „Zwierzaki świata”.

4.      Jak najskuteczniej edukować najmłodszych na temat środowiska naturalnego oraz innych kultur? Jak właściwie pokazywać dzieciom zależności między światem ludzi i zwierząt? Los tych ostatnich leży przecież w naszych rękach.

Przekazanie tej wiedzy dzieciom było moją silną motywacją przy pisaniu książki, na podstawie której powstała kolekcja dla Empiku. To od nas dorosłych zależy stopień wrażliwości dzieci na świat, to czym się interesują, jak głęboko sięga ich wiedza. Proszę mi wierzyć, że gdy opowiada się dziecku o tych wszystkich ważnych rzeczach, to naprawdę wzbudza to ich ciekawość. Dzieci chcą poznawać świat, chcą wiedzieć, jak żyją ich rówieśnicy na krańcach świata i dlaczego jakiś gatunek zwierząt jest pod ochroną, co to znaczy i jak do tego doszło. One chłoną tę wiedzę błyskawicznie i dzięki temu, że ją posiadają, mają podstawy, żeby zrobić w życiu coś niesamowitego. Myślę, że za mało rozmawiamy z dziećmi o rzeczach ważnych i za rzadko pokazujemy im, jak wygląda świat – niekoniecznie na żywo. Są zdjęcia, książki, magazyny, Internet… – dziś poszerzanie horyzontów jest o wiele łatwiejsze niż kiedyś.

5.      Kolekcja Martyna Kids jest adresowana do dzieci. Dzieci marzą o podróżach od najmłodszych lat. W jakim wieku mała Martyna zaczęła marzyć i planować swoje pierwsze podróże? Czy już udało się Pani te wszystkie marzenia zrealizować?

Choć trudno w to uwierzyć, mam jeszcze mnóstwo marzeń! Zresztą odwiedziłam do tej pory ok. 130 krajów, więc nadal wiele przede mną… Podróżowałam trochę z tatą samochodem po Europie Wschodniej, kiedy byłam mała, to były moje pierwsze „dalekie” podróże. A potem się po prostu rozkręciłam 🙂

 Zwierzaki świata

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mało? To może sprawdź kolejny tekst :)

Pierwszy dzwonek


Bóle głowy i problemy z koncentracją. To pierwszy dzwonek, który może świadczyć o tym, że z kręgosłupem dzieje się coś niedobrego. Objawom tym warto dokładnie przyjrzeć się zwłaszcza teraz, kiedy dzieci wracają do szkoły, a aktywność na świeżym powietrzu zamienią na czas przy biurku.

Sprawa jest o tyle pilna, że w Polsce blisko 80 % uczniów cierpi na wady postawy: płaskostopie, skrzywienia kręgosłupa, czy tzw. koślawe kolana. Ministerstwo Zdrowia wydało dokument dotyczący profilaktyki wad postawy u dzieci i młodzieży. Autorzy podkreślają, że największe zagrożenia występują podczas skoków wzrostowych, do których dochodzi między 6 a 7 oraz 12 a 16 rokiem życia. Rozwój układu mięśniowego nie nadąża wówczas za szybkim wzrostem kości, stąd problemy. Dlatego tak ważna jest profilaktyka.

Uwaga na tornister

Jak wynika z zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego, maksymalny ciężar tornistra nie powinien przekraczać 10 – 15 % wagi dziecka. Tym samym ważący dwadzieścia parę kilogramów pierwszoklasista, nie powinien na plecach nosić więcej niż około 3 kilogramów.  Zmorą dla kręgosłupa są plecaki bez usztywnionej tylnej ścianki, mające zbyt wąskie szelki. Sytuację poprawia natomiast dodatkowe zapięcie z przodu klatki piersiowej. Ważne, by dziecko miało świadomość, że tornister zawsze ma nosić na obu ramionach. Dlaczego jest to tak istotne? Ponieważ nadmierny, a w dodatku źle rozłożony ciężar, prędzej czy później, spowoduje bóle pleców.  Jednocześnie ma wpływ na zmniejszenie pojemności płuc oraz sprzyja kształtowaniu nieprawidłowej sylwetki.

