Na początku był chaos
W lipcu zeszłego roku, kiedy to w mojej głowie urodził się pomysł prowadzenia bloga, nie przypuszczałam, że tak się to potoczy. Miałam wizję – strona w sieci dla mam inna niż wszystkie, blog ale nie w formie pamiętnika, miejsce do wyrażania opinii czytelników. Wiedziałam, że aby mi się to udało, nie mogę być sama – potrzebowałam inne potrafiące pisać kreatywne mamy. Zadałam pytanie na forum: która mama byłaby zainteresowana podjęciem się takiego przedsięwzięcia? I… nie musiałam długo czekać – w ciągu kilku dni było nas już 10, miałyśmy plan działania i pierwsze próbne teksty.
Sprawy techniczne, czyli blogowanie od kuchni
Szukałyśmy idealnej formy komunikacji – założyłyśmy grupę zamkniętą na facebooku składającą się z 10 członkiń – tam wszystko ustalamy i omawiamy. Mamy też wspólne konto mailowe, na którym zamieszczamy nasze gotowe teksty, propozycje zdjęć do banerów, wpisy konkursowe, recenzje produktów – naszym zadaniem jest sprawdzanie i komentowanie prac koleżanek. Ze względu na to, że z każdym dniem było coraz więcej pracy nad blogiem – musiałyśmy w pewnym stopniu sformalizować swoje działania, żeby się nie pogubić w natłoku nowych spraw – stąd nasze dyżury na naszym profilu na facebooku, dzielenie się obowiązkami przy organizacji konkursów, czy kontakcie z partnerami.
Nie szata zdobi człowieka…
… ale grafika blog – owszem. Na szczęście jestem posiadaczką męża – designera komputerowego. Tworzenie naszej strony nie było łatwe – no bo jak jednym projektem zadowolić jedną kobietę, nie mówiąc już o dziesięciu 😉 Chociażby kwestia tła strony – jednej podobało się pomarańczowe, druga wolała fiolet… i dzięki temu braku zdecydowania powstał niewątpliwy atut naszej strony – każda Czytelniczka może wybrać sobie własną kolorystykę. A tak poza tym mąż–designer to prawdziwy skarb, bo pracy przy blogu dużo i każdego dnia trzeba to zaprojektować baner konkursowy, to grafikę na facebooka… – w życiu byśmy się nie wypłaciły (taka siła miłości małżeńskiej).
Ten pierwszy…
…dzień odpalenia nowiutkiego bloga – wielkie otwarcie – 74 odwiedzin! Ale się cieszyłyśmy – nie będziemy jedynymi czytelniczkami własnej twórczości! Następnego dnia o jedną osobę mniej – niedobrze… I nagle trzeci dzień i wielkie boom – 367 osób weszło na naszą stronę i średnio każdy czytelnik spędził na niej prawie 8 minut.
…komentarz – i znowu wielka radość, bo to już jest coś – wpis wzbudził jakieś emocje, którymi ktoś ma chęć się podzielić. Do dziś cieszymy się z każdego Waszego odzewu pod wpisem.
…konkurs – znalezienie sponsora nie było wcale takie łatwe. Pierwszym fundatorem, a jednocześnie twórcą nagrody była jedna z nas – Rachela, która zrobiła śliczne kolczyki techniką decoupage’u. Z tygodnia na tydzień konkursy coraz częściej gościły na naszej stronie – dziś prawie w wersji non-stop możecie znaleźć miłą rozrywkę z nagrodami. A my uwielbiamy Was rozpieszczać, to prawdziwa przyjemność móc zorganizować konkurs – taka nasza mała fabryka uśmiechów (nawet jeśli musimy zarywać noce oceniając kilkadziesiąt nadesłanych prac)
…mail od sklepu Merlin.pl – nie mogłyśmy uwierzyć, że tak wielki sklep internetowy znalazł naszą stronę i chciał nawiązać współpracę, bo szalenie podoba im się blog W Roli Mamy – tak właśnie napisał obecny sponsor naszego bloga.
Bilans roczniaka
Blogowi “W Roli Mamy” stuknął rok. Nam – autorkom przybyło doświadczenia i siwych włosów ;), a naszym dzieciom – zębów. Niegdyś domowe audytorium, dziś wypełnia trybuny. 74 osoby, które zagościły u nas pierwszego dnia – jak za sprawą magicznej różdżki zamieniły się w 27 tysięcy Czytelników.
Z okazji tych pierwszych urodzin życzymy sobie by nadal nie brakowało nam:
– czasu
– tematów i weny do pisania,
– czerpania przyjemności z tego co robimy
– wiernych i odważnych czytelników
– rozpędu w zdobywaniu nowych odbiorców
– żeby zawsze było u nas, jak w domu – aby każdy nasz gość zawsze znalazł tu ciepło i “swój kąt”
W Roli Mamy – to dla każdej z nas kolejne dziecko, nasze małe miejsce na ziemi – a dla Was?
smakowite:) Jak już wymienię piekarnik to spróbuję coś upiec:)