Macie tak czasem, że przy pozornie błahych czynnościach zaczynacie myśleć o zbawianiu świata? Mnie to dopadło przy myciu zlewu i blatu. Niby nic, ot, takie rutynowe zajęcie, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że powinnam sama sobie dać po łapach.
Za co? Ano za lanie wody. Tym razem nie w przenośni, dosłownie. Z wygody, z lenistwa, z głupoty? Łatwiej raz odkręcić kran i sprzątać, niż co chwila manewrować kurkami. Ile tej wody tak naprawdę potrzebowałam? Nie wiem, może litr. A ile poleciało? Nie sprzątałam dłużej jak trzy minuty. Mam wrażenie, że tyle zajmuje mi napełnienie dziesięciolitrowego wiadra. Wniosek? Bezmyślnie zmarnotrawiłam aż dziewięć litrów wody! Na jednym tylko myciu zlewu i blatu. A jakby tak przeanalizować cały dzień?
Nie zamierzam się tu samobiczować, wam też nie pozwolę rzucać we mnie kamieniami. Z prostego powodu – nie wierzę, że nie robicie tak samo. Nie przekonacie mnie, że skrupulatnie analizujecie codzienne zużycie wody. Przecież woda to taka oczywistość, prawda? Jest i już. No jakby niekoniecznie.
Chociaż nasza błękitna planeta zawdzięcza swoją nazwę ogromnej przewadze wody na powierzchni, tylko 3% wody na ziemi, to woda słodka, z czego woda nadająca się do picia to zaledwie 1%. Co wcale nie znaczy, że ją w całości wypijemy. Przeciętny Polak zużywa średnio około stu litrów wody na dobę. Zachodnie kraje Europy wyprzedzają nas o kilkanaście – kilkadziesiąt litrów. Przeciętny Amerykanin jest bardziej rozrzutny (rozlewny?) – zużywa ponad 300 litrów wody na dobę. Tymczasem przeciętny Afrykańczyk ma do swojej dyspozycji zaledwie 47 litrów na dobę. Przeciętny. Co w wolnym tłumaczeniu znaczy bogaty. Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, Afrykanie cierpią z powodu braku wody. Nie mogę sobie przypomnieć gdzie, ale widziałam taki obrazek (slajd?) – małe afrykańskie dziecko pije wodę z kałuży. Jak pies. Dosłownie. Wodę słodką, owszem. Nieprzegotowaną, pełną bakterii, o jakie w Afryce nietrudno. My na kałuże patrzymy z odrazą, czekamy, aż wyschną. Dla nich, tam w Afryce, to często dar z nieba.
Wbrew pozorom wcale nie lepiej jest w Chinach. Chińczycy to jedna piąta populacji na ziemi, a przypada na nich zaledwie 7% światowej wody słodkiej. Którą pożera przemysł… Co prawda Chiny są same sobie winne, ekspansja przemysłu połączona z krótkowzrocznością po prostu musiała doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Uczmy się na ich błędach, nie popełniajmy własnych!
Dlaczego o tym piszę? Bo to nie jest tak, że to nie nasza sprawa. Zasoby wody słodkiej kurczą się w zastraszającym tempie. I my też mamy na to wpływ. Wiecie, że aby wyprodukować kilogram wołowiny, trzeba zużyć aż 15 000 litrów wody??? Mam silne wrażenie, że to mało ekonomiczne. Dla porównania – wyprodukowanie jednego kilograma pszenicy wymaga zużycia „tylko” 1250 litrów wody. No ale oki, nie samym chlebem żyje człowiek, nie będę was siłą przekonywać do przejścia na wegetarianizm. Dam wam inny przykład. Do produkcji opakowań papierowych i plastikowych zużywa się prawie 650 000 000 000 metrów sześciennych wody w ciągu roku. Tak, dobrze kojarzycie, to są miliardy. A jeden metr sześcienny to tysiąc litrów wody, więc to zużycie idzie w setki bilionów. Czy naprawdę świat potrzebuje tyle opakowań???
Poziom wód gruntowych obniża się równomiernie na całym świecie. Za chiński cud gospodarczy nam też przyjdzie zapłacić suchymi kranami. Może nie dziś-jutro, ale za powiedzmy pięćdziesiąt lat. Jak nie my, to nasze wnuki.
Nie zamierzam was namawiać do niemycia się, niesprzątania i niepodlewania ogródków. Nie o to w końcu chodzi, żeby w ogóle nie korzystać, ale żeby korzystać racjonalnie. Zmywanie pod bieżącą wodą może i jest wygodne, ale – jeśli nie macie zmywarki – sporo oszczędzicie, zmywając w zlewie. Można też płukać w zlewie albo w misce, ponoć tak robią oszczędne Szwedki 😉 Jednak wiem, że dla niektórych może to być nie do przyjęcia, więc nie będę się upierać. Leżenie w wannie może i jest przyjemne, ale ani to zdrowe, ani tanie. Zamiana choćby co drugiej kąpieli na prysznic pozwoli oszczędzić wody na tyle, że będzie to widoczne na rachunkach. Do podlewania ogródka świetnie nadaje się deszczówka. Można ją zbierać do beczek lub wkopanych zbiorników. Przykłady dałoby się mnożyć w nieskończoność.
Na temat wody mówi się dziwnie mało, biorąc pod uwagę, jak szybko kurczą się światowe zasoby wody słodkiej. Minie jeszcze trochę czasu, zanim nawyk oszczędzania wody będzie tak samo oczywisty, jak nawyk sortowania śmieci. My będziemy musieli się tego nauczyć jako czegoś nowego. Nasze dzieci możemy edukować od kołyski. Warto. W końcu to oni będą korzystać z wody dłużej niż my i to dla nich może jej zabraknąć.
A jeśli jeszcze nie czujecie się przekonani, to obejrzyjcie filmik. Są miejsca na ziemi, gdzie woda to prawdziwy skarb i chodzi się po nią kilometrami. Niewiarygodne, ale prawdziwe. I bardzo, bardzo smutne.
Serdecznie zapraszamy, także do udziału w naszym konkursie forograficznym: facebook.com/events/1961824164099189