Pokój na miarę ucznia

Urządzając pokój ucznia szczególnie dokładnie warto przyjrzeć się biurku, krzesłu i oświetleniu. Wysokość biurka koniecznie trzeba dostosować do wzrostu – między ramieniem i przedramieniem, dziecko powinno mieć zachowany kąt prosty. Kupowanie mebla „na zapas” nikomu nie wyjdzie na zdrowie. Optymalnym rozwiązaniem może okazać się blat wyposażony w nogi z regulacją wysokości. Przydaje się ona także w przypadku krzesła. Dzięki temu meble mogą rosnąć razem z dzieckiem. Przy miejscu do nauki potrzebne jest oświetlenie punktowe, które powinno świecić ze strony przeciwnej do ręki, którą dziecko pisze.  Znacząca jest także odległość. Źródło światła padające na blat biurka nie powinno być od niego oddalone o mniej niż 35 cm i więcej niż 50 cm. Po zmroku, w pokoju należy zapalić także inne źródło światła, które rozjaśni przestrzeń wokół.

dziecko_Janpol

On też musi odpoczywać

Kręgosłup ucznia pracuje niezwykle intensywnie, dlatego podczas snu trzeba zadbać o jego właściwą regenerację. Kiedy pokój malucha chcemy zamienić na pokój ucznia, warto pomyśleć o wymianie łóżka na większe i zakupie właściwego materaca. – Dobrym wyborem jest materac wykonany z lateksu, który oprócz tego, że doskonale przepuszcza powietrze, zapobiegając rozwojowi roztoczy i grzybów, doskonale dopasowuje się do kształtu ciała, zapewniając  plecom optymalne podparcie. Ma to ogromne znaczenie zwłaszcza kiedy dziecko intensywnie rośnie –  mówi Tomasz Goc z Fabryki Materacy Janpol. Z praktycznego punktu widzenia dobrze, by materac posiadał pokrowiec, który łatwo można ściągnąć i wyprać w pralce. Warto zastanowić się nad wyborem materaca rehabilitacyjnego – np. Demeter, który wspomagając zdrowy sen, przygotowuje młody kręgosłup do nowych wyzwań. Jeśli nasze dziecko uwielbia czytać i łóżko wykorzystuje także do tego celu, warto dodatkowo rozważyć zakup regulowanego stelaża. Podczas lektury, pomoże on przyjąć wygodną, ale co najważniejsze, także zdrową pozycję.

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

To co? Jeszcze jeden artykuł?

Mądrzy rodzice, mądre dzieciaki


garść rad niepokornego belfra

Dziecko to nie choroba. Nie ma na nie lekarstwa. Żadne rady, poradniki i filmy nie zawierają na nie recepty. To czemu ma służyć moja książka? Chciałam uświadomić rodzicom, że każde dziecko jest zjawiskiem. Jest zjawiskiem pięknym, niepowtarzalnym, gwałtownym, zmiennym – i przemijającym na zawsze. Nasz czas obserwacji i oddziaływania jest niezwykle krótki. Składają się na niego chwile, zmieniające się sytuacje i krótkotrwałe zdarzenia.

Nie będę Ci mówić, jak masz wychowywać swoje dziecko. Myślę, że wiesz to najlepiej. Pragnę jedynie pozbawić Cię wątpliwości i lęków, które towarzyszą rodzicom nierzadko przez długie lata. Chcę, byś miał pewność, że nikt nie może Cię zastąpić, a Twoja praca ma bezcenną wartość.

