Ząb mnie rozbolał. Nagle i złośliwie. I wrednie. Przecież dostał lekarstwo i miałam się zgłosić za tydzień! A tu już wczoraj wieczorem wiedziałam, że jest źle, gorzej – jest bardzo źle. Leki przeciwbólowe nie chciały współpracować. Noc przespałam z lodem na twarzy – cztery kostki lodu zawinięte w chusteczkę do nosa przynosiły ulgę na mniej więcej dwie godziny. Po tym czasie lód się topił i budził mnie koszmarny ból. Szłam do lodówki po nowy okład i tak kilka razy w nocy.
No dobrze, noc się skończyła, coś by trzeba zrobić.
Udałam się do mojej przychodni. Bardzo miła recepcjonistka poinformowała mnie, że stomatolodzy będą dopiero po południu i na pewno któryś mnie przyjmie, przecież jestem z bólem. Po południu? Jak ja już po ścianach chodzę? Niby mogłam jeszcze kilka godzin pocierpieć, jakoś bym dała radę, ale w czym innym problem. Akurat mojemu mężowi wypadł dzień obowiązkowej wizyty w urzędzie skarbowym, nie ma zmiłuj, skarbówka spóźnień w składaniu deklaracji nie lubi. Nie wiem czemu, dziwna jakaś, no ale nie lubi, zaraz kary przywala. Gdzieś w głowie zahuczała mi świadomość, że po południu absolutnie nie mam z kim zostawić dziecka, nie mam i koniec. Sympatyczna pani Monika z rejestracji zaproponowała, że skseruje mi kartę i mogę spróbować w innej przychodni. Uczepiłam się tego pomysłu jak tonący brzytwy. O święta naiwności! W dwóch kolejnych przychodniach również usłyszałam, że lekarze będą po południu. Co oni się nagle wszyscy tacy drugozmianowi zrobili?! Zawsze musiałam zrywać się rano (przynajmniej z mojego punktu widzenia) marudziłam, że mogliby trochę później pracować i nagle co? Postanowili się do mnie dostosować? Wszyscy???
Wróciłam do domu i naradziłam z mężem. Nie bardzo było o czym dyskutować, decyzja mogła być tylko jedna, po południu zabieram Duśkę ze sobą. Jakoś to będzie…
Chwila na dygresję. Drogie przyszłe mamy, jeśli macie w swoim życiu jakiekolwiek niezałatwione sprawy czy to zdrowotne czy inne, załatwcie je teraz, nigdy nie zakładajcie, że “jakoś” to będzie. Tak naprawdę bardzo trudno to “jakoś” poukładać, jeżeli nie ma się kogoś pewnego do pomocy. Ja nie mam. Od początku wiedziałam, że będziemy zdani tylko na siebie i w sumie mnie to nie przerażało. Na co dzień jest w porządku, ale w sytuacjach ekstremalnych „jakoś to będzie” nabiera zupełnie innego wydźwięku. Planujecie wizytę u lekarza, w urzędzie, remont, przeprowadzkę, czy cokolwiek innego większego kalibru zróbcie to teraz, póki nie macie dzieci, żeby potem nie musiało być “jakoś”. I nigdy przenigdy nie zakładajcie, że Wasze dziecko będzie jak te słodziaki na reklamach pampersów, bo różnie w życiu bywa. Zdecydowanie lepiej wszelkie rewolucje życiowe przeprowadzić przed przylotem bociana.
Zapakowałam do torby pięć książeczek, Duśka wzięła w rękę ulubionego (akurat tego dnia ulubionego, bo to się zmienia jak w kalejdoskopie) pluszaka, no i w drogę. Zazwyczaj to mama zabiera chore dziecko do lekarza, ale u mnie zawsze coś musi być inaczej niż standardowo. To Duśka zabiera mnie.
Nasza przychodnia jest nieduża, nie ma obszernej poczekalni, ale jest bardzo przytulna i przyjazna. Pod gabinetami lekarskimi mały stolik dla dzieci, dwa krzesełka, kartki, kredki, klocki i karty do gry „Zagadki Smoka Obiboka”. Atrakcji wystarczyło, aby dziecko nie nudziło się czekając. Miło, że pomyśleli, przecież to nie przychodnia dla dzieci, mali pacjenci czasem się zdarzają, ale są tu rzadkimi gośćmi.
No dobrze, ale przecież nie mogłam zostawić dziecka w poczekalni i sama wejść do gabinetu. Takiego zaufania do świata to ja nie mam, o nie!
I tu okazało się, że nasza przychodnia w pełni zasługuje na nazwę „Rodzinne Centrum Zdrowia”. Mną zajęła się pani stomatolog a moją córką jej asystentka. Posadziła dziecko przy swoim biurku, dała kartkę, udostępniła wszystkie mazaki jakie tam stały i … została zagadana na śmierć 😀 O tak, moje dziecko to potrafi. Głośno komentowała wszystko co rysowała, a wiadomo, że jak dziecko komentuje, to nie sposób nie reagować 😉
A ja? Kolejny rentgen, kolejna zagadka stomatologiczna. Ale ze mną to zawsze tak, im bardziej nietypowy przypadek tym większe prawdopodobieństwo, że to mnie się przytrafi. Tak do końca to nie wiadomo, który ząb i czy w ogóle ząb powoduje, ze boli mnie pół twarzy. No może ćwiartka – Prawa strona od żuchwy do kości policzkowej. Myślę, że podobnie bym się czuła gdybym dostała pięścią w twarz.
Moje leczenie jeszcze trochę potrwa, jutro ciąg dalszy, Duśka już umówiła się z panią Żanetą na kolejne wspólne rysowanie.
I taka refleksja mi się nasunęła – wybierając przychodnię trzeba brać pod uwagę nie tylko odległość od domu, dostępność lekarzy, ale i indywidualne podejście do pacjenta w ekstremalnych sytuacjach. No i taki drobiazg jak rejestracja pacjentów. W naszej przychodni odbywa się przez telefon, dla mnie wstawanie o piątej rano po numerek jest reliktem przeszłości, inne przychodnie nadal to praktykują. Skąd brać tyle zdrowia na chorowanie???
Ja już wiem, że wybrałam dobrze. A wybrałam przychodnię położoną w moim rejonie najdalej od domu.