Pokonać stres


Noworoczne postanowienia, kolejne wyzwania, natłok spraw zawodowych i prywatnych.  To wszystko sprawia, że poziom stresu w naszym codziennym życiu gwałtownie rośnie. 

Naszym sprzymierzeńcem w realizacji planów na pewno jest pozytywna energia. Jej źródło tkwi w dobrym śnie.  Z myślą o komforcie swoich klientów, Fabryka Materacy Janpol stworzyła wyjątkowy pokrowiec na materac. STRESSFREE wykonany został ze specjalnej dzianiny odprowadzającej z ciała nagromadzone ładunki elektryczne. Dzięki temu, nawet osoby szczególnie wrażliwe na zimowy brak słońca, zapadną w głęboki, regenerujący sen. Co więcej, korzystając z pokrowca Stressfree, w leniwy sobotni poranek można bez stresu zjeść śniadanie w łóżku. Ewentualne zabrudzenia nie stanowią problemu, gdyż pokrowiec nadaje się do prania nawet w 60 stopniach.

Pokrowiec stressfree

STRESSFREE

Producent: JANPOL

Cena: od 288 zł

Więcej informacji na www.janpol.pl

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mało? To może sprawdź kolejny tekst :)

Nie chrap kochanie


Statystyki lekarskie biją na alarm. Co piąty dorosły Polak chrapie. Przypadłość, która dokucza nie tylko chrapiącemu, ale i jego otoczeniu, może być bardzo niebezpieczna dla zdrowia. 

W najcięższych przypadkach dochodzi do powtarzającego się, wielokrotnie w ciągu nocy, zatrzymywania oddychania trwającego od 10 sekund nawet do 1 minuty, zwanego  zespołem snu z bezdechami. Rano, zaraz po przebudzeniu, z powodu niedotlenienia organizmu osoba chrapiąca może odczuwać bóle głowy, jest rozdrażniona, zmęczona i osłabiona. Chrapanie może być również przyczyną kłopotów z zapamiętywaniem, wpływać negatywnie na libido i powodować senność w ciągu dnia. W ekstremalnych przypadkach prowadzi do depresji oraz zaburzeń ze strony układu krążenia: nadciśnienia tętniczego czy też przerostu prawej komory serca.

 

Skąd bierze się chrapanie?

W większości wypadków jest to związane z zablokowaniem dróg oddechowych przez język. Na powstanie chrapania wpływają również alergie i inne choroby. Przyczyną może być również palenie papierosów oraz nadwaga. Nadmiar tkanki tłuszczowej w okolicach karku powoduje zacieśnianie się dróg oddechowych. Chrapanie nasila też spanie na wznak, ponieważ przy takim ułożeniu ciała język delikatnie zsuwa  się do krtani. Chcąc podczas spania zapewnić sobie optymalną pozycję, która pomoże w walce z chrapaniem, warto zaopatrzyć się w odpowiednią poduszkę – np. podłużną z wkładem z pianki termoelastycznej. – Dzięki reakcji tego materiału na temperaturę ciała i nacisk, poduszka taka idealnie modeluje się do kształtów ciała, gwarantując duży komfort podczas spania na boku –  wyjaśnia Tomasz Goc z Fabryki Materacy JANPOL.

 

Jak pozbyć się chrapania?

Oprócz koniecznej konsultacji lekarskiej należy zadbać o miejsce do spania i wybór optymalnego materaca – najlepiej o właściwościach podobnych do termoelastycznej poduszki. Ciekawą propozycją jest średnio twardy materac Piano, charakteryzujący się dużą sprężystością.  – Piano posiada aż siedem stref twardości, co sprawia, że świetnie dopasowuje się do ułożenia ciała. Kanały powietrzne i porowata struktura zapewniają najlepsze właściwości wentylacyjne, co odpowiednio stymuluje gospodarkę wodną organizmu. Idealnie sprawdza się z regulowanymi stelażami elastycznymi, a wysoki komfort użytkowania zapewnia innowacyjny, pikowany ociepliną, pokrowiec typu Shenergy Premium – mówi T. Goc z JANPOLU. Jego niewątpliwą zaletą jest ta, że dzięki zastosowaniu rozłącznego zamka, który dzieli pokrowiec na dwie części, bez problemu można go wyprać w zwykłej domowej pralce, skutecznie zmniejszając ryzyko kontaktu ze sprzymierzeńcami  chrapania – alergenami.

Materac Piano_JANPOL

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

To co? Jeszcze jeden artykuł?