Z wykształcenia jestem magistrem inżynierem zootechnikiem, nauczycielem dyplomowanym chemii i biologii. Skończyłam studia podyplomowe na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu (chemia), aktualnie kończę studia podyplomowe z dziedziny dysleksji i terapii pedagogicznej. Nauczyciel to mój drugi zawód, wykonywany z zamiłowaniem i z pełną świadomością, iż daleko mi do ideału nauczyciela. Wiem, że nauczyciela można wykształcić, jednak intuicja, wrażliwość i talent to dar Boży, który nie staje się udziałem większości. Jestem niestety wrogiem polskiego publicznego systemu edukacji w obecnym kształcie. Szkoła to w mojej ocenie zło konieczne, jak ospa, którą trzeba przechorować. Przykro mi, ale mam uraz. Byłam świadkiem wielu osądów i wyroków, które przesądzały o losach dzieci. Ich autorami byli mali, nieświadomi konsekwencji swoich decyzji ludzie. Mimo moich protestów zawsze mieli przeważający głos.  Nie pasuję do polskiego modelu nauczyciela, przynajmniej mam nadzieją, że tak właśnie jest. Ciągle wierzę w intuicję podpowiadającą kobietom, również tym niewykształconym, jak wychować swoje dzieci na wartościowych, szczęśliwych ludzi. Myślę, że wiedzą to lepiej niż niejeden utytułowany profesor pedagogiki.

Jolanta Kucharczyk

Mądrzy rodzice,mądre dzieciaki

ISBN: 978-83-61463-07-8
EAN: 9788361463078
Format: 125 x 195 mm
Oprawa: miękka
Ilość stron: 152
Cena: 24,99 PLN
Kategoria: poradnik

 

Jesteśmy patronem medialnym tej książki – Przeczytaj naszą recenzję tutaj

 

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Sprawdź nasz kolejny artykuł

Jak dobrze mieć sąsiada…? – odcinek szpitalny


Zostałam ponad tydzień temu zesłana przez mojego ginekologa na przymusowy „wypoczynek” w szpitalu. Ani o to nie prosiłam, ani o tym nie marzyłam, ale stało się, ciąża zagrożona przedwczesnym porodem, więc chciałam nie chciałam, spakowałam się i zgłosiłam na oddział ginekologii i patologii ciąży. Nawet przez myśl mi nie przeszło, z kim będę miała przyjemność dzielić salę szpitalną, zresztą byłam pewna, że po weekendzie wrócę do domu. Niestety rozczarowałam się niemile informacją, że spędzę tu najpewniej 3-4 tygodnie.

Zakwaterowano mnie w dwuosobowej sali, gdzie rozgościła się już pacjentka. Okazało się że Ania – dziewczyna w moim wieku, była wyjątkowo sympatyczną i miłą kompanką, z którą czas szybko uciekał. Zgrzeszyłabym narzekając na Jej towarzystwo – nagadałyśmy się za wszystkie czasy, pośmiałyśmy, jakbyśmy się znały od dawna. Anię wypisano do domu po 4 dniach, wymieniłyśmy się numerami telefonów z postanowieniem, że jeśli będziemy „gdzieś w pobliżu” umówimy się na spotkanie przy kawie. Niestety do tej pory Ania była jedyną tak miłą towarzyszką niedoli.

Przeniesiono mnie do innej sali już zajętej przez młodą dziewczynę, która na dniach spodziewała się narodzin dziecka. Nie zawiodła mnie intuicja, która cichaczem podpowiadała, że nie ma szans na powtórkę z dni poprzednich. Nie mam nic przeciwko nieletnim matkom, ale jej zachowanie chwilami było żenujące. Uogólniając – stek bzdur młodzieżowych, czyli dziwny momentami tok myślenia, mogłam wałkować do oporu, bo nieletnia wraz z koleżankami ze szczegółami opisywały swoje problemy, których ja nie chciałam a jednak musiałam słuchać.

Zmęczyło mnie to okrutnie, ale głupio było mi cokolwiek powiedzieć. Bo niby co? Żeby trochę dyskretniej rozmawiały? Albo nie wpadały całą watahą do naszej sali? Bez sensu skoro sala wspólna więc nikt podobnych wizyt zabronić nie może. W tym czasie bardzo dużo spałam, bo inaczej trudno było mi się odciąć od tego towarzystwa, a niestety  wstawać z łóżka nie mogę.

Kolejna sprawa to przejście w łazience, która przeznaczona jest dla dwóch sal. Dziewczyny bez pardonu wpadały do sali przez łazienkę, i nieistotne czy był to środek dnia czy może 22. Bez „dzień dobry”, bez pukania, po prostu wychylały głowę i padało sakramentalne „idziesz (na fajkę – jak się okazało później – ciężarne!!!!)?” Ale ok, dało się przeżyć.

