Przedmiot sprzedaży:
Noworodek – zdrowy, różowiutki i pulchniutki mały człowiek.
Kupujący:
Ludzie marzący o dziecku, spragnieni miłości jaką ono daje i przepełnieni miłością, którą mogą mu ofiarować. Niejednokrotnie majętni, wykształceni lub po prostu zmęczeni próbami naturalnego poczęcia.
Sprzedający:
Najczęściej ubogie rodziny, których nie stać na kolejne dziecko. Nastolatki, które zbyt wcześnie zaznały macierzyństwa, ich rodzice, którzy chcą się „pozbyć problemu”.
Transakcja:
Kup teraz
Przychodzi matka na porodówkę, rodzi dziecko, składa kilka podpisów i bach – dziecka nie ma!
Najprostszy sposób pomyślnego zakończenia transakcji – biologiczna matka, po zawarciu nieformalnej transakcji z kupującą parą, podaje do metryki urodzenia noworodka dane mężczyzny który, najczęściej wraz z żoną, chce kupić dziecko. Następnie biologiczna matka zrzeka się praw rodzicielskich i dziecko bez problemów zostaje przekazane nowemu „tatusiowi”. Kolejny krok należy do żony tegoż mężczyzny, która składa w sądzie wniosek o adopcję dziecka męża. Zazwyczaj to czysta formalność – podpis tam, podpis tu i już. W podziemiu adopcyjnym tę metodę nazywa się „na ojca” lub „na zdradę”- szybko i bez zbędnych pytań.
Spory transakcyjne:
W zasadzie 90% takich transakcji kończy się “sukcesem”, ale co gdy nasze śliczne, różowiutkie i pulchniutkie dziecko nie jest takie idealne? Jeśli po jakimś czasie okaże się chore?
Czy wówczas kupujący zwrócą się z reklamacją, czy będą chcieli oddać “towar” sprzedającemu? Na te pytania nie odpowiem, bo nie potrafię, nie wyobrażam sobie takiego scenariusza. Kupujący, którzy zastanawiali by się nad taką reklamacją, nie byliby godni nazywać się ludźmi, a tym bardziej rodzicami.
Komentarz do transakcji:
Podziemie adopcyjne coraz szerzej rozpościera swoje macki i dociera coraz dalej. Ogłoszenia o treści „sprzedam/kupię dziecko – pilne!”, “Za niedługo rodzę”, można znaleźć na najpopularniejszych portalach sprzedażowych. A na pierwsze odzewy nie trzeba czekać długo, kilka godzin wystarczy.
Handel noworodkami kwitnie, na zdesperowanych rodzicach – tych kupujących i sprzedających – zarabiają potajemne agencje oraz lekarze, położne i prawnicy. Prawo nie ma jednak jasnych regulacji dotyczących takich transakcji, pozostaje gdzieś obok, a dzieci stają się przedmiotami.
Miejmy jednak nadzieję, że coś zacznie się zmieniać – posłanka PO Magdalena Kochan złożyła w Sejmie projekt ustawy, która ma zaostrzyć przepisy adopcyjne. Pozostaje nam czekać, aż regulacje przyniosą efekty. Jednak nie łudźmy się, że stanie się to za dzień lub dwa. Potajemne i podejrzane procedery jeszcze długo będą miały miejsce. A dziecko nadal pozostanie przedmiotem handlu.
Ja a transakcja “Kup teraz”
Czy sprzedałabym? Czy kupiłabym? Moja odpowiedź brzmi NIE!
Wiem, że życie potrafi nas przyprzeć do muru i zmusić do najtrudniejszych decyzji, ale za nic w świecie nie oddałabym (sprzedała) swojego dziecka, które przez 9 miesięcy rozwijało się od moim sercem.
Ogłoszenia tego rodzaju, kojarzą mi się z takimi typu “sprzedam dziewictwo” – głupkowate, niedojrzałe, poniżające ogłoszeniodawcę. Jest jednak jakieś “ale”…
Jako matka dwójki dzieci nie wyobrażam sobie takich transakcji, mam to szczęście , że moja sytuacja jest stabilna. Dzieci rosną zdrowo, pieniędzy jako tako wystarcza, nawet jeśli pojawiło by się jeszcze jedno.
Jadnak jak całą sytuację postrzega matka, która na co dzień boryka się z problemem głodu własnych dzieci, braku odpowiednich środków materialnych i finansowych, by zapewnić godne życie maluchom? Dla dobra dzieci jest skłonna podjąć najbardziej szokujące kroki.
A druga strona – kupujący – bogaci, zdesperowani, tak bardzo pragnący dziecka, jak oni mają się czuć? Tak pragną przytulić maleństwo, wychować i ofiarować gwiazdkę z nieba. Będąc w ich położeniu, myślę, że to pragnienie by wygrało i kliknęłabym “Kup teraz”. Zaznaczę tylko, że najpierw rozważyłabym wszelkie inne możliwości adopcji dziecka.
Podczas pisania tego wpisu, z drzemki obudził się mój syn i tak się przytulił, objął swoimi małymi ramionkami, zacisnął dłonie na moim przedramieniu. Chwycił nie tylko ciało ale i moje serducho, całą mnie. Aż chce się płakać ze szczęścia. I chyba każda sposobność, by móc to przeżywać jest dobra.
Fot. Honza Soukup/ CC BY