Topgal – marka dla dzieci i rodziców


Kupowanie szkolnego plecaka to jeden z najważniejszych elementów procesu przygotowywania się do nauki. Szczególnie ważne są takie zakupy w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Ale i starsze dzieci, przechodzące na wyższy poziom edukacji przykładają dużą wagę do wybieranego wyposażenia. Nowe podręczniki potrzebują często nowego plecaka, który wprawdzie nie bywa zmieniany w każdym roku, ale co kilka lat wymaga wymiany z powodu zużycia czy zmiany potrzeb dziecka.

Jedną z najbardziej znanych marek na rynku plecaków jest z pewnością Topgalpochodząca z Czech, ale dziś już równie popularna w Polsce. Plecaki tej marki zaliczane są do najlepszych pod każdym względem. Projektanci uwzględniają zarówno to, co podoba się młodym klientom, jak i potrzeby narzucane odgórnie, przez przepisy zdrowotne oraz wymagania rodziców. Każda z tych grup stawia inne oczekiwania w stosunku do produktów, a Topgal realizuje je w pełni łącząc zarówno oczekiwania dzieci, rodziców jak i instytucji kontrolujących.

  • Dzieciom firma oferuje najnowocześniejszy design z uwzględnieniem znanych postaci bohaterów komiksowych, książkowych i z kreskówek, kolorystykę oraz wzornictwo preferowane przez przyszłych użytkowników, a także praktyczną organizację wnętrza, dzięki której w plecaku nigdy nie będzie bałaganu i w porę odnajdzie się każdy drobiazg.
  • Rodzice od marki Topgal otrzymują wysoką trwałość wyrobów, która pozwala na dłuższy czas użytkowania i mniejsze wydatki na wyposażenie, bezpieczeństwo dziecka dzięki montowanym elementom odblaskowym, a także praktyczna konstrukcję umożliwiającą demontaż usztywnienia i znacznie łatwiejsze pranie.
  • Rodzicom i instytucjom kontrolującym firma gwarantuje spełnienie wszelkich norm warunkujących zdrowie dziecka, a zwłaszcza odpowiednie obciążenie kręgosłupa, dzięki czemu młody użytkownik nie jest narażony na defekty i skrzywienia.

Dzięki połączeniu wielu cech i zaspokojeniu potrzeb wszystkich zainteresowanych osób,Topgal stanowi jedną z najlepszych na rynku marek. Swoim asortymentem obejmuje ona zarówno plecaki szkolne, jak i turystyczne, a także spory wybór praktycznych i estetycznych akcesoriów szkolnych przydatnych uczniom – nie tylko tym najmłodszym.

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mało? To może sprawdź kolejny tekst :)

Kuchnia bardziej ekologiczna


Aby nasza kuchnia i sposób przyrządzania potraw były bardziej przyjazne środowisku nie trzeba wcale wielkich rewolucji. Zainstalowanie perlatora czy zwykła wymiana uszczelki to oszczędność nawet kilkudziesięciu litrów wody dziennie. Z kolei zastąpienie tradycyjnych żarówek LEDowymi pozwala zmniejszyć zużycie energii o 85%.

Wybierając ekologiczne rozwiązania, przyczyniamy się zatem nie tylko do ochrony środowiska, w którym żyjemy, ale możemy też realnie wpłynąć na grubość naszego portfela.

Czysta woda jest bezcenna

Jako mieszkańcy jednego z krajów rozwiniętych dostęp do czystej wody pitnej uważamy za coś zupełnie naturalnego. Jednak eksperci alarmują, że stanowi ona mniej niż 3% wody na ziemi. Warto podkreślić też, że ilość wody pobierana ze źródeł podziemnych jest większa, niż ilość wody spadająca na ziemię w postaci opadów atmosferycznych. W konsekwencji mamy do czynienia z globalnym niedoborem wody, który w przyszłości może dotknąć również te kraje, które obecnie nie mają tego problemu. Dlatego powinniśmy zwracać uwagę na to, w jaki sposób z niej korzystamy.