Inną bajką było walenie w ścianę z pięści po trzykroć, co jak się domyśliłam miało oznaczać „jesteś?” Chwilę później ściana odpukiwała z drugiej strony. Takie tam nowoczesne metody komunikacji. Przynajmniej na smsach oszczędziły. Nie licząc wulgarnego języka koleżanek, to chyba wszystko co przez kolejne dni wyprowadzało mnie z równowagi. I szczerze mówiąc odczułam ulgę, że zabrali dziewczynę na wywołanie, bo i schadzki sąsiedzkie się skończyły.

W ostatnich dniach miałam też dwie bardziej ucywilizowane towarzyszki, bo czymże były ich wiecznie brzęczące telefony namiętnie przerywające mój sen, do poprzedniego hałasu i zamieszania? Niczym specjalnym. Włosów z głowy nie rwałam, ale gdy obie Panie zabrano do porodu, a ja zostałam na sali sama, zwyczajnie się ucieszyłam. I dopiero teraz mam czas coś napisać, coś poczytać, o czymś pomyśleć, bez nieustającego brzęczenia z boku.

Może trochę marudzę, bo mam świadomość że szpital to nie hotel i nie powinnam oczekiwać Bóg wie czego, ale elementarne podstawy kultury należy zachować. To przecież niewiele kosztuje, a trzeba wziąć pod uwagę, że nie każda pacjentka ma ochotę czynnie uczestniczyć w wytworzonym tu „życiu towarzyskim”, czasem z braku sił, a czasem z powodu usposobienia i charakteru. Obecnie weekend spędzam „samotnie” i odpoczywam, ładując akumulator, a w perspektywie kolejnych tygodni wcale nie jest mi już obojętne, kogo przywieje mi los do szpitalnego towarzystwa.

 

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Żaklina Kańczucka

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marta Nowak
Marta Nowak
10 lat temu

ja nie mogłam porozmawiać ze swoją sąsiadką z sali gdyż nie mówiła po polsku nie miała też zbyt dużej ilości gości więc początkowo się nudziłam ale długo to nie trwało bo za to noce miałam ciekawe – okropnie chrapała! więc kolejne dni minęły mi na odsypianiu nocek :/

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
10 lat temu
Reply to  Marta Nowak

Mi trafiła się do kompletu Pani która mówiła w większości po niemiecku, a u nas spędzała wakacje. Akurat jej towarzystwo wyszło mi na dobre, bo podciągnęłam własne umiejętności w niemieckim 🙂

joanna
joanna
9 lat temu

miałam przyjemność być również na patologi ciąży – z tym że ja byłam na sali 4 -osobowej ( 2 razy ok 30 tyg ciąży i dzień przed porodem) i nawet dość pozytywnie wspominam – pierwszy raz dużo spałam bo generalnie bardzo źle się czułam- jednak towarzystwo miałam b. fajne – choć ostatniego dnia polożono do nas dziewczynę u ktorej wywoływano poród i biedna okropnie cierpiała – i jeszcze wszystkie borykałyśmy się z poważną komplikacją jednej z dziewczyn – wszyscy chcieli aby było jak najlepiej dla niej i maluszeczka w brzuszku jednak nic na to nie wskazywało – ten 1 pobyt… Czytaj więcej »

Agnieszka Detyna
Agnieszka Detyna
9 lat temu

Współczuję pobytu w szpitali… Wiem jakie to dołujące potrafi być. W pierwsze ciąży przeleżałam 3 tygodnie na patologii ciąży zanim Milcia pojawiła się na świecie. Na sąsiadki z sali raczej nie narzekałam – najbardziej dokuczało mi ciągłe przenoszenie między salami w zależności od tego ile pacjentek było na oddziale 😐 Trzymam kciuki za miłe towarzystwo i cierpliwe wytrwanie do bezpiecznego terminu porodu 🙂

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
9 lat temu

Fakt, przeprowadzki z sali do sali są lekko wkurzające, a czasem i co dwa dni zmiana 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close