Kochanie NIE, musimy rozmawiać – czyli koniec intymnego tabu w związku


Dialog to podstawa każdego związku – co do tego nie mamy wątpliwości. Dzielimy się z partnerem swoimi przeżyciami, spostrzeżeniami, wątpliwościami i emocjami. Szkoda tylko, że tak rzadko rozmawiamy o problemach z tym, co na  dzień skrywamy pod … ubraniem.

Partnerski związek to idea, do której dąży każda para. Co to oznacza w praktyce? Dbałość w równym stopniu o szczęście partnera, jak i swoje własne. Troska o jego, ale i o swoją satysfakcję. Spełnianie jego, ale i swoich własnych oczekiwań i pragnień. Wymieniać można by długo. Jedno jest pewne – aby idea partnerstwa miała jakiejkolwiek szanse powodzenia, musi składać się również z otwartej komunikacji partnerów… Niestety, zbyt często zdarza się tak, że o najbardziej intymnych problemach naszego związku więcej wie nasza przyjaciółka niż ten, z którym ów problem nas łączy.

Partnerskie tabu

Lista tematów tabu, z jakich „okradamy” nasze związki jest dość pokaźna. Oczywiście nie ma reguły – każdy związek jest inny i trudno w tej kwestii o jakiekolwiek generalizacje. A jednak obserwacje pokazują, że w większości par zdarzają się tematy drażliwe, których „lepiej nie poruszać”. Co to za kwestie? Najczęściej podawanymi „partnerskimi tabu” są pieniądze, praca, wychowanie dzieci, rodzice partnera oraz – niestety – intymność!  Okazuje się, że wolimy przemilczeć zwłaszcza związane z nią problemy: dziwne zapachy, „inny” wygląd, a przede wszystkim mniej lub bardziej groźne infekcje.

Dlaczego milczymy? Okazuje się, że rozmowa o chorobach w tej sferze wiąże się zwykle ze wstydem i zażenowaniem. Badania przeprowadzone przez Iqs Quant Group wykazały, że tylko jedna na trzy panie wciąga do rozmowy na temat „kobiecych problemów” partnera. Tymczasem, milczenie w niektórych, szczególnie tych najbardziej intymnych kwestiach, może bardzo negatywnie wpłynąć na wzajemne relacje – zauważają twórcy kampanii „Kobiecość niejedno ma imię”. Nic dziwnego – niedomówienia i stres w sypialni to gość wyjątkowo niepożądany.

Bo, to jest jakieś takie … blee

Infekcje intymne są tematem wstydliwym – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Oprócz wymiaru zdrowotnego, tego typu dolegliwości mają również wpływ na sferę psychiczną kobiet i ich postrzeganie siebie. Podejrzane, kojarzone z niewystarczającą dbałością o higienę, niemoralnym prowadzeniem się, zdradą. Zdarza się, że panie, borykające się nawet z niegroźnymi infekcjami, czują się mniej atrakcyjne i obawiają się reakcji najbliższych osób. Wszystko to powoduje, że niechętnie o nich rozmawiają nawet ze specjalistą od kobiecych dolegliwości – ginekologiem, a co dopiero z mężczyzną, z którym sypiają…

Tymczasem należy pamiętać, że infekcje intymne zdarzają się przynajmniej raz w życiu niemal każdej kobiecie. Nie są jednak i nie powinny być powodem do wstydu. Warto wiedzieć, że mogą być one spowodowane czynnikami zupełnie od nas niezależnymi. Ich ryzyko zwiększa ciąża, menopauza, antykoncepcja hormonalna, duża aktywność fizyczna (korzystanie z basenów, saun, pryszniców na siłowni), terapia antybiotykowa czy np. cukrzyca. Traktowanie intymności jako „tabu” sprawia, że także problemy związane z tą dziedziną spychamy za margines naszego związku i staramy się zaradzić im samodzielnie. A przecież dotyczą obojga partnerów.

Szepczmy głośniej w sypialni

Infekcje miejsc intymnych to spory bodziec do czasowego zaprzestania stosunków seksualnych. Częstą reakcją kobiet na ich pojawienie się jest więc odsunięcie się od partnera, celowe oziębianie wzajemnych relacji i zniechęcanie go do współżycia. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej. Kobieca natura często każe nam myśleć – przeczekamy, przetrzymamy i wszystko wróci do normy. Warto jednak wziąć pod uwagę, że nie wszyscy mężczyźni czytają w kobiecych myślach.