– Mało kto zdaje sobie sprawę, że z odkręconego kranu w ciągu zaledwie minuty wypływa aż 12 litrów wody. To znaczny koszt nie tylko dla gospodarstwa domowego, ale także dla środowiska – mówi Agata Czachórska, Koordynator ds. zrównoważonego rozwoju w IKEA Kraków. Dlatego zdecydowanie najszybszym i najtańszym sposobem oszczędzania wody w kuchni i innych pomieszczeniach wyposażonych w krany jest zakup perlatora. – To mały i tani wynalazek, który służy do mieszania wody z powietrzem. Dzięki temu urządzeniu strumień wody wydaje się silniejszy niż jest w rzeczywistości, co w rezultacie pozwala zmniejszyć zużycie wody nawet o 30% – wyjaśnia Agata Czachórska. – Jeżeli natomiast remontujemy kuchnię lub kupujemy nową, warto wybrać baterię z wbudowanym mechanizmem ograniczającym przepływ wody, przy jednoczesnym zachowaniu ciśnienia. W IKEA takie rozwiązanie stosujemy obecnie we wszystkich dostępnych bateriach kuchennych – dodaje.

Kropla do kropli

Kolejnym źródłem oszczędności w kuchni może być zwykła wymiana uszczelki. Cieknący kran oznacza, że w ciągu doby marnuje się ponad 100 litrów wody, co w skali roku daje aż 37 m3 niepotrzebnego zużycia wody. – I pomyśleć, że to tylko kropla w morzu oszczędności, jakie możemy osiągnąć, zmieniając nasze codzienne nawyki w kuchni – mówi Agata Czachórska. – To naprawdę nic trudnego. Starajmy się po prostu zużywać tyle wody, ile naprawdę potrzebujemy. Gotując wodę na herbatę, nie napełniajmy całego czajnika. Stosujmy pokrywki dopasowane do garnków. Zmywajmy naczynia nie pod bieżącą wodą, a w napełnionej komorze zlewu. Jeżeli korzystamy ze zmywarki, wypełniajmy całe urządzenie przed użyciem i nie traćmy czasu na płukanie naczyń czy sztućców – wylicza. Nowoczesne zmywarki są na tyle zaawansowane i wydajne, że wystarczy zgarnąć resztki do pojemnika z odpadkami organicznymi. Ilość wody, jaką można oszczędzić, nie płucząc naczyń, jest imponująca: prawie 60 litrów przy każdym zmywaniu! Warto też przekonać się do gotowania na parze – jest bardzo zdrowe, a przy tym praktycznie nie wymaga wody. Natomiast wodę zużytą do płukania warzyw przed gotowaniem można wykorzystać do podlewania roślin doniczkowych. Podobnie jak wodę po gotowaniu jajek, oczywiście po wystygnięciu. Zawiera ona cenne dla roślin składniki odżywcze uwolnione ze skorupek w trakcie gotowania.

Oszczędzanie energii

W kuchni marnujemy nie tylko wodę, ale – często zupełnie nieświadomie – zużywamy za dużo energii elektrycznej. – Najwięcej prądu „pożerają” lodówka i zamrażarka, ponieważ urządzenia te są zawsze włączone. Dlatego kupując nowe sprzęty AGD, starajmy się wybierać najbardziej energooszczędne modele o najwyższej klasie energetycznej (A++ i A+++). W ten sposób możemy zaoszczędzić nawet do 50% energii – tłumaczy Robert Kowalski, kierownik Działu Mebli Kuchennych w IKEA Kraków. Zużycie prądu możemy zmniejszyć też prawie o połowę, używając płyt indukcyjnych, które są wydajniejsze i bardziej energooszczędne od tradycyjnych płyt grzewczych. – Jest to możliwe dzięki technologii pola magnetycznego, które odczytuje wielkość garnka i automatycznie reguluje płytę grzewczą w taki sposób, aby podgrzewała jedynie jego spód. W momencie zdjęcia garnka z płyty, wyłącza się prąd indukcyjny, co umożliwia optymalne wykorzystanie energii. Płyta indukcyjna to również oszczędność czasu, ponieważ nagrzewa się bardzo szybko i osiąga temperaturę docelową w ciągu zaledwie kilku sekund – tłumaczy Robert Kowalski. – Warto podkreślić też, że równie szybko stygnie, a dzięki temu, że nie nagrzewa się cała, ryzyko oparzenia jest niewielkie. To ogromny plus, zwłaszcza gdy mieszkamy z dziećmi – dodaje. Oszczędzanie energii nie musi jednak wiązać się z koniecznością wymiany sprzętów AGD. Jej zużycie możemy ograniczyć nawet o 85%, wymieniając po prostu tradycyjne żarówki na takie, które wykorzystują technologię LED. – Diody elektroluminescencyjne są energooszczędnym źródłem światła charakteryzującym się bardzo długą żywotnością – świecą nawet przez 25 lat. Ponadto, wytwarzają światło zdecydowanie bliższe dziennemu niż te wytwarzane przez halogenowe żarówki energooszczędne – mówi Robert Kowalski.