Zwłaszcza, że w większości przypadków infekcji zalecane jest leczenie obojga partnerów i czasowa rezygnacja ze stosunków seksualnych. Konieczność domyślania się, podpytywania, a w efekcie konsternacja i zakłopotanie w sypialni powodują, że mężczyzna traci pewność siebie, czuje się zagubiony i zaniepokojony.  A co zrobić, jeśli to facet odkrył, że jest u Was coś nie w porządku i wysyła Was do ginekologa. Mam teraz się wycofać ze związku, udawać, że jest w porządku czy zrobić jeszcze coś innego:( – pytają forumowiczki. Jest jedna odpowiedź – nie wstydzić się, pozmawiać i koniecznie odwiedzić ginekologa!

Rozmawiać, ale jak?

Jak jednak zauważają twórcy kampanii „Kobiecość niejedno ma imię”, jednym z powodów milczenia kobiet w kwestiach intymności może być brak właściwego słownictwa na określenie intymnych okolic swojego ciała. Wiele z nas wciąż mówi szeptem o własnej intymności, czerwieniąc się i spuszczając głowę. Słowa, które oferuje język polski, okazują się dla nas zbyt medyczne, wulgarne albo zbyt infantylne. To właśnie dlatego intymne części ciała zwykle określamy bezosobowo- „tam”, „tam na dole”, „no wiesz gdzie”, automatycznie spychając je za margines otwartego dialogu.

Aby móc jasno wyrażać nasze obawy i problemy, potrzebujemy odpowiedniego języka. Niektóre pary nadają więc swoim miejscom intymnym imiona, stosują zdrobnienia, własne nazwy – to zdecydowanie ułatwia komunikację. To nasze części intymne, a nie wstydliwe – warto żebyśmy zauważyły tą różnicę. Zwłaszcza, że niewiedza i wstyd nazywania części intymnych przyczyniają się do zaniedbań w dziedzinie zdrowia intymnego  – tłumaczą twórcy kampanii „Kobiecość niejedno ma imię”. – Tymczasem kobiety, które mają pozytywny stosunek do swoich narządów płciowych częściej angażują się w działania promujące zdrowie seksualne – np. poddają się regularnym badaniom ginekologicznym, czerpią większą satysfakcję ze współżycia. Jeśli chcemy, by zmowa milczenia wokół „kobiecości” i jej problemów została przerwana, to my – kobiety, musimy zacząć o niej rozmawiać. Może popróbujemy na swoim mężczyźnie?

Dziewczyny, postawmy sprawę jasno!

Infekcja nie musi być wcale traumatycznym przeżyciem dla partnerów – rozmowa o problemach intymnych pozwala uniknąć wielu stresujących sytuacji. Przyznanie się do problemów w tej najbardziej intymnej sferze jest przecież wyrazem tego, że mężczyznę traktujemy nie tylko jako kochanka, ale także partnera, przyjaciela, towarzysza. Nie musimy wtajemniczać go we wszystkie szczegóły infekcji – już sam fakt, że zdecydowałybyśmy się wprowadzić go w tajniki swojej intymności, jest dla niego wystarczającym dowodem zaufania i szczerości. Jest również wyrazem troski i dbałości o jego i nasze zdrowie. Szczere podejście do intymności z pewnością bardzo wzmocni wzajemną relację.

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena
Milena
11 lat temu

Ja z moim mężem jesteśmy razem juz od liceum. Te wszystkie lata razem spędzone spowodowały iż temat intymności i wszystkie tematy z nia związane w naszym zwiazku nie sa tematem „tabu”. Oczywiście nie było tak kolorowo na początku, wszystko przyszło z czasem. Przez te wszystkie lata nauczyliśmy sie ze sobą rozmawiać. Mówimy sobie o wszystkim o swoich oczekiwaniach o problemach co nas satysfakcjonuje a co nie itd …..Było mi początkowo ciężko bo niestety na „takie” tematy nie rozmawiałam z rodzicami. w wielu rodzinach temat intymności, nagość itp sa rzeczą wstydliwą, rodzice nie rozmawiają z dziecmi o różnych problemach, dzieci wstydza… Czytaj więcej »

Sprawdź nasz kolejny artykuł

Cóż to był za chrzest


Podczas przeglądania rodzinnych fotografii wpadły mi w ręce zdjęcia wykonane podczas chrztu Młodego. Odżyły wspomnienia związane z tym wyjątkowym dniem, który – jak się okazało – był większym przeżyciem dla nas, rodziców, niż dla naszego syna. Ileż to trudu włożyliśmy w przygotowania, ile czasu spędziliśmy na lekturze poradników dla młodych rodziców, którzy taką uroczystość będą przeżywać po raz pierwszy… Na szczęście w praktyce organizacja chrztu okazała się nieco łatwiejszym zadaniem niż początkowo myśleliśmy i mimo licznych obaw z naszej strony wszystko potoczyło się gładko.

Pamiętam, że pozytywnie zaskoczył nas brak zbędnych formalności związanych z ustaleniem daty chrztu. Ksiądz podał nam najbliższy dostępny termin, a my zgodziliśmy się do niego dostosować. Uniknęliśmy też problemów z wyborem chrzestnych, gdyż od dawna było jasne, że tę rolę będą pełnić nasi bliscy przyjaciele. No i po kilku latach stwierdzam, że wybór był słuszny, zaś nasi przyjaciele świetnie w roli chrzestnych sobie radzą.

Pamiętam, że szczególnie zależało nam na pochwaleniu się Pierworodnym, który w naszym mniemaniu miał być najpiękniejszym dzieckiem w całej grupce chrzczonych tego dnia maluchów. Ot, taki rodzicielski egoizm połączony z dumą i uwielbieniem dla własnej pociechy. Dziś może się to wydawać śmieszne, ale najwięcej problemów sprawił nam właśnie wybór ubranka do chrztu. Chcieliśmy, by nasz synek wyglądał elegancko oraz by w swej uroczystej kreacji czuł się dobrze. Byłam zaskoczona szerokim wyborem ubranek dla niemowląt projektowanych z myślą o tej uroczystości. Po odwiedzeniu niemal wszystkich okolicznych sklepów oraz przejrzeniu setek stron internetowych wybraliśmy wreszcie strój, który spełniał nasze oczekiwania. Choć kusiły nas eleganckie garniturki uznaliśmy, że naszemu Młodemu zapewnimy przede wszystkim wygodę. Wybraliśmy zatem dość prosty komplecik, który ujął nas swą skromną elegancją. Białe body zapinane w kroku, białe spodenki na gumce oraz szykowna, biała bluzeczka z długim rękawem na naszym synku prezentowały się wspaniale. Całość uzupełniła obowiązkowa czapeczka z daszkiem. Jak się okazało na takie wygodne rozwiązanie zdecydowało się więcej rodziców, zaś skromne i wygodne kompleciki zdobyły znaczną przewagę nad garniturkami i ozdobnymi sukienkami. Dzieci wyglądały w nich uroczo, zaś w wygodnych ubrankach dotrwały spokojnie do końca mszy.

Drogie Czytelniczki kiedy chrzciłyście swoje dzieci?
Czy też przywiązywałyście dużą wagę do skompletowania stroju dla małego bohatera uroczystości?
Jeśli macie ochotę, pochwalcie się w komentarzach zdjęciami maluchów.

 

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
milena
milena
11 lat temu

Chrzest był dla mnie bardzo waznym dniem dlatego musiało byc u mnie wszystko zapięte na ostatni guzik. wybór chustki białej, świeca obrazek album na zdjęcia z dedykacja od rodziców i ubiór, formalności w kościele, tort, zaproszenie gości, rezerwacja sesji zdjęciowej i wiele wiele innych drobiazgów. Z chrzestnymi było już wiadomo od dawna kto będzie wiec nie było z tym problemu. wszystko sie udało, był to piękny dzień . Córkę chrzczę w świeta wielkanocne, lany poniedziałek 1 kwietnia i jestem własnie na etapie załatwiania wszystkich spraw 🙂 Poniżej są zdjęcia syna, słabej jakości 🙂 bo oryginały mam na starym zepsutym komputerze… Czytaj więcej »

Paulina Garbień
11 lat temu
Reply to  milena

jaki przystojny mężczyzna 🙂

Barbara Heppa-Chudy
11 lat temu
Reply to  milena

Ale elegancik 🙂

Paulina Garbień
11 lat temu

synka chrzciliśmy gdy miał 2,5 tyg. był maleńki bo zaledwie 3kg więc ubranko musiało być malutkie. wybraliśmy śpioszki, sweterek i czapeczkę szydełkowe. Dla córeczki którą będziemy chrzcić w kwietniu dopiero wszystko szykujemy, więc jeszcze trochę przed nami 🙂 strój na pewno będzie starannie dobrany 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close