Więcej informacji na temat oszczędzania wody i energii w kuchni, a także mnóstwo praktycznych porad m.in. na wykorzystanie resztek z potraw i około 100 przepisów na zdrowe i ekologiczne dania, znajdziemy w książce „Nasze jedzenie, naturalnie” szwedzkiej autorki Kille Enna. Książka dostępna jest w sklepach IKEA.

EkoKuchnia_IKEA

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

To co? Jeszcze jeden artykuł?

Gadżety ułatwiające opiekę nad chorym dzieckiem


Można śmiało powiedzieć, że chore dziecko to marudne dziecko i nie ma się czemu dziwić, gdyż wysoka gorączka, ból gardła, głowy i dreszcze nawet dorosłego potrafią wyprowadzić z równowagi. A małe dzieci często nie rozumieją co się z nimi dzieje i to jeszcze bardziej je rozdrażnia. Na nieszczęście maluchy wtedy nie dają nic przy sobie zrobić i takie z pozoru łatwe czynności, jak chociażby zmierzenie temperatury czy lekarstwa staje się prawdziwą gehenną zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica.

Jednakże w dzisiejszych czasach dzięki rozwojowi technologii i innowacyjnym rozwiązaniom opieka nad chorym maluchem staje się coraz bardziej łatwiejsza, a czynności pielęgnacyjne mogą być wykonywane znacznie szybciej.

Kiedy dziecko jest chore najwięcej problemów sprawia podanie mu lekarstwa, jeśli jest ono w syropie oraz zmierzenie temperatury. Jeśli chodzi o podawanie leków to znacznie mogą je ułatwić specjalne smoczki. Wyglądają one tak samo jak smoczki uspokajające, z tym, że mają u góry otwierany pojemniczek, do którego wlewa się syrop. Maluch wypija go zaś poprzez niewielki otwór w elastycznej części smoczka.

Również pomiar temperatury stał się o wiele łatwiejszy. Z użytku wycofano już termometry rtęciowe, które wskazywałyprawidłową temperaturę ciała dopiero po kilku minutach. Obecnie stosuje się wyłącznie elektroniczne termometry. Dla małych dzieci warto wybrać takie, które dokonują pomiaru bezdotykowo, czyli nie potrzebują kontaktu ze skórą dziecka, aby wskazać temperaturę jego ciała. Przykładem takiego termometru jest termometr Miniterm Beaba, który dostępny jest w sklepie www.babymama.pl. Dodatkowo termometr ten może mierzyć temperaturę w pomieszczeniu lub temperaturę  jedzenia przygotowanego dla dziecka, a kiedy zakończy pomiar wydaje sygnał dźwiękowy. Wynik pomiaru otrzymujemy już po około 0,5 sekundy.

Beaba

Termometr Miniterm Beaba – cena 175 PLN

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Sprawdź nasz kolejny artykuł

Pięć lat minęło…


Nie wiem dlaczego z końcem roku, albo początkiem nowego, pojawiają się na blogach podsumowania minionego roku, ale widać bakcyl jest zaraźliwy bo i mnie trafiło. Ale ja sobie podsumuję ostatnią pięciolatkę. Dlaczego? Mniej więcej pięć lat temu zaszłam w ciążę, przestałam pracować, niejako zostałam uziemiona – tak zaczęła się moja przygoda z internetem. Nie żebym wcześniej nie używała, ale służył mi głównie do sprawdzania poczty i pisania ze znajomymi na GG.

Pierwsze co mi przychodzi na myśl, to że dramatycznie spada poziom wypowiedzi internautów. Kiedyś jak się czytało komentarze pod obojętnie jakim artykułem, to trzymały one poziom, wypowiedzi były merytoryczne i napisane po polsku nie po polskiemu. Z roku na rok systematycznie robi się coraz gorzej. Czemu? Moja osobista teoria jest taka, że za często korzystamy ze smartfonów i tabletów, a pisać na takowym ustrojstwie ciężko. Pojawiają się komentarze pisane bez polskich znaków (żałosne), bez znaków przestankowych, bez wielkich liter, bez ładu, składu i sensu. Albo w ogóle brak komentarzy za to mnóstwo „lajków” i „plus jedynek”, bo łatwiej kliknąć niż coś napisać. Mnie jako blogerki to nie satysfakcjonuje, zdecydowanie wolę, jak zostawiacie pod wpisem coś więcej.

Jak byłam w ciąży i mniej więcej przez pierwszy rok życia Duśki namiętnie grywałam w gry online na Kurniku i Interii. Niestety, poziom kultury graczy spadł tak samo szybko jak poziom wypowiedzi internautów na portalach informacyjnych, już tam nie gram, szkoda mi zdrowia i nerwów. Przyznaję trochę żal, pyknęłoby się czasem partyjkę w domino, ale wolę sobie postawić pasjansa w komputerze niż szukać gracza, który mnie nie nawyzywa od najgorszych jak go ogram. Nie przesadzam, spotkałam się z tym nie raz.

Jestem blogerką parentingową, ale tak naprawdę niewiele blogów parentingowych czytam. Dlaczego? Hmm, bo są mało porywające? Subskrybuję tylko cztery: Gula, Ciepełkowo, Matka Sanepid i Zaradna Mama. Resztę czytam wyrywkowo z nadzieją, że trafi się kolejna perełka do kolekcji, ale jakoś się nie trafia. Czemu? Eehh, mało blogów jest napisanych po polsku, mało jest naprawdę ciekawych, wybaczcie koleżanki blogerki, ale relacja z wizyty na placu zabaw nie jest porywająca. Nigdy nie wracam na blogi, gdzie obowiązuje zatwierdzanie komentarzy. Cenię sobie wolność słowa i jeśli ktoś ma ocenić czy pokazać moją wypowiedź ogółowi czytelników czy nie, to ja za taką znajomość dziękuję. Nie żebym była za pozwalaniem na wszystko jak leci, komentarze wulgarne lub obraźliwe można, a nawet trzeba usuwać, ale kulturalna, konstruktywna aczkolwiek opozycyjna wypowiedź moim zdaniem zasługuje na publikację. Kilka razy się przekonałam, że tylko moim.

Jako wegetarianka namiętnie czytam i subskrybuję blogi kulinarne wegetariańskie. Sojaturobie jest moim faworytem, ale Weganie czy forum Wegedzieciak też są godne pochwały, codziennie na nowo dostarczają mi argumentów, którymi przekonuję moich znajomych, że bez mięsa da się żyć. Siebie już nie muszę przekonywać, od dziewiętnastu lat nie jem mięsa 😉

Nie samym chlebem, nawet wegetariańskim, człowiek żyje. Mówiłam Wam już, że jestem użytkowniczką Linuxa (tak tak, to już czwarty rok, kiedy to zleciało?), więc czytam i subskrybuję blogi linuxowe. Tutaj od lat nic się nie zmienia, Przystajnik pisany przez Salvadhora ciągle jest numerem jeden. Co prawda ostatnio Salvadhor oscyluje w kierunku Linux Manjaro, kompletnie obcej mi dystrybucji, jednak ciągle pisze o nowościach programowych i przydatnych kruczkach w Linux Mint i Ubuntu. Salvadhor, wielki ukłon w Twoją stronę, gdyby nie Ty, na moim dysku nie byłoby takiej ilości programów graficznych. Dla niezorientowanych w temacie: wszystkie te programy są darmowe 😉

Nie samym netem człowiek żyje, niezależnie od zainteresowań czytam blogi moich przyjaciół z reala, niezależnie od tematyki. Lubicie szydełkować? Moja przyjaciółka z pewnością się ucieszy jeśli odwiedzicie jej pracowite szydełko.

Moim ostatnim odkryciem jest blog  Michała Szafrańskiego o oszczędzaniu pieniędzy. No moim jak moim, to Żaklina wrzuciła linka do bloga na naszą grupę. Żaklina, w tym miejscu oficjalnie i publicznie Ci dziękuję! Blog jest wart uwagi nie tylko ze względu na tematykę, to co mnie najbardziej urzekło, to fantastyczny sposób budowania zdań wielokrotnie złożonych, co uwielbiam. Nie cierpię zdań, które po trzech słowach kończą się kropką, dla mnie to slogany reklamowe, nie prawdziwe wypowiedzi. Poza tym Michał naprawdę wie o czym pisze, zna się na rzeczy, jest to chyba najbardziej merytoryczny blog jaki czytam.

Dla rozrywki czytam blogi Marka Niedźwiedzkiego i Krystyny Jandy. Fantastycznie jest poczytać ludzi, którzy umieją się wysławiac po polsku, mają swoje zdanie i nie próbują się dopasować do czytelników.

Co jeszcze robię w internecie? Zamawiam książki w bibliotece 😉 I tu duży plus dla bibliotek, które się komputeryzują, dla matek “siedzących” w domu to naprawdę spore ułatwienie. Wystarczy zamówić książki, które mam ochotę przeczytać, z mojego miasta odbieram sama, z Warszawy przywozi mi mąż. A nie ma co ukrywać, Warszawa miasto bogate, biblioteka jest naprawdę dobrze zaopatrzona, gdyby nie możliwość zamawiania przez internet nie miałabym dostępu do wielu książek. A molem książkowym to ja jestem od zawsze.

Wbrew ogólnej modzie nie jestem fanką portali społecznościowych, korzystam z nich tylko i wyłącznie w celach służbowych (moje redakcyjne koleżanki wiedzą co to znaczy 😉 ) Nie czuję potrzeby obnażania się publicznie, nie wrzucam swoich zdjęć, a tym bardziej zdjęć dziecka na Facebooka czy Google+. Znawcy twierdzą, że Nasza Klasa niedługo całkiem padnie, tak samo jak padło Grono.net, więc nawet nie mam powodu żałować, że nie mam konta na nk.pl  Za to nauczyłam się, że GG nie jest najlepszym komunikatorem, coraz częściej korzystam z Google Talk i z Jabbera. Jestem też stałym gościem na czacie linuxiarzy.

W ostaniach latach zmieniłam przeglądarkę, Opera przegrała z Google Chrome. Założyłam sobie konto na YouTube i zaczęłam tworzyć playlisty, głównie dla dziecka. Nigdy nie zaprzyjaźniłam się bliżej z popularnym Liskiem. Jakoś nie mogliśmy się dogadać, chociaż niewątpliwie ma on swoje zalety.

Od kliku lat wypełniam ankiety za punkty, ale jestem coraz bliższa zaprzestania tego, zaczynam czuć się wykorzystywana, różne firmy prowadzą badania rynku rzucając ankietowanym kompletne ochłapy. Kiedyś gdy zapraszano mnie na takie badania, dostawałam bon zakupowy jako podziękowanie i rekompensatę za poświęcony czas. Teraz w internecie muszę poświęcić tego czasu około dziesięć razy więcej, aby uzbierać punkty odpowiadające tej kwocie.

Powoli zgadzam się z internautami, którzy twierdzą iż artykuły na portalu wp.pl piszą gimnazjaliści. Przyzwyczaiłam się do śledzenia pogody na sat24.com. Aktualnie rozważam założenie konta na portalu bilblionetka.pl.

Można by zapytać Qvo Vadis Mirella? Ano nie wiem… pięć lat temu internet był tylko przelotną rozrywką, powoli staje się miejscem pracy, myślę, że to dobry kierunek.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
tomek q (jakchcemy.pl)

Mamą nie jestem, ale tutaj zdarza mi się zaglądać.
Dzięki przede wszystkim za nowe miejsca do śledzenia, czytania, zaglądania.
I ciekawe co napiszesz za kolejne 5 lat 😉

Mirella
Mirella
10 lat temu

Też jestem ciekawa!
Miło, że do nas zaglądasz, zapraszamy częściej 😉

malgorzayta stryjecka
malgorzayta stryjecka
10 lat temu

Ja przyznaje jestem z wami od niedawna , bakcyla zalapalam i tez prowadze bloga 🙂

Mirella
Mirella
10 lat temu

Cieszymy się, że działamy zaraźliwie 😀 Pochwal się, gdzie Cię można znaleźć 😉

Edyta Wilk
10 lat temu

Od jakiegoś czasu regularnie tu zaglądam i dziś się wtrącę: ” Eehh, mało blogów jest napisanych po polsku, mało jest naprawdę ciekawych, wybaczcie koleżanki blogerki, ale relacja z wizyty na placu zabaw nie jest porywająca.” Część blogów piszą mamy z potrzeby serca, by zostawić coś po sobie dla dzieci. Większość z nich nie ma za sobą studiów polonistycznych i mieć nie musi. Pisze jak potrafi. Kiedyś być może takie zapiski dla danego dziecka będą najcenniejsze na świecie. Mam wrażenie, że wielu blogerkom zrobiło się przykro po tych słowach… Dziewczyny piszcie jak umiecie. Trening czyni mistrza!

Mirella
Mirella
10 lat temu
Reply to  Edyta Wilk

Edyta, zgoda, ale z potrzeby serca też można pisać ładnie, składnie, z zachowaniem zasad poprawnej pisowni. Dla mnie pisanie bez używania klawisza Alt jest niechlujstwem, niestety często spotykanym. Wszechobecna we wszelakich edytorach tekstu funkcja korekcji błędów pozwala wyłapać większość literówek, a jednak pojawiają się dosyć często niestety. Nie wiem skąd wziął się zwyczaj pisania „z resztą” zamiast „zresztą” ale jest nagminnym błędem internetowym ostatnich czasów. Zaglądam na różne blogi, niektóre są wizualnie nie do przyjęcia: napchane banerami do granic możliwości a tekst czcionką numer jeden pisany, bo już nic innego się nie zmieści. Dla równowagi dodam, że widuję też wiele… Czytaj więcej »

Edyta Wilk
10 lat temu
Reply to  Mirella

Każda z nas ma inną przeszłość i doświadczenia przez co inaczej patrzymy na każdy problem czy sprawę. Mi w pamięci kołata pewna osoba, która skończyła tylko cztery klasy podstawówki a zostało mi po niej kilka kartek, na którym jest błąd na błędzie. Zgasła przedwcześnie a to co po Niej zostało jest jednym z moich Skarbów. Dlatego zawsze będę mówić – pisz jeśli tego potrzebujesz. Z drugiej strony fakt, że wiele osób z lenistwa nie sprawdza pisowni czy ma gdzieś interpunkcje to już inna bajka… Sama piszę bo lubię i kiedyś moje Oszołomki dostaną książkę z bloga pełną pogubionych przecinków i… Czytaj więcej »

Mirella
Mirella
10 lat temu
Reply to  Edyta Wilk

O widzisz Edytko, doszłyśmy do sedna, jeśli ktoś pisze tylko dla siebie, proszę bardzo, niech robi co chce, ale jeśli wystawia swojego bloga na widok publiczny, zaprasza do czytania obce osoby, to wypadałoby zadbać o poziom. Ja też piszę bo lubię, ale mam nadzieję, że kiedy pokażę to za kilkanaście lat mojej córcie to mi nie powie: „mamo ale byków nasadziłaś”, bo zwyczajnie byłoby mi przed nią wstyd. Te kilka karetek, o których mówisz, zapachniało mi przeszłością, czyżby to Twoja Babcia? Szczerze mówiąc, moja ledwo pisała i czytała, ale kiedyś czasy były inne i dostęp do szkolnictwa też. Myślę, że… Czytaj więcej »

Edyta Wilk
10 lat temu
Reply to  Mirella

O Babci wspominałam…
To mniej więcej o to samo nam chodzi